Wiem, że obarczanie całego Parlamentu Europejskiego występkiem przeciwko Beacie Szydło jest pewnym nadużyciem, ale bez właściwej konstatacji kwitującej ten spór, trudno o dobrą ocenę stanu rzeczy. Dwukrotne odrzucenie jej kandydatury w trakcie ustalania przewodniczącego jednej z komisji jest świadectwem ideologicznej pleśni panoszącej się dziś w Strasburgu i Brukseli. To kolejny wykwit lewackiej wizji, której widmo coraz bezczelniej krąży nad Europą. Z przeprosinami Polski pospieszyła niemiecka kanclerz, głupio się pewnie zrobiło wielu europejskim parlamentarzystom widzącym cel w konsensusie partyjnych parytetów, ale z lewactwem trudno się rozmawia, a jeszcze trudniej ustalić z nim cokolwiek pozytywnego. Sens jego istnienia wciąż tkwi w tym samym – rozwalać wszystko po kolei, w szczególności jakiekolwiek przywiązanie do kulturowych, religijnych tradycji, dzięki którym Europa mogła przez wieki być zwierciadłem, w którym chcieli się przeglądać inni.
Wysadzane w powietrze są wszystkie kierunkowskazy, które tak precyzyjnie, odważnie i w zgodzie z intelektualnym rozpoznaniem poustawiali Ojcowie Założyciele. Dla Timmermansów, wcześniej Schulzów i ich wszelkiej maści pobratymców, dla wielu ich sprzymierzeńców, o zgrozo pochodzących także z Polski, honorowanie tradycyjnej rodziny, jej naturalnych nawyków, tęsknot, marzeń, honorowanie wielowiekowych tradycji jest tylko przyczyną do całkowitej zagłady tej spuścizny, bez względu na cokolwiek. I dlatego Beata Szydło tkwi temu nikczemnemu towarzystwu w atmosferze, niczym jakiś piękny pejzaż w oczach barbarzyńcy. To już nie tylko zemsta za niedopuszczenie Timmermansa za najważniejsze brukselskie biurko, to odwet za kilkukrotne wystąpienia w PE jako polska premier. Za przedstawienie tam polskich racji mających swe źródło w prawie rzeczywistym, a nie manipulowanym i obłudnym, które pozwala na coś jednym, a drugim nie. Druzgocące przemówienia Beaty Szydło, obrazujące moralność czołowych polityków Unii, jako coś, co w ogóle nie istnieje, zostały zapamiętane. A ponieważ po Europie porusza się już odczuwalnie wiatr naruszający dotychczasowy układ, trzeba jeszcze więcej arogancji, cynizmu, politycznych oszustw i prostackiej myśli. Dlatego właśnie uważam, że ten parlament nie wart jest tego, by Beata Szydło narażała się kolejny raz na odwet prostaków.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/455474-ten-parlament-nie-wartby-beata-szydlo-pelnila-w-nim-funkcje