Polskie oświecone elity mają zapał tylko do pouczania innych i przypisywania im własnej niewiedzy, niemocy, nieetyczności.
Przeczytałem wywiad udzielony portalowi wyborcza.pl przez prof. Radosława Markowskiego, socjologa i politologa, tylko dlatego, żeby sprawdzić, co ten popularny w kręgach opozycji przedstawiciel nauk społecznych rozumie z polskiej rzeczywistości i jaki aparat pojęciowy oraz jaką metodologię stosuje do jej badania. Niestety nie znalazłem nic, co by wyróżniało profesora od średnio bystrego licealisty czy mającej orientację w bieżących wydarzeniach gospodyni domowej. Prof. Markowski podzielił sobie polską politykę wedle prostego manichejskiego schematu, gdzie zło to PiS i Jarosław Kaczyński, a dobro to opozycja, z tym, że czasem ma kłopoty z uzewnętrznieniem tego dobra, bo nie bywa dostatecznie bystra. Specjalne miejsce po stronie zła zajmuje zaś Kościół katolicki z episkopatem na czele. Zasadniczy podział etyczny wyznacza też podział epistemologiczny. Źli są zatem jednocześnie głupi i ciemni, czyli nic nie wiedzą i niczego nie rozumieją, zaś dobrzy – oświeceni, czyli rozumieją, choć czasem się zacinają. Na to nakłada się podział estetyczny, czyli dobrzy są ładni, a źli – ohydni. Gospodyni domowa lepiej by tego nie ujęła, przy całym szacunku dla gospodyń domowych.
Oto próbka wiedzy prof. Radosława Markowskiego. „Myśmy pozwolili na to, by w XXI wieku istniała instytucja, która socjalizuje do pogardy dla nauki, pogardy dla przyczynowości, pogardy dla osiągnięć medycyny. I gdyby racjonalny oświecony człowiek z tą instytucją na przestrzeni wieków nie walczył, to nadal byśmy brednie opowiadali o płaskości Ziemi i o innych cudach. Najtęższe umysły były palone na stosach”. Owa instytucja to oczywiście Kościół i nie socjalizuje do niczego, co mu „belwederski” profesor insynuuje. Gdyby żył prof. Leszek Kołakowski, bez wątpienia dla Radosława Markowskiego wielki autorytet naukowy, to by socjologa i politologa oświecił, że Kościół nie neguje żadnych osiągnięć współczesnej fizyki, astrofizyki, astronomii, chemii czy biologii i medycyny. Zatem płaskie może być co najwyżej wyobrażenie Markowskiego o tym, jaki jest stosunek Kościoła do nauki. A jego opinie na ten temat są zwykłymi bredniami.
Przeciętni księża nie znają oczywiście dorobku współczesnych nauk ścisłych i przyrodniczych, ale nie ma o tym zielonego pojęcia także „belwederski” profesor nauk społecznych Radosław Markowski, czemu sam daje wyraz. Gdyby miał choć blade pojęcie, wiedziałby na przykład, jak wielką rolę odegrał w fizyce i astronomii belgijski ksiądz Georges-Henri Lemaître. Wiedziałby, że to Lemaître’owi nauka zawdzięcza hipotezę Wielkiego Wybuchu, kosmologię relatywistyczną, zastosowanie mechaniki kwantowej w kosmologii czy badania promieniowania tła (reliktowego). Nikt z powodu tych okryć księdza Lemaître’a nie cenzurował, nie uciszał, a tym bardziej nie palił na stosie. Wręcz przeciwnie, już w 1940 r. został on członkiem Papieskiej Akademii Nauk i był nim do śmierci w 1966 r., od 1960 r. będąc jej prezesem. I pracował w tej akademii razem z takimi fizykami jak Paul Dirac, Age Niels Bohr, Stephen Hawking, Rudolf Mößbauer, William D. Phillips, Charles Hard Townes, Claude Cohen-Tannoudji czy Carlo Rubbia (prawie sami nobliści).
Nie polecam prof. Markowskiemu książek ściśle fizycznych czy matematycznych, bo i tak nic by z tego nie zrozumiał. Ale o relacji nauka - Kościół i Watykan mógłby się czegoś dowiedzieć z popularnonaukowych prac księdza profesora Michała Hellera. W nich też jest sporo wzorów i matematyki, ale Markowski mógłby je pominąć. Może wtedy nie opowiadałby bredni o płaskiej Ziemi czy pogardzie dla nauki i przyczynowości. Zatem może to nie Kościołowi, tylko prof. Markowskiemu „potrzeba jak wody i tlenu Oświecenia 2.0” (sama nazwa jest okropnie pretensjonalna i pensjonarska, ale niech tam). Wtedy może przestałby opowiadać głupoty o tym, co jest „kolebką i podstawą tego defetyzmu, fatalizmu, że wszystko jest gdzieś tam postanowione, a ty mały człowieczku masz się ukorzyć”. Można by profesora zapytać, co ma piernik do wiatraka, ale właściwie szkoda czasu.
Jak wygląda analiza polskiej rzeczywistości w wydaniu „oświeconego” prof. Radosława Markowskiego? Krótko – prosto. Kościół wciska ciemnotę, bo taka jego rola, ale dlaczego jest na to „ciche przyzwolenie państwa”, co jest oczywiście „hańbą”. W efekcie mamy zamieszki w Białymstoku, gdyż „jesteśmy krajem, który jest w sensie kulturowo-obyczajowym absolutną peryferią, by nie powiedzieć grajdołem Europy”. To ulubiona śpiewka „oświeconych”, którzy są oczywiście centrum Europy i Parnasem. Problemem jest to, że Europa o tym nic nie wie. I może lepiej, bo by się wydała jakość oświecenia takich tuzów jak prof. Markowski.
Państwo mogłoby rozwiązać problem pacyfikując ciemnotę tworząca grajdoł, ale najwyraźniej nie chce. Bo „gdyby państwo chciało, to oczywiście ma siłę i możliwości, (…) by zrobiło też pewnego rodzaju pokazową reakcję na takie chuligańskie wybryki”. Państwo powinno wprawdzie wszystkich obywateli traktować równo i sprawiedliwie, ale przecież grajdoł na to nie zasługuje. Dlatego trzeba bronić tylko awangardy i oświeconych. Bo grajdoł, „którego Kościół katolicki i ci częściowo zagubieni, manipulowani ludzie bronią, to jest świat, który odchodzi. On ma takie ostatnie podrygi. To znaczy on próbuje jeszcze coś poszturchać, pokrzyczeć, ponawoływać, ale proces jest nieodwracalny”. Czyli dla ciemnoty z grajdołu nawet fizycznie nie ma miejsca na tym świecie. Jak widać, to demokracja pełną gębą.
Ten grajdoł zawdzięczamy „zjednoczeniu się pewnego rodzaju myśli politycznej tego pana z Żoliborza, który gdzieś tam przestał czytać o świecie. On jest gdzieś w końcówce XIX, początku XX wieku. Takie jest jego wyobrażenie na temat tego, jak się współcześnie robi politykę, jakie alianse są nam potrzebne. Czy rzeczywiście idea Trójmorza jest czymś w ogóle realnym?”. Uwagi prof. Markowskiego o płaskiej Ziemi raczej jego wskazują jako tego, kto przestał czytać (a może nigdy nie czytał tego, co trudniejsze, czyli np. prac z fizyki i matematyki) i jest „gdzieś w końcówce XIX wieku”. Ale rozstawia innych po kątach, bo jako nominalnie „oświecony” wie, co kto zna, rozumie i potrafi. A już naprawdę zabawne jest pouczanie w kwestiach praktycznej polityki kogoś, kto ją bardzo skutecznie kształtuje od 30 lat przez kogoś, kto nie ma o tym zielonego pojęcia i nigdy na nic w polityce nie miał wpływu.
Zaskakująca jest też wiedza, poparta „sygnałami z różnych dziedzin”, czyli bardzo naukowymi dowodami, że „od dwóch lat umieramy dużo szybciej niż poprzednio. Po raz pierwszy od chyba trzydziestu lat będziemy mieli obniżenie długości życia Polaków”. Czytaj: PiS wykańcza Polaków. A gdy dodać do tego, że „nigdy w ostatnich trzech dekadach Polska nie była tak zmarginalizowana w decyzjach w najważniejszej organizacji, do jakiej należy”, można się pochlastać. A przecież „Polska miała szansę być czwartą siłą w Europie”. Ciekawe, dlaczego nią nie została za oświeconych rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz, gdy byliśmy ponoć w centrum i wszystko mogliśmy? Oczywiście wszystko to „jest właśnie konsekwencja geniusza z Żoliborza”. Takie odkrycie, to nawet gospodyni domowa uznałaby za duży obciach.
Powiada oświecony prof. Markowski, że „tenże człowiek z Żoliborza jeździ po Polsce i mówi: ‘Więcej polskości, więcej Polski’. A jest wręcz odwrotnie - potrzebujemy więcej świata i więcej Europy. Dlatego że - tak jak tu siedzimy - gdybyśmy się rozejrzeli: jaką komórkę ja odłożyłem, przed jakimi kamerami siedzimy, do jakich samochodów wsiadamy, jakie leki w aptece kupujemy, jakiej produkcji jest tomograf komputerowy, który ratuje nam życie”. I okazuje się, że „99 proc. rzeczy, które są, przyszły do nas skądinąd”. To bardzo surowa samokrytyka, bo zdaje się, że to tacy jak „belwederski” profesor Markowski są odpowiedzialni za naukę w Polsce. No to zapytajmy, co w tej sprawie zrobił prof. dr hab. Radosław Markowski. Popsioczył w stylu gospodyni domowej? Zaprawdę wielkie to osiągnięcie. Niestety takie są te polskie oświecone elity. Ale ile mają zapału do pouczania innych i przypisywania im własnej niewiedzy, niemocy, nieetyczności. Szkoda gadać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/456191-polskie-oswiecone-elity-maja-zapal-tylko-do-pouczania-innych?wersja=mobilna