Angela Merkel skończyła wczoraj 65 lat. Na podsumowanie jej politycznej kariery trochę za wcześnie, ale po raz kolejny kanclerz Niemiec udowadnia, że jedni robią plany, a ona po prostu robi… co chce.
Niby szefem Komisji Europejskiej miał być Frans Timmermans, niby wszystko było już zaklepane w wąskim gronie, niby Merkel poparła jego kandydaturę na następcę Jeana Claude’a Junckera, jednak lepiej zorientowani wiedzą, że była to jedynie taktyczna zagrywka. Pani kanclerz nie była zwolenniczką Holendra, wolała uniknąć pogłębienia niekorzystnych nastrojów we wspólnocie, narastających także wobec „dominujących” Niemiec, więc niby się zgodziła. Miała wszakże świadomość, że Timmermans wojujący z krajami naszego regionu nie przejdzie. Gdyby przypadkiem przeszedł, byłby to dowód na jej zdolność do zawierania kompromisów… W przedbiegach de facto odpadł Manfred Weber, proponowany przez bawarską CSU, siostrzaną partię Merkel (CDU). Niby chadecy zawsze razem, ale, gdy przychodzi co do czego, kanclerz, która nigdy nie zapomniała spiskowania przeciw niej m.in. czołowych polityków z Bayern, pokazuje, kto tu rządzi. I dalej: niby Niemcy są skonfliktowane z Francją, a w relacjach Merkel z prezydentem Emmanuelem Macronem skrzypi na całej linii, a tu - voilà, bitte sehr, proszę bardzo, kandydatura… jej koleżanki i protegowanej w rządzie federalnym Ursuli von der Leyen przeszła bez większych zgrzytów i oto, po raz pierwszy w dziejach unii „premierem” będzie… Niemka. Ba, cała Europa odetchnęła z ulgą, że uniknęła większego konfliktu, może nawet rozpadu…
A na tym nie koniec. Warto wiedzieć, że Leyen „przeszła” w głosowaniu przy sprzeciwie niemieckich socjaldemokratów z SPD, którzy… współrządzą Niemcami w koalicji z CDU/CSU. Tym samym za jednym zamachem ucięto łeb innej, kłopotliwej sprawie dla resortu obrony, którym kierowała faworyzowana „von der” przez panią kanclerz: przed Komisją Śledczą Bundestagu toczy się sprawa kontraktów Bundeswehry z firmą doradczą od… wizerunku, na co z państwowej kasy, czyli z pieniędzy podatników wydano w ubiegłym roku - bagatela… - 20 mln euro (dla porównania, w 2014r. ta sama firma skasowała za swe usługi dla Bundeswehry milion euro). Nawiasem mówiąc, Federalne Ministerstwo Obrony nazywane jest potocznie „Leyens Pannenministerium”, co w luźnym tłumaczeniu znaczy: „resort wpadek”. I dalej: na następczynię byłej już minister Leyen w swym gabinecie Merkel powołała nieco wcześniej protegowaną przez nią na stanowisko przewodniczącej CDU Annegret Kramp-Karrenbauer, i to wbrew jej wcześniejszym zapewnieniom, że nie zamierza obejmować żadnej rządowej posady.
Obietnice w polityce tak długo są ważne, jak długo są ważne… Być może Merkel asekuruje się na wypadek, gdyby, np. ze względów zdrowotnych, zmuszona była zrezygnować z funkcji kanclerza i oczyszcza drogę przed AKK, jak w skrócie nazywana jest w Niemczech nowa minister obrony.
Można rzec, Angie Merkel „über alles“. Jak coś niby nie wyjdzie, to niby przeprosi, i gra muzyka. Aktualnie trwają targi o obsadę unijnych komisarzy. Pani kanclerz wykazuje jak zwykle Handlungsfähigkeit - zdolność do działania , oraz Kompromissbereitschaft - gotowość do kompromisów. Dla dobra ogółu, ma się rozumieć.
Co zaś dotyczy spekulacji o przeniesieniu się Merkel do Brukseli i ewentualnym objęciu po Donaldzie Tusku stanowiska szefa Rady Europejskiej - po pierwsze, nie po to ulokowała polskiego premiera na tej posadzie, żeby go zastępować, a po drugie, w przeciwieństwie do wcześniejszych, warszawskich zarobków rzeczonego, jej kanclerska pensja wynosi 20 tys. 953 euro, a szefową rządu jest już czternaście lat, żaden to więc dla niej cymes. Teraz byle do końca kadencji… Na podsumowanie przyjdzie pora, tymczasem…
Alles gute zum 65 Geburtstag, Frau Merkel…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/455569-angie-merkel-uber-alles-kanclerz-robi-co-chce