Sędziowie chcą, by listy z ich podpisami pod kandydaturami na członków Krajowej Rady Sądownictwa, zostały upublicznione, ale boją się, że ich nazwiska zostaną wykorzystane w przedwyborczej wojnie politycznej - wynika z usta;eń portalu wPolityce.pl. Mocno wskazują też na rzeczywisty powód histerii, która rozegrała się w kontekście tej spornej sprawy. Media wspierające „kastę” sędziowską chcą urządzić medialny lincz dla sędziów, którzy poparli kandydatów na obecnych członków KRS.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Sędzia Mazur zdziwiony, że prezes UODO zajmuje się listami kandydatów do KRS. „Wydawało mi się, że orzeczenie NSA kończy sprawę”
Już na samym początku powinno być ujawnione kto kogo popiera. Mamy dziś wyrok NSA, a jako sędziowie powinniśmy respektować ten wyrok. Powinno by rzeczą jasną, że nie ma żadnych przeciwwskazań, by osoby indywidualne ujawniły komu udzieliły poparcia. To zamknie cały problem. Teraz sprawa uderza w KRS i w administrację rządową.
– mówi nam sędzia Mieczysław Potejko z Sądu Okręgowego w Krakowie.
Sędzia Potejko jest jednym z tych sędziów, którzy nie boją się ujawnienia list. Sam wskazuje na nazwiska członków KRS, których kandydatury poparł.
Ja podpisałem się pod kandydaturą sędzi Dagmary Pawełczyk-Woickiej oraz sędzi Ewie Łąpińskiej.
– przyznaje sędzia Potejko i zwraca uwagę na niezwykle ważną kwestię związaną ze sprawą list. Chodzi o niezawisłość i niezależność sędziów.
Pojawia się obawa, że sędziowie mogą być krytykowani i atakowani, ale musimy pamiętać, że jesteśmy sędziami, a ten zawód łączy się z odwaga cywilną. Dla mnie jest jasne, że jeżeli ktoś kiedyś podpisał się pod daną kandydaturą, a ma teraz obawy z tym związane, to ja powołuję się na syndrom czystej, białej kartki. Jeśli ktoś się boi jako sędzia, to powinien zrezygnować z tego zawodu. Wymaga się od nas szerokiej niezawisłości. Wielu sędziów, którzy popierają obecną linię ministerstwa sprawiedliwość, zostało narażonych na ataki więc czy to będzie jeden atak więcej, czy mniej, to dla mnie jest to obojętne.
– podkreśla sędzia Potejko.
W sprawie pojawia się jeszcze jedna kwestia, na którą zwracają uwagę sędziowie. Chodzi o bieżącą politykę i toczącą się już de facto kampanię wyborczą. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że „ujawnieni” sędziowie zostaną wykorzystani w polityczno - medialnej awanturze. To wielce prawdopodobne. Szczególnie jeśli weźmiemy uwagę groźby jakie politycy opozycji totalnej oraz ich medialni sojusznicy kierują w stron sędziów, którzy nie chcą mieszać się do polityki.
Chcemy ujawnienia list poparcia do KRS z naszymi podpisami, ale nie chcemy być wykorzystywani politycznie w kampanii wyborczej. Nie jesteśmy pionkami w politycznej grze. Kontaktowali się ze ,mną sędziowie, którzy nie mają nic do ukrycia i chcą ujawnienia list. Podpisanie się pod daną kandydaturą nie jest poparciem partii politycznej.
– mówi nam Dagmara Pawełczyk-Woicka, Prezes Sądu Okręgowego w Krakowie i członek Krajowej Rady Sądownictwa.
Prezes podkreśla też, że podpisy pod kandydaturami nie miały nic wspólnego z politycznym plebiscytem, za to sporo z kwestiami formalnymi.
Sędziowie udzielali poparcia, gdyż taki był wymóg formalny. Wielu z nich miało nawet świadomości, że listy będą utajnione.
– mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:NASZ NEWS. Wściekły atak „kasty” na KRS! „Za skandaliczną uznajemy groźbę pociągnięcia do odpowiedzialności dyscyplinarnej sędziów SN”
Inny, proszący o anonimowość, sędzia wskazuje też na medialne polowanie mediów na sędziów, którym nie podobają się działania skrajnie upolitycznionej „kasty” sędziowskiej.
Po ujawnieniu list zacznie się histeria i każde nazwisko będzie analizowane na każdą stronę. Pojawiają się zarzuty, że popieraliśmy osoby nam znane. No to jakie kandydatury mieliśmy popierać? Ludzi nam zupełnie nieznanych? Wtedy pojawiłaby się narracja, że udzielamy poparcia „w ciemno”. Absurd. Wszystkie listy będą „złe”, gdyż nie pojawiły się na nich nazwiska Waldemara Żurka i prof. Małgorzaty Gersdorf. Może to zadowoliłoby część mediów.
– mówi jeden z warszawskich sędziów.
W sprawie list z poparciem dla kandydatów na członków Krajowej Rady Sądownictwa jedno jest pewne. W Naczelnym Sądzie Administracyjnym zapadł wyrok, z którego wprost wynika, że nazwiska sędziów, którzy poparli kandydatów na członków Rady powinny być ujawnione. Chcą też tego sami sędziowie. Wiemy jednak, że medialnym obrońcom rzekomo rozbijanej przez państwo „praworządności” chodzi tylko o zemstę. Po ujawnieniu nazwisk rozpocznie się histeria, a fala wściekłego „hejtu” uderzy w sędziów. Bez wątpienia dojdzie też do prób zaszczucia tych, którzy mieli odwagę poprzeć kandydatów do KRS.
Z taką kampanią nienawiści musieli zmierzyć się choćby nowi członkowie Trybunału Konstytucyjnego. Obrzydliwe kłamstwa i manipulacje mediów oraz przedstawicieli „kasty” doprowadziły do przedwczesnej śmierci sędziego, prof. Lecha Morawskiego w 2017 r.. Jego odwagi nie wybaczono mu także po śmierci, gdy zdewastowano jego grób. Czy zblatowanym z „kastą” mediom chodzi o nową nagonkę? Wiele na to wskazuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/457435-ujawniamy-sedziowienie-jestesmy-politycznymi-pionkami