25 lipca Ministerstwo Edukacji Narodowej będzie miało pełne dane dotyczące rekrutacji do szkół - zapowiedział we wtorek na konferencji prasowej szef MEN Dariusz Piontkowski.
CZYTAJ WIĘCEJ: Uczniowie poznali wyniki rekrutacji do szkół średnich! „Dla tych, którzy nigdzie się nie zakwalifikowali, na pewno będą wolne miejsca”
Piontkowski przypominał, że uczniowie uczestniczący w rekrutacji, uczestniczą w niej oddzielnie dla szkół podstawowych i oddzielnie dla szkół gimnazjalnych. Obecnie uczniowie są w pierwszym etapie rekrutacji. Ci z nich, którzy nie zostaną przypisani do szkół, które wybrali, będą mogli uczestniczyć w rekrutacji uzupełniającej - poinformował szef MEN.
Ostatecznie zostaną przypisani do szkół, w których są wolne miejsca
— wyjaśnił.
Piontkowski podkreślił, że wszystkie miasta mają strony internetowe, na których informują, w jakich szkołach i ile jest wolnych miejsc. Minister ocenia, że w tym roku elementem różnicującym obecną rekrutację od rekrutacji w latach poprzednich jest liczba miejsc do wyboru, które przyznawały samorządy uczniom. W poprzednich latach pozwalano uczniom aplikować do trzech wybranych szkół, a w tym roku część samorządów zdecydowała, że nie wprowadzi takiego ograniczenia i uczniowie będą mogli aplikować do dowolniej liczby szkół.
Jednym z takich miast jest Warszawa. Powołując się na dane władz stolicy Piontkowski stwierdził, że w Warszawie „rekordzista” aplikował do 197 szkół.
To trochę zamąca system rekrutacji i informacji (o rekrutacji - PAP)
— ocenił minister.
Dlatego dopiero 25 lipca MEN będziecie miał pełne dane dotyczące tego, ilu uczniów i do jakich szkół ostatecznie się zakwalifikowało i w których szkołach będzie chciało się uczyć.
Dziś uczniowie ciągle mają możliwość wyboru i mogą dokumenty złożyć do innych szkół, a nie tylko wyłącznie do tych, do których system elektroniczny wskazał
— stwierdził Piontkowski.
W niektórych przypadkach liczba składających wnioski o przyjęcie do szkół wyraźnie różniła się w porównaniu z ubiegłym rokiem. Wtedy liczba ta była zdecydowanie większa – powiedział we wtorek minister edukacji Dariusz Piontkowski.
Minister wskazywał podczas konferencji prasowej, że np. w Gdyni „liczba kandydatów na jedno miejsce, porównując rok ubiegły i obecny, jest bardzo podobna”.
W przypadku niektórych szkół nawet zdarzało się, że o jedno miejsce ubiegało się więcej uczniów niż w tej rekrutacji
— zauważył Piontkowski.
Jego zdaniem podobnie sytuacja wyglądała w Krakowie.
Wybraliśmy kilka liceów, gdzie zostały jeszcze wolne miejsca. Liczba tych, którzy składali wnioski o przyjęcie do szkół, w niektórych przypadkach nawet wyraźnie różniła się w porównaniu z ubiegłym rokiem, gdy liczba chętnych do tej szkoły była zdecydowanie większa niż w tym roku.
Piontkowski wskazał również na rekrutację w Lublinie, gdzie – jego zdaniem – są „bardzo znane szkoły, które oferują wolne miejsca, jak chociażby liceum Staszica proponujące ciągle po pierwszej rekrutacji 50 miejsc”.
Podobnie jest w Olsztynie, gdzie w wielu szkołach jest kilkadziesiąt, sto kilkadziesiąt wolnych miejsc, gdzie uczniowie nieprzypisani w wyniku naboru elektronicznego ubiegać się będą o te miejsca w rekrutacji uzupełniającej
— powiedział Piontkowski.
Dariusz Piontkowski zaznaczył jednocześnie, że „etap rekrutacji do szkół średnich jest dość mocno rozłożony w czasie”. Przypomniał, że dzisiaj odbywa się ogłoszenie „wstępnej listy osób przyjętych do szkół średnich; teraz uczniowie mają kilkanaście dni, żeby potwierdzić chęć nauki w szkole, do której zostali zakwalifikowani przez system”.
Jak podkreślił minister, 25 lipca „będziemy mieli pełną wiedzę na temat tego, ilu uczniów zgłosiło się do poszczególnych szkół”. Wtedy – jego zdaniem – może się okazać, że podana we wtorek przez wiceprezydent Warszawy Renatę Kaznowską liczba 3173 uczniów, którzy nie dostali się do żadnej ze szkół, będzie „zdecydowanie mniejsza, bo część z tych uczniów znajdzie sobie miejsca w innych szkołach”.
Tegoroczne problemy młodzieży z dostaniem się do wymarzonych szkół średnich są początkiem „armagedonu”, który potrwa 3-4 lata - uważają posłanki PO-KO Katarzyna Lubnauer oraz Urszula Augustyn.
W całym kraju rekrutacja do szkół średnich jest w tym roku szczególna, gdyż o przyjęcie do szkół ubiega się więcej uczniów niż w latach ubiegłych. Chodzi o dwa roczniki: pierwszy rocznik absolwentów 8-letnich szkół podstawowych i ostatni rocznik gimnazjalistów. Harmonogram rekrutacji jest inny w różnych województwach, bo ustalali go indywidualnie kuratorzy oświaty. Odmienne są też zasady rekrutacji w różnych miastach i powiatach, np. jeśli chodzi o liczbę szkół i klas, do których aplikować mogą uczniowie.
We wtorek szef MEN Dariusz Piontkowski zapewnił, że wszyscy uczniowie znajdą swoje miejsce w szkołach średnich. Zaznaczył, że w przypadku, gdyby po pierwszej rekrutacji okazało się, że miejsc brakuje, samorządy mają obowiązek stworzenia nowych oddziałów szkół.
Podczas wtorkowej konferencji prasowej przed Ministerstwem Edukacji Narodowej, szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer oceniła, że dzieci i młodzież „po raz kolejny padły ofiarą eksperymentu”. Jak podkreśliła, marzenia wielu z nich nie spełnią się. Jako przykład podała jedno z najlepszych liceów z Łodzi. Według posłanki w tym liceum dotychczas każdego roku było 5 klas (pierwszych), a w tym roku będzie tych klas 7: 4 dla rocznika kończącego szkołę podstawową i 3 dla rocznika kończącego gimnazjum.
Lubnauer zauważyła, że wskutek tego „próg punktowy poszybuje znacznie wyżej”; dodała, że uczniami jednej z klas będzie siedemnaścioro laureatów konkursów. „Bardzo wiele dzieci, które ma świadectwa z czerwonym paskiem, które ma znakomite wyniki z egzaminów gimnazjalnych, czy na koniec szkoły podstawowej, po prostu się nie dostanie do tego liceum” - podkreśliła posłanka.
W jej ocenie to jest dopiero „początek armagedonu”, który potrwa 3-4 lata. Przekonywała, że w przyszłym roku szkoły „będą stawać na uszach”, żeby lekcje odbywały się „zaledwie” od godz. 7.30 i „zaledwie” do godz. 18.00. Lubnauer podkreśliła, że w kolejnych latach do liceów będą chciały się dostać dzieci, które jako sześciolatki zaczęły chodzić do szkoły. „To oznacza, że znowu będzie ponad 100 proc. dzieci, natomiast przepełnione licea będą musiały organizować mniej klas pierwszych, żeby rozładować tłum z tego roku” - zauważyła.
Według Lubnauer w wielu warszawskich dzielnicach brakuje kilkuset nauczycieli, co doprowadzi do tego, że pozostali nauczyciele „często będą z łapanki i słabiej przygotowani”, i będą pracować w nadgodzinach.
Augustyn odniosła się do możliwości rozwiązania tych problemów przez samorządy, na co wskazywali zarówno była szefowa MEN Anna Zalewska, jak i jej następca Dariusz Piontkowski.
Augustyn przekonywała, że dzięki samorządom „skala tego problemu jest zmniejszona, jak to tylko jest możliwe”. Według niej nieprawdziwe jest twierdzenie, że kłopot „podwójnego rocznika” dotyczy tylko większych miast. Zauważyła, że do szkół w dużych miastach próbują się dostać dzieci z mniejszych miejscowości, aby „wyrównać swoje szanse” i „podjąć rywalizację z rówieśnikami”.
Niestety dzisiaj jest to dla nich stracona szansa
— oceniła posłanka.
Jedynym wyjściem są według Augustyn rozmowy z samorządami o tym, skąd wziąć nauczycieli, pieniądze i jak zorganizować sale lekcyjne. Zwróciła uwagę, że w ostatnich latach samorządy „dokładają do edukacji bardzo dużo, łagodząc skutki tej +deformy+”. „Dzisiaj trzeba położyć pieniądze na stole” - apelowała.
Mam nadzieję, że do końca tygodnia będziemy mieli informację od ministra finansów, żebyśmy mogli pokazać skąd w budżecie zostaną przesunięte środki do subwencji oświatowej przeznaczone na podwyżki dla nauczycieli
— powiedział we wtorek minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski.
Szef MEN pytany był na konferencji prasowej o zwiększenie subwencji oświatowej w związku z wrześniową podwyżką dla nauczycieli.
Jestem po rozmowie z ministrem finansów. Mamy zapewnienie, że zdecydowana większość środków przeznaczonych na podwyżkę dla nauczycieli będzie pochodziła z dodatkowych środków z budżetu, które zostaną przesunięte na zwiększenie subwencji. Czekamy. W tym tygodniu mam nadzieję, że już będzie ta informacja. Dzięki temu będziemy mogli przekazać ją w projektach rozporządzeń, które mówią o wdrożeniu podwyżki
— powiedział Piontkowski.
Mam nadzieję, że do końca tygodnia najpóźniej pan minister przekaże nam informację, abyśmy mogli szczegółowo pokazać, jaka kwota i skąd się wzięła
— dodał.
Zgodnie z uchwaloną w czerwcu przez Sejm i podpisaną 4 lipca przez prezydenta nowelizacją ustawy Karta nauczyciela od 1 września 2019 r. do 31 grudnia 2019 r. średnie wynagrodzenie nauczycieli ma się zwiększyć o 9,6 proc. W uzasadnieniu do projektu noweli napisano, że pieniądze na wrześniowe podwyżki dla nauczycieli zatrudnionych w szkołach i placówkach oświatowych zagwarantowane będą w zwiększonej subwencji oświatowej dla samorządów.
W ubiegłym tygodniu minister edukacji pytany o środki na podwyżki powiedział: „Wczoraj rozmawiałem z panem ministrem finansów. Mamy zapewnione zwiększenie środków na podwyżki”.
Podwyżki będą mogły być wypłacane od 1 września – ustawa mówi, że między 1 a 30 września z wyrównaniem od 1 września. Tak więc pieniądze są zagwarantowane, subwencja w ramach przesunięć w budżecie zostanie zwiększona
— podkreślił.
Poinformował także, że w najbliższych dniach do konsultacji zostanie skierowany projekt rozporządzenia.
Wcześniej, w połowie czerwca, Pionkowski mówił:
Zdajemy sobie, że na to muszą znaleźć się dodatkowe środki. I będą odpowiednie przesunięcia w budżecie. Gdy zostanie ustawa już uchwalona, będziemy oczywiście o tym mówili, przekażemy informacje.
Na wynagrodzenie nauczyciela składa się wynagrodzenie zasadnicze i dodatki określone w Karcie nauczyciela. Dodatków jest kilkanaście: za wysługę lat, funkcyjne (wynikający z pełnienia funkcji kierowniczej, dla opiekuna stażu, dla wychowawcy klasy, nauczyciela doradcy, nauczyciela konsultanta), motywacyjny, za warunki pracy, za uciążliwość pracy, nagroda jubileuszowa, nagroda ze specjalnego funduszu nagród, dodatkowe wynagrodzenie za pracę w porze nocnej, dodatkowe wynagrodzenie roczne (tzw. trzynastka), odprawa emerytalno-rentowa i odprawa z tytułu rozwiązania stosunku pracy, a także wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe i doraźne zastępstwa.
Wysokość części dodatków przepisy uzależniają od wysokości wynagrodzenia zasadniczego (np. dodatek stażowy i wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe) – wzrost wynagrodzenia zasadniczego spowoduje automatyczny wzrost składników od niego zależnych. O wysokości innych dodatków decydują samorządy w regulaminach wynagradzania.
Nauczycielskie związki zawodowe od lat podkreślają, że nauczyciele dostają oni tylko po kilka dodatków z listy, a wysokość niektórych z nich jest niska. Wskazują, że o faktycznych zarobkach nauczycieli świadczy wysokość wynagrodzenia zasadniczego. Jest ona określana co roku przez ministra edukacji w rozporządzeniu o minimalnych stawkach wynagrodzenia nauczycieli. Uchwalenie przez Sejm wrześniowej podwyżki oznacza konieczność wydania przez ministra nowego rozporządzenia.
W uzasadnieniu do projektu nowelizacji Karty nauczyciela podano, że po wdrożeniu tej podwyżki wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela stażysty wyniesie 2782 zł brutto (oznacza to wzrost o 244 zł brutto), nauczyciela kontraktowego – 2862 zł brutto (wzrost o 251 zł brutto), nauczyciela mianowanego – 3250 zł brutto (wzrost o 285 zł brutto), nauczyciela dyplomowanego – 3817 zł brutto (wzrost o 334 zł brutto).
Z kolei – jak czytamy w uzasadnieniu – tzw. średnie wynagrodzenie nauczycieli (czyli wynagrodzenie zasadnicze wraz wszystkimi dodatkami) wyniesie: nauczyciela stażysty – 3338 zł, nauczyciela kontraktowego – 3705 zł, nauczyciela mianowanego – 4806 zł, a nauczyciela dyplomowanego – 6141 zł.
ems/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/455285-szef-men-25-lipca-pelne-dane-o-rekrutacji-do-szkol
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.