Grzegorz Schetyna sądził, że jest najmądrzejszy i najsprytniejszy w całej wsi, a tu klops. Klopsa podłożyło Schetynie Polskie Stronnictwo Ludowe, zostawiając go z ręką w naczyniu nocnym. A przewodniczący PO nocnik przekazał Włodzimierzowi Czarzastemu.
I już nie było potrzeby zastanawiania się, czy to naczynie powinno też trafić do rąk Roberta Biedronia. To już może on sobie wyjaśnić z przewodniczącym SLD, jeśli obaj będą mieli ochotę. Czarzasty został wykolegowany, bowiem koalicja PO (Nowoczesnej trawionej właśnie w trzewiach PO nie warto wyodrębniać) tylko z SLD dokumentnie „upupiałaby” partię Schetyny jako lewicę, a przy odrobinie złej woli – lewicę postkomunistyczną.
Grzegorz Schetyna dostał od Władysława Kosiniaka-Kamysza fangę w nos, ale musiał się pozbierać i udawać, że nie było liczenia, a tylko się pośliznął na ringu. Wyszedł więc na konferencję prasową i obwieścił, że właśnie wymyślił polityczny patent na miarę Nobla (z fizyki, chemii bądź fizjologii lub medycyny). Ten epokowy wynalazek to koalicja obywatelska w wersji obywatelskiej, czyli bezpartyjnej. Formuła partyjna się przeżyła (wskutek fangi w nos, lecz tego nie wolno mówić), więc SLD może sobie iść rwać czereśnie, wszak to partia. Ale wszyscy obywatele i patrioci, społecznicy i eksperci oraz samorządowi demokraci będą mile widziani, skądkolwiek by pochodzili, nawet z partii, byleby nie była to cała partia ani jej szyld tudzież pieczątka.
Grzegorz Schetyna słowem nie pisnął, że właściwie został znokautowany, tylko obwieścił epokowy wynalazek. Już widzę kolejkę chętnych z całego świata, żeby kupić prawa do owego wynalazku. Nikola Tesla mógłby na pewno pozazdrościć. Nowa formuła jest świetna i świadomie wybrana, i to po milionie burz mózgów, miliardzie narad, bilionie eksperymentów, biliardzie konsultacji i trylionie case’ów. A mówiąc krótko, Schetyna mową ciała, choć nie mową z pomocą „paszczy” (© „Rejs”), przyznał, że został zrobiony w bambuko, ale sprawnie przekuje to w wielki sukces.
Skoro formuła jest nowa i wybitna, koalicja podwójnie obywatelska osiągnie to, co mogłaby osiągnąć koalicja partyjna szeroka jak z Lizbony do Władywostoku, a nawet osiągnie więcej. Czyli zdobędzie poparcie powyżej 38,5 proc. Można powiedzieć: всего хорошего, на работу! Jest tylko pewien drobny szczegół, czyli dlaczego ten wielki sukces jest taką klęską. Pewnie dlatego, że Grzegorz Schetyna chciał niegdysiejszych partnerów zrobić w bambuko, czyli wykorzystać ich i wyrzucić. I był przekonany, że są takimi niezgułami, iż się nie zorientują. Niestety się zorientowali. Przynajmniej ci z PSL, bo tym z SLD strach tak bardzo zagląda w oczy, że wszystko daliby sobie wmówić. Przez PSL nie będą jednak mieli okazji.
Jeszcze kilka dni temu Grzegorz Schetyna snuł sny o potędze i dodawał do nich sześciopak programowy (ciekawe, skąd w PO te ciągoty do piwnej nomenklatury?). Teraz zaśpiewał bardzo cienko, choć udawał, że to bas, a przynajmniej baryton. Koalicja podwójnie obywatelska nie jest bowiem receptą na zwycięstwo. Nie jest nawet przepisem na wygodne miejsce w opozycji. Jest sposobem na płacz i zgrzytanie zębów.
Miał być mercedes nówka, a wyszedł z tego 50-letni trabant. Ale nawet trabantem odpartyjniona PO, wzmocniona przez obywateli i patriotów, społeczników i ekspertów oraz samorządowych demokratów, dojedzie do sukcesu. Co Grzegorz Schetyna oznajmił z entuzjazmem porównywalnym do radości byłej posłanki PO Beaty Sawickiej podczas konferencji prasowej 17 października 2007 r. w Sejmie. Ale nie warto kpić, bowiem przyciśnięty do muru Schetyna będzie walczył jak ranny niedźwiedź. Do końca. Własnego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/455557-schetyna-zasluguje-na-nobla-z-fizyki-chemii-badz-fizjologii