Nie, nie będziemy się głowić, czy to już odpłynęło wraz z… np. wraz z tzw. społeczeństwem masowym, a jeszcze bardziej wraz z nowymi technologiami. Nie chcemy też wchodzić w dyskusje typu: Czy umasowienie dostępu do sztuki – płyty CD, empetrójki, spotifaje – bezpowrotnie nie rozmazało granicy separującej kulturę wysoką od niskiej?
Definiowane według złożoności
Można próbować wskazać kryteria odróżniające kulturę wysoką od form innych („niższych”). Na przykład wskazując na złożoność. Melodie diskopolowe w odróżnieniu od symfonii Beethovena bez wątpienia są mniej złożone. By rozumieć, ogarniać, przeżywać to, co prostsze wystarczą mniejsze kompetencje kulturowe. Potrzeba mniej skupienia i wysiłku. Mniej samodyscypliny.
Może w tym ostatnim punkcie leżało społeczne znaczenie kultury wysokiej – w przyuczaniu elit i grup aspirujących do elity – do wysiłku związanego z przyswajaniem tego, co szlachetne i głębokie. Może.
Twórcy destruktorzy
Co w ramach dyskursu kultury wysokiej jest obecnie najczęściej wyrażane, do jakich wartości nawiązuje współczesna sztuka wysoka? Dlaczego tak obsesyjnie przywoływane jest hasło „swobody i wolności twórczej”?
Piotr Bernatowicz, szef Polskiego Radia Poznań, ale także historyk i krytyk sztuki na jednej z sesji katowickiej konwencji programowej PiS powiedział, że sztuka wysoka i sztuki wizualne „stały się miejscem katastrofy i szerzenia postaw, które są absolutnie bardziej destrukcyjne niż kultura popularna (…). Teatr i sztuki wizualne są miejscem, gdzie dokonywane są najgorsze eksperymenty, przykładem festiwal Malta” (cytat za jednym z tygodników).
Trudno się z tym nie zgodzić. Co dziś można obejrzeć w wielu galeriach? Co promują centra sztuki współczesnej, jakiego typu spektakle dominują w teatrach? Komu jeszcze przeszkadza, że miejsce twórców zajmują celebryci? Czy ważne jest „co” mają do powiedzenia, czy bardziej ekscytuje „jak”?
Skandale prawie już nie skandalizują.
Twórczość i ład
Wśród swoich licznych ról sztuka od wieków pełniła także rolę swoistego wentyla bezpieczeństwa. Dawała względnie kontrolowany upust emocjom, próbowała nie tylko uchwytywać niewyrażalne, pomagała akceptować skomplikowaną naturę ludzką. Ale także była szkołą samokontroli i powinności elit.
Sztuka wysoka wyznaczała kanony, porządkowała symbole, pełniła rolę wzorotwórczą. Przekazywała kody kulturowe pokazujące, jak pogodzić nieokiełznaną naturę ludzką z ładem społecznym. Dlatego, przez wieki kultura wysoka liczyła się z istnieniem archetypów. A dziś? Ćwiczy ich demontaż.
Tabu archetypów…
Oczywiście, nie tylko kultura wysoka jest odpowiedzialna za demontaż archetypów. Archetyp matki albo archetyp ojca; do destrukcji tych pierwowzorów przyczynia się rozwój technologiczny, dający coraz większe możliwości manipulowania naturą ludzką. Archetyp domu (ogniska domowego) coraz słabiej broni się w świecie mobilności i migracji.
Czy archetyp Hioba (niezawinionego cierpienia) ma w ogóle rację bytu w świecie, który oferuje środki znieczulające nawet najmniejszy ból?
Dlaczego jednak, kultura wysoka, czyli bardziej refleksyjna, miast bronić fundamentalnych pojęć przez tysiąclecia stanowiących podwaliny człowieczeństwa, podczepia się bezrefleksyjnie pod samobójczy strumień zmian?
Anachroniczni wyzwoliciele
Mamy hipotezę. Mówi ona, że wielu twórców „wysokich” jest niemiłosiernie zacofanych. W istocie pozostali oni w wyzwoleńczych klimatach sztuki z końca wieku XVIII (Rewolucja Francuska), wieku XIX (ruchy robotnicze), co najwyżej wieku XX (ruchy narodowo-wyzwoleńcze). To były czasy zwalczania władzy autorytarnej, przeciwstawiania się cenzurze i stagnacji, ograniczeniom szerszego dostępu do wiedzy. Tymczasem odgrywanie wyzwoleńczych ról w czasach kryzysu demokracji liberalnej, to po prostu nienadążanie za epoką i niezdolność odczytywania najnowszych znaków czasu.
Katarzyna i Andrzej Zybertowiczowie
Tekst ukazał się w Sieci nr 29/2019.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/456816-samobojcza-wysokosc