Wizyty w Polsce nowej przewodniczącej Komisji Europejskiej nie należy uznawać za zwyczajny kurtuazyjny gest, ale przynajmniej za dowód na to, że pewne interesujące furtki związane z nowym rozdaniem (politycznym i personalnym) w Brukseli zostały otwarte. Coraz więcej płynie zresztą sygnałów, o których ciekawie napisał Marek Pyza - świadczących o tym, że z tym rządem, z tą ekipą w Warszawie będzie trzeba się dogadać, bo zostaje na dłużej.
Wracając do wizyty Ursuli von der Leyen w Warszawie, było to spotkanie interesujące - i to nie tylko w zakresie dyskusji wokół kształtu nowej Komisji Europejskiej. Ale zanim o tym, kilka słów o kandydaturze Krzysztofa Szczerskiego. Kilka tygodni temu osoba całkiem nieźle poinformowana o codziennych pracach w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego przekonywała mnie, że minister Szczerski na stanowisko w NATO szans nie ma (bo dogadany jest już Rumun), a cała sprawa to niemal wyłącznie etap prekampanii przed wyborem polskiego kandydata na komisarza. Szczerze mówiąc wzruszyłem wtedy ramionami, ale dzisiejszy scenariusz zdaje się potwierdzać przynajmniej logiczny ciąg, jaki przewidział wówczas mój rozmówca.
Czy kandydatura Szczerskiego oznacza, że będzie on polskim komisarzem? To wcale nie jest pewne. Ostateczną decyzję w tej sprawie podejmie bowiem Parlament Europejski, gdzie większość posłów (co zresztą pokazały wybory w ramach poszczególnych komisji) nie jest przesadnie przychylnie nastawiona wobec polityków PiS. Dodatkowym czynnikiem, który może działać na niekorzyść Szczerskiego jest dość powszechne poczucie wśród przedstawicieli Parlamentu Europejskiego o tracącym prestiżu i braku wpływu na rzeczywistość (co przejawiło się choćby przy porzuceniu formuły Spitzenkandidaten przy wyborze władz instytucji unijnych). Mówiąc wprost: w PE jest przynajmniej kilka wpływowych środowisk, które mogą po prostu odbić sobie przy takich kandydatach jak minister Szczerski niepowodzenia, rozczarowania i uprzedzenia. Zdaje sobie z tego sprawę i sam zainteresowany, i polski rząd, który ma w zanadrzu także i plan B.
Ale zakładając, że przesłuchania Szczerskiego - autora arcyciekawej książki „Utopia Europejska”, która pewnie będzie teraz uważnie czytana - przed odpowiednimi komisjami w PE pójdą nieźle i jego kandydatura nie upadnie podczas głosowania, to i tak kluczowe pytanie dotyczy obszaru, jakim w ramach nowej Komisji Europejskiej zajmowałby się polski komisarz.
Staramy się o te teki, które związane są ze strategicznymi celami UE. Chodzi o kwestie gospodarcze, a także dalszej integracji w dziedzinie gospodarki. Chcemy dokończenia budowy wspólnego rynku, także na polach rynku cyfrowego. Jaka będzie to teka? Przewodnicząca von der Leyen musi teraz podzielić wszystkie portfolia między przedstawicieli poszczególnych krajów, ale to, jak KE będzie wyglądała, będzie uzgadniane w toku negocjacji. Rynek cyfrowy może być połączony z innowacjami czy badaniami i rozwojem. To, jaki będzie kształt tych tek, to wypadkowa priorytetów wskazanych przez KE oraz listy kandydatów ze wszystkich krajów UE
— wskazywał Paweł Jabłoński (z departamentu projektów międzynarodowych w KPRM) w radiowym poranku Siódma9.
Wróćmy teraz do spotkania Morawieckiego z von der Leyen. Spotkania, które trwało zresztą dwa razy dłużej niż było zaplanowane. Polski premier z szefową Komisji Europejskiej znaleźli między innymi wspólny język co do sprawy transformacji energetycznej i specjalnego funduszu, który rekompensowałby takim krajom jak Polska zmiany w źródłach energii (w naszym przypadku - odejście od węgla). O funduszu tym otwarcie mówi von der Leyen, ale otwartym jest też pytanie, jak duży (finansowo) będzie to fundusz, i jaka będzie jego formuła: czy w ramach unijnego budżetu, czy jakiejś innej furtki.
Nawiasem mówiąc, samo spotkanie rozpoczęło się od zabawnego incydentu, gdy von der Leyen nieco przestraszyła się szklanej podłogi w Kancelarii Premiera.
Gdyby miało się okazać, że sprawy pójdą w kierunku, w którym jedna z tek w Komisji Europejskiej będzie miała w swoim zakresie obowiązków wspomniany fundusz, to warto byłoby powalczyć właśnie o stanowisko tego konkretnego komisarza. Na horyzoncie wciąż tli się kwestia komisarza ds. energii (tu jednak upór i opór są spore po ostatnim wecie Warszawy) czy konkretów gospodarczych. Na dziś jednak trudno powiedzieć, jak miałoby to wyglądać w praktyce, bo von der Leyen nie jest jeszcze pewna kształtu poszczególnych tek w Komisji Europejskiej.
To zresztą ciekawe, że przewodnicząca Komisji Europejskiej formuje swoje administracyjno-polityczne zaplecze z dość dużym dystansem wobec dotychczasowych urzędników. Wokół Niemki są raczej zaufani ludzie z niemieckiego MON, co oczywiście może ulec zmianie wraz z biegiem czasu. Ale i tutaj jakiś rodzaj nowego otwarcia (choćby na poziomie dyrektorów i osób odpowiedzialnych za bieżące, codzienne sprawy) może być dla Polski szansą. Tym bardziej, że von der Leyen wydaje się być dość mocno zainteresowana kwestiami, które w Polsce są pierwszoplanowe, a które nie są traktowane w Brukseli jako stricte polityczne, a jeśli już, to z tłem… lewicowym. Chodzi między innymi o kwestię uszczelniania systemów podatkowych w poszczególnych krajach unijnych - a akurat w tej sprawie Polacy - z szefem rządu na czele - mają kilka asów w rękawie. Byłoby to doprawdy przewrotnym uśmiechem losu, gdyby do umysłów lewicowych polityków w UE udało się premierowi Morawieckiemu dotrzeć za sprawą skutecznej polityki w zakresie walki z wyłudzeniami VAT w Polsce.
Przytaczam wszystkie te mniej lub bardziej kruche tropy, a czasem nadzieje polskiej strony (a jest ich rzecz jasna więcej), by pokazać, że opowieści o kompletnej izolacji, braku wspólnego mianownika i wyrzucenia Polski na margines są opowieściami kategorii politycznych kalek i propagandowych wrzutek. Co oczywiście nie oznacza, że premier i polscy dyplomaci wywalczą teraz najlepszą tekę w KE i zaczną trząść Brukselą i całą wspólnotą unijną. Niemniej jednak rozpoczęła się interesująca gra, w której Warszawie nie brak argumentów i mocnych kart w ręku. Jak zostaną one wykorzystane, to jeszcze inna sprawa, ale już dziś widać, że upór przy blokadzie kandydatury Fransa Timmermansa przyniósł szereg dobrych zmian, a przynajmniej sporych na nie szans.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/456570-von-der-leyen-u-morawieckiego-czyli-gra-ruszyla-na-dobre