W opinii licznych komentatorów imponujące zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości w majowych wyborach europejskich było w dużej mierze wynikiem oburzenia na agresywną politykę lewicy i środowisk LGBT w sferze światopoglądowej. Profanacje ikony Matki Bożej Częstochowskiej, profanacje Najświętszego Sakramentu oraz zamiar seksualizacji małych dzieci zmobilizowały wyborców „milczącej większości” w stopniu dotąd nieznanym. Polacy poczuli się zagrożeni, uznali, że ktoś chce brutalnie wejść w ich życie, narzucając obce wartości, ograniczając wolność.
Błędem byłoby jednak sądzić, że kampania majowa stworzyła uniwersalny mechanizm polityczny, że każdy konflikt wokół spraw światopoglądowych, wokół ideologii LGBT będzie premiował rządzącą prawicę. Tak nie jest i nie będzie, wszystko zależy od kontekstu.
W maju najważniejsze było to, że Polacy poczuli się zagrożeni. To strona lewicowa była agresorem, który z butami wszedł w sferę prywatną milionów ludzi. To tamta strona wysłała parę komunikatów pachnących totalitaryzmem, zwłaszcza w odniesieniu do dzieci. To aktywiści LGBT uderzyli we wciąż żywe sacrum religijne Polaków. To był klucz do sytuacji.
Nie ma żadnej gwarancji, że tak będzie zawsze, tym bardziej, że szczegółowe badania w sferze światopoglądowej nie są dla prawicy tak korzystne jak wielu zdaje się sądzić. Tę sprawę można wygrywać, ale trzeba grać mądrze, rozważnie, nawet ostrożnie. Trzeba dobrze zważyć co, kiedy i jak. Bo sprawa - z punktu widzenia politycznego - nie jest prosta.
Jeśli prawica pozwoli lewicy na postawienie się w roli ofiary - co jest jej wyraźnym celem - może przegrać wybory, i to właśnie na tym polu, na którym wygrała w maju. Jeśli przestanie komunikować obronę prawa Polaków do życia w wolnym kraju, prawa do zachowania tradycji, a zacznie komunikować - nawet nieświadomie - agresję i przesadną ofensywność, to znajdzie się w defensywie. W tej sferze nastroje społeczne są, moim zdaniem, dość labilne. Chodzi oczywiście o nastroje tych grup wyborców, którzy decydują o utrzymaniu władzy bądź klęsce.
Klucz jest więc prosty: mocna i jednoznaczna obrona normalności - tak. Ale jednocześnie: trzeba bardzo uważać, by nie wytworzyć wrażenia, że idzie się dużo dalej, bo to może przynieść gorzkie rozczarowanie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/456030-spor-z-lgbt-to-nie-jest-uniwersalny-przepis-na-sukces-pis