Władze Gdańska nie przestają zadziwiać. Gdy zwraca im się uwagę na poważne niestosowności w odniesieniu do kwestii historycznych, oburzają się, że prawica próbuje zabić niezależny samorząd. Gdy bije się na alarm, że tych zbiegów okoliczności i odwoływania się do niechlubnego okresu Wolnego Miasta Gdańska jest za dużo, krzyczą, że miasto jest obrażane. I konsekwentnie kroczą dalej i dalej. W kierunku wymarzonym dla Berlina.
Kilka razy zdarzyło się Aleksandrze Dulkiewicz i jej bliskim współpracownikom wspomnieć o planowanym „świętowaniu” 1 września. Naiwnie wydawało mi się, że to „tylko” przejęzyczenie, może „tylko” nieprzygotowanie do pełnienia poważnej funkcji, która wymaga publicznego wypowiadania się z większym rozmysłem. Okazuje się, że te słowa były doskonale przemyślane, bo rządzący Gdańskiem naprawdę będą „świętować” 1 września.
Wszystko odbywa się w duchu „budowania dobrych relacji między narodami”. Oficjalna strona Urzędu Miasta informuje:
W niedzielę 1 września polsko - niemiecka delegacja pojawi się o godz. 4.45 na Westerplatte, by wziąć udział w 80. rocznicy wybuchu II Wojny Światowej. Na godz. 15.00 zaplanowano „marsz życia”, czyli radosny pochód który rozpocznie się nieopodal Teatru Szekspirowskiego. Stamtąd uczestnicy marszu przejdą pod Bramę Zieloną, gdzie zaplanowano koncert, tańce i wspólne świętowanie.
Jak można „radośnie” obchodzić rocznicę wybuchu najstraszliwszej wojny w naszych dziejach? Co będzie dla nich powodem do radości? Wspomnienie wystrzałów z niemieckiego pancernika, który o świcie zaczął atakować Westerplatte? Jak da się pogodzić uśmiechy na twarzach z przywołaniem zła wcielonego, jednego z największych zbrodniarzy w dziejach, który tego właśnie dnia rozpoczął realizację swojej chorej wizji podboju świata poprzez wymordowanie milionów ludzi i zrównania z ziemią tysięcy miast i wsi?
Władze Gdańska będą świetnie się bawić na koncercie i tańcować na ulicach miasta, podczas gdy cała Polska w zadumie wspomni tragedię 1 września 1939 r., rozpoczynającą hekatombę II Wojny Światowej, która pochłonęła życie 6 mln Polaków. W czasie gdy Dulkiewicz z Grzelakiem i koleżeństwem będzie radośnie pląsać, rodziny strz. Konstantego Jezierskiego, st. sierż. Wojciecha Najsarka, kpr. Andrzeja Kowalczyka i strz. Bronisława Ussa będą wspominać swoich bliskich, którzy broniąc Westerplatte właśnie 1 września oddali życie za Polskę.
Trauma lat 39-45 powróci we wspomnieniach tych, którzy wojnę przeżyli, którzy stracili dzieciństwo, którym wymordowano najbliższych – czasem na ich oczach. A Dulkiewicz będzie w tańcu jednać się z Niemcami.
To wymarzony scenariusz dla naszych zachodnich sąsiadów, którzy „dojrzeli” już do tego, by podzielić się winą za swoje zbrodnie. Ich przywódcy wypinają nawet pierś w szeregu „aliantów walczących z nazistami”. Ci, którzy wymyślili zbliżający się gdański cyrk i którzy zgodzili się, by miasto tak uczciło rocznicę wybuchu wojny, zasługują na honorowe obywatelstwo Niemiec. Zapewne rozpiera ich duma.
A przecież 1 września Niemcy po wsze czasy powinni sypać głowy popiołem i przenigdy na polskiej ziemi w rocznicę rozpętania przez ich naród (tak, naród) wojny nie powinni spotykać się z jakimkolwiek relatywizowaniem odpowiedzialności za podpalenie świata. Radosne tańce i „świętowanie” do dziś nawet nie przyszłoby mi do głowy.
Właśnie po to, byśmy nie zapomnieli, co się wydarzyło 80 lat temu. I by nigdy się to nie powtórzyło. Aleksandra Dulkiewicz tego nie rozumie. I chyba już nigdy nie zrozumie. Jedyne, co może ją zatrzymać, to sprzeciw mieszkańców Gdańska. Bo zakładam, że im ten obłęd jednak przeszkadza. Choć trochę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/457201-radosne-tance-1-wrzesnia-to-wymarzony-scenariusz-dla-berlina