Skręca mnie już od matactw, których wysłuchuję od tygodni ws. naboru do liceów. Zakłamani politycy robią sobie kampanię kosztem słabiej zorganizowanych uczniów i ich rodziców.
Za reprezentatywny przykład niech nam służy jeden z liderów warszawskiej PO Marcin Kierwiński. Wstawił on wczoraj dwa tweety, które wskazują, że albo kompletnie nie rozumie systemu rekrutacji, albo na plecach uczniów obłudnie próbuje zbijać kapitał polityczny.
Co my tu mamy? Lament, że „3200 uczniów nie dostało się do żadnej z wybranych szkół”, a 25% z nich ma świadectwo z biało-czerwonym paskiem (na marginesie podkreślam: BIAŁO-CZERWONYM, Panie Pośle, jak na polskiej fladze – łatwo zapamiętać). Co z tego wynika? Niestety tyle, że uczniowie ci najprawdopodobniej przeszarżowali i uznali, że mogą się kształcić tylko w najlepszych szkołach. A tam trafili jeszcze lepsi od nich. Nie tylko z paskami (biało-czerwonymi), ale i wyższą średnią, wygranymi olimpiadami, wzorowo napisanym egzaminem, dodatkowymi punktami za wolontariat etc. (za pasek dostaje się dodatkowe tylko 7 punktów na 200 możliwych – czy poseł Kierwiński o tym wie?!).
Kto im wmówił, że są mistrzami świata, którzy bez problemu dostaną się do wymarzonej szkoły? Dlaczego nie dopisali do swojej listy liceów z nieco dalszych miejsc w rankingu – zwłaszcza że prezydent Trzaskowski dał im taką możliwość?
Widocznie na rynku są lepsi od nich. Może to być przykre, ale rodzice winni byli przygotować na to swoje pociechy i pomóc im skonstruować listę szkół z głową, a nie ślepo wierząc w geniusz dziecka.
Za chwilę mamy drugi etap rekrutacji i ci wzorowi nieszczęśnicy znajdą swoje miejsca (również w szkołach z góry rankingu). Biadolenie o chaosie się skończy.
A co by było, państwo z Platformy, gdyby wszyscy uczniowie dostali się do wymarzonych szkół? Te z końca rankingu (dotyczy to też wielu techników, „ekonomików”, zawodówek) świeciłyby pustkami, trzeba by było je zamknąć, a nauczycieli wyrzucić na bruk. O taką oświatę walczycie?
I jeszcze jeden tweet podany dalej przez Kierwińskiego. Wiele osób umieszcza w mediach społecznościowych takie zdjęcia z podobnym komentarzem. Świetnie ilustruje to istotę manipulacji:
Czy było fizycznie możliwe, by proporcje przyjętych i nieprzyjętych były inne? Oczywiście że nie (chyba że w przypadku najgorszych szkół w mieście). Jeśli Rafał Trzaskowski dał uczniom możliwość zapisania się „na zapas” do dowolnej liczby szkół (to akurat była słuszna decyzja i dziwię się, że radni PiS ją krytykują), młodzież z tego skwapliwie skorzystała. A zatem jeśli każdy wybrał, powiedzmy, 10 szkół (a byli tacy, którzy wpisywali sobie dobrych kilkadziesiąt), lista nieprzyjętych jest duuuużo dłuższa. To wynika z matematyki, na poziomie podstawówki. Nie trzeba kończyć renomowanego liceum, by to pojąć.
Mój syn nie miał świadectwa z biało-czerwonym paskiem, nie był laureatem olimpiad, nie napisał egzaminu na 100 proc. A jednak bez problemu dostał się do liceum. W czym był lepszy od tych asów z paskami na świadectwach i ich rodziców, za którymi ujmuje się Kierwiński? W tym, że dostosował się do systemu rekrutacji. Nie wybrał szkół z pierwszej dziesiątki rankingu, ale aplikował również do tych ze środka stawki. Dziś ma już spokojną głowę i może skupić się na wakacjach.
Rozumiem nerwy rodziców, których dzieci wciąż walczą o licea. Ale muszą po pierwsze uzbroić się w cierpliwość, a po drugie, zrozumieć, że sami są sobie winni.
Pomijam już fakt, że całemu zamieszaniu wyolbrzymianemu dziś przez PO jest winna ona sama,a dokładnie jej filary. Gdyby bowiem Jerzy Buzek nie zafundował nam absurdalnej reformy wprowadzającej gimnazja, dziś nie gimnastykowalibyśmy się z jej odwracaniem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/455394-chaos-w-szkolach-moze-niech-rodzice-uderza-sie-w-piersi
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.