Opozycja ma problem sama ze sobą, więc trzeba szukać tematów zastępczych. Rekrutacja do szkół średnich stała się więc okazją, by powtarzać hasła o „katastrofie”. Jednak poseł PO-KO Marcin Kierwiński przebił wszystko i chciałby… dymisji całego rządu. Tymczasem wiceminister edukacji narodowej poinformowała, że swoje miejsce w szkołach znalazło już 90 proc. uczniów.
CZYTAJ TAKŻE: Nie mieli skrupułów podczas strajku. Teraz myślą się o uczniach? ZNP chce „rozwiązania problemu” rekrutacji do szkół średnich
Minister Edukacji powiedział właśnie, że „nie widzi poważniejszego problemu z rekrutacją do szkół.” Człowiek, który nie dostrzega takiego dramatu i bałaganu nie powinien być ministrem
– oburzał się Marcin Kierwiński na Twitterze.
Efekt PiS w edukacji w Warszawie: - 3200 uczniów nie dostało się do żadnej z wybranych szkół, - 25% pośród nich ma świadectwo z czerwonym paskiem
– pisał dalej polityk PO.
To nie jest dramat. To katastrofa. Cały rząd powinien podać się do dymisji
– stwierdził, jak zwykle upolityczniając całą sprawę.
Na wpis Kierwińskiego odpowiedział m.in. Wojciech Biedroń z portalu wPolityce.pl i tygodnika „Sieci”.
Koniecznie jeszcze w tym tygodniu ;)
– ironizował dziennikarz.
Panie nadprezydencie Warszawy! Proszę nie powielać narracji ratusza, który wywołał ten bałagan w stolicy umożliwiając rejestracje do dowolnej liczby klas, a wcześniej nie zapewnił też odpowiedniej infrastruktury. Zostało ok. 2500 miejsc, a czerwony pasek nie decyduje o przyjęciu
– odparł z kolei Błażej Poboży, warszawski radny PiS.
Wiceminister edukacji narodowej Marzena Machałek powiedziała w środę, że 90 proc. młodych ludzi znalazło już swoje miejsce w szkołach. Do końca lipca – podkreśliła - będzie wiadomo, w jakich szkołach są jeszcze wolne miejsca, a uzupełniająca rekrutacja potrwa do końca sierpnia.
Egzaminy się odbyły, 90 proc. młodych ludzi znalazło swoje miejsce w szkołach. Mamy teraz rekrutację uzupełniającą, która potrwa do końca sierpnia. Nie dramatyzujmy, bo to podkręcanie emocji, które są prawdziwe
— powiedziała Marzena Machałek w rozmowie z TVP Info.
Dodała, że o tym, jaka jest sytuacja w Warszawie, ile jest jeszcze wolnych miejsc w szkołach, będzie wiadomo po 25 lipca, ponieważ część osób aplikuje do Warszawy z całej Polski, a także z ościennych powiatów, a nie wszyscy składali dokumenty drogą elektroniczną.
Chcą się uczyć w prestiżowych szkołach uważają, że jest to dobra przepustka na przyszłość, na dobre studia
— podkreśliła.
Machałek przyznała, że nie wszyscy uczniowie znaleźli lub znajdą miejsce w tej szkole, na której im najbardziej zależało.
Na pewno dla każdego młodego człowieka, który otrzymał informację, że nie dostał się do szkoły pierwszego wyboru, jest to przykre, ale to nie znaczy, że uczniowie, absolwenci nie będą chodzić do szkoły i nie będą chodzić do szkoły średniej. Nie będą chodzić do szkoły, która odpowiada ich ambicjom i aspiracjom
– podkreśliła.
Uspokajała jednak, że przygotowano wystarczającą liczbę miejsc w szkołach.
W większość przypadków samorządy bardzo dobrze się do tego przygotowały. Nie twórzmy rzeczywistości poprzez to, że niektórzy próbują ją przedstawić w krzywym zwierciadle
— dodała. Potwierdziła, że w uzupełniającej rekrutacji będzie można składać dokumenty nawet do kilku szkół, w których są jeszcze wolne miejsca.
Przepisy wyraźnie określają, że uczeń ma prawo i obowiązek chodzić do szkoły i samorządy muszą się to tego przygotować. Tam, gdzie brakuje miejsc, samorząd może przygotować dodatkowy oddział
— powiedziała wiceminister.
Zaapelowała, żeby „prezydent Warszawy zajął się tym, co należy do jego kompetencji”.
A więc przygotowaniem szkół, przygotowaniem odpowiedniej liczby oddziałów, budowaniem nowych szkół, bo miasto się rozwija
— dodała.
Tutaj (do Warszawy – PAP) ciągnie bardzo dużo młodych ludzi. To jest bonus dla Warszawy i z tego wszyscy powinni korzystać, a nie tworzyć sztucznej bariery, żeby udowodnić, że coś idzie nie tak. Młodzi ludzie i rodzice niepotrzebnie się denerwują już od jakiegoś czasu, bo „podkręca” się taką atmosferę, że będzie problem. To jest niewłaściwe
— przekonywała Machałek.
Wiceminister odniosła się też do pytania, czy rozważane jest wprowadzenie ustawy, która zobliguje samorządy do przygotowania takiej liczby miejsc w szkołach, która odpowiada liczbie uczniów, którzy się zgłosili.
Będziemy się przyglądać systemowi rekrutacji i będziemy się zastanawiać, jak go usprawnić, należy się jednak cieszyć, że rekrutacja jest i młodzi ludzie mogą aplikować, widzieliśmy jaka była sytuacja w kwietniu. Dzieci mogłoby jej nie mieć, bo nie byłoby egzaminów
— podkreśliła.
Wiceminister edukacji przypomniała, że od 1 września wchodzą podwyżki dla nauczycieli, zarobki zwiększa się o prawie 10 proc., czyli o 15 proc. w tym roku.
To są jedne z największych po 1989 r. w jednym roku podwyżki dla nauczycieli, to nie są podwyżki marzeń dla nauczycieli, ale sądzę, że bardzo istotne
— zaakcentowała.
”Problemy” są widoczne akurat w miastach, którymi rządzą politycy związani z PO. Może i ci włodarze powinni podać się do dymisji, skoro rzekomo nastąpił taki „dramat”?
kpc/Twitter/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/455376-kierwinski-przebil-wszystko-to-katastrofa-co-na-to-men
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.