„Faszyści atakują” donosi „Gazeta Wyborcza” po zajściach Białymstoku, gdzie doszło do aktów agresji ze strony chuliganów, szukających mocniejszych wrażeń wobec uczestników Parady Równości.
Marsz środowisk LGBT zgromadził około 1000 osób, osób uprawiających homo propagandę. Spotkało się to z agresją aktywnych przeciwników homo propagandy. Przekaz o tym, że chuligani są inspirowani przez kler katolicki poszedł w świat. Paradę zatem można uznać za udaną. Po tych zajściach oczywiście w mediach liberalnych histeria antyklerykalna i antynarodowa. Ci chuligani to dowód na wstecznictwo ciemnotę polskiego narodu, który nie chce przyjąć europejskich standardów. Chuliganów rzecz jasna w Anglii czy w Niemczech nie ma. Tam wszyscy grzeczni i kulturalni. Ci polscy chuligani to oczywiście reprezentacja całego narodu polskiego. To żywy dowód nietolerancji i faszyzmu.
CZYTAJ WIĘCEJ: Bardziej przewrotnie się nie da! Stasiński w „GW”: „Faszole”, „naziole”, kibole – ośmielani przez władzę i księży – są niemal bezkarni
Te przejawy zła, nota bene sprowokowane, dają pole do zachłyśnięcia się własną moralną słusznością i zapisania się do rewolucyjnego ruchu walki ze złem świata. To zło należy pokonać przez ukazanie hipokryzji starego świata. Pasja z jaką środowiska LGBT uprawiają nauczanie narodu wskazuje na para-religijne motywacje. Chodzi nawracanie ciemnych. Ten ruch wyzwolenia seksualności z rygorów tradycji religijnej jest rewersem religii przeżywanej na sposób fundamentalistyczny. Radykalni lewacy mają wiele wspólnego z fundamentalistami. A konflikt o takiej wręcz religijnej głębi zapowiada nieszczęścia. Chuliganów pomińmy, bo ta chuliganeria, która nie aspiruje do bycia kimś innym niż jest. Są ciemne siły obecne w każdej społeczności, które trzyma na uwięzi przymus i siła sprawnego państwa.
Aktywiści LGBT to co innego. Radykalne dobro na tle radykalnego zła chuliganów i ich niewidocznych promotorów? Otóż tak oczywiście nie jest. Tak chcą się aktywiści jawić w mediach i we własnych oczach, ale to pozór. Reprezentują niebywały stopień ignorancji powodu ideologicznego zaczadzenia. Śnią oni na jawie, zmuszając innych, do przeżycia patologicznego snu o zniesieniu wszystkich różnic antropologicznych. Takie ma być zwieńczenie komunistycznej rewolucji. Chodzi o wyeliminowanie ze świata sprzeczności, co oznacza likwidację wszystkiego, co dzieli. A zatem mają zniknąć narody, religie, a na końcu różnice płciowe. Taki zamysł jest przywłaszczeniem sobie prerogatyw Boga Ojca. W Boga co prawda nie wierzą, ale wydaje im się, że Bóg poprzez nich działa, choć tego tak nazwać nie byliby skłonni. Za sprawą tej bardzo religijnej sekty bez Boga, transcendencja staje się immanencją. Stąd obsesja antyklerykalna. To jest bardzo niebezpieczna sekta, bo wywołuję nową wojnę religijną.
Żeby prościej wyłuszczyć o co mi chodzi, odwołam się do historii, do momentu kiedy rodziła się w Europie myśl liberalna, demokratyczna. Był to przełom XVII/XVIII wieku. Ktoś może mi zarzucić, co mają zajścia w Białymstoku wspólnego z wojnami religijnymi? Otóż coś mają. Myśl liberalna, która projektuje świat wolnych ludzi rodziła się w opozycji do systemu feudalnego, do systemu arystokratycznego. Mieszczaństwo bogacąc się, uwalniało się spod władzy króla. Ale myśl liberalna rodziła się jeszcze w relacji do jednego faktu, który nie jest uświadamiany, a mianowicie do strasznych wojen religijnych XVI i XVII wieku. Wówczas katolicy i protestanci mordowali się z pasją równą nienawiści Tutsi i Hutu. Otóż myśliciele tworzący liberalną myśl, ale także praktyka społeczna powodowały, że nie można było przejść obojętnie obok krwawej lekcji jaką przyniosły wojny religijne. Jaka to była lekcja? Otóż zdano sobie sprawę, że to co prywatne, intymne nie może podlegać politycznej obróbce, bo nigdy nie będzie konsensusu w pewnych istotnych dla człowieka kwestiach, związanych z jego życiem prywatnym. W tej materii ludzie zawsze będą się różnić. Nie będzie zgodności co do obyczajów, koncepcji wychowania dzieci, religii. Można teraz do tego dorzucić współczesny problem ekspozycji seksualności. Otóż są pewne dziedziny ludzkiego życia które są zapalne, konfliktogenne nie dlatego, że ludzie są zwykle źli, tylko dlatego, że tak już jest. Nauka z tego płynie taka, że to co prywatne trzeba z gry politycznej wycofać, jeśli chce się uniknąć wojny domowej, wojny religijnej. Nieprzypadkowo bolszewicy w pierwszej fazie przeprowadzili wielką rewolucję obyczajową, aby zniszczyć więzi. Tę praktykę kontynuują środowiska LGBT. W świetle tego, co wyżej powiedziane nie dziwi, co dzieje się w Białymstoku. Rewolucyjna pasja „nawiedzonych religijnie” aktywistów LGBT może doprowadzić w końcu do panowania ideologii likwidującej antropologiczne różnice. Utrwalaniem zaś jej będą się zajmować rozbudowywane intensywnie struktury jakiegoś nowego KGB albo SB. Na tym podole łez wszystko jest możliwe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/456182-faszysci-i-lgbt