Zapowiedź Schetyny „głosowania przez Internet” musiała sprawić wielką radość Władimirowi Putinowi oraz armii jego hakerów.
W polityce warto być poważnym. Przez dwa dni Koalicja Obywatelska udawała, że jest poważna: pałac kultury, 53 panele dyskusyjne, setki poruszanych tematów. Ale jak może być poważne coś, co wygląda tak jak podróże polityków Koalicji Obywatelskiej po Polsce, czyli konkurs, kto szybciej, głupiej, banalniej i bardziej pretensjonalnie przeleci przez gminę, powiat, region czy województwo, zaczepiając po drodze jak najwięcej osób. Taki sam charakter miała konwencja programowa: szybko i na od…. A wszystko po to, żeby Grzegorz Schetyna mógł zaprezentować najbardziej kuriozalny pakiet programowy w historii III RP. Trzeba przewodniczącemu PO podziękować, że nie przemawiał dłużej, bo mógłby jeszcze obiecać bezpłatne serwisowanie rowerów, prasowanie koszul, malowanie paznokci, wyciskanie wągrów, drapanie po plecach, robienie jajecznicy, smarowanie nart, zamykanie drzwi kabiny prysznicowej, otwieranie lodówki, zakładanie prezerwatyw, wkładanie papieru do drukarki i wyrywanie włosów z nosa.
Grzegorz Schetyna musiał różne rzecz wyliczyć, żeby nie było, iż kręci go jedynie bycie anty-PiS. Może i kręci, ale już nie chce, by kręciło, gdyż „bycie anty-PiS nie odzwierciedla, kim naprawdę jesteśmy i za czym się opowiadamy”. Ale z wyliczanki Schetyny też się nie dowiedzieliśmy, kim działacze KO są. Dowiedzieliśmy się natomiast, że mają fantazję. Oczywiście „Polakom będzie się żyło lepiej”, ale to już słyszeliśmy za Tuska. Fantazja granicząca z fantastyką polega na tym, że Grzegorz Schetyna wierzy, iż on i jego koleżeństwo potrafi „jasno argumentować, dlaczego warto pójść na wybory i zagłosować na Koalicję Obywatelską”. Chyba że chodzi o „pomroczność jasną”. Dowiedzieliśmy się jednak, że „misja [KO] to pracować dla ludzi i im służyć”. Całe szczęście, że te słowa padły, bo ktoś mógłby pomyśleć, że chodzi o pracę i służbę dla waranów, meduz, krewetek, glonów, sosen, kaczeńców czy bloków granitu.
Skoro chodzi o pracę dla ludzi, to oni potrzebują przede wszystkim „wolności i demokracji”. Albowiem „Polacy kochają wolność bez względu na status materialny i wykształcenie”. A wzgląd na płeć albo transpłeć? Albo na jedzenie bądź niejedzenie mięsa? Albo wzgląd na noszenie sukienki bądź spodni? Oj, nie przygotował się przewodniczący kompleksowo. A już powoływanie się na to, że „Polacy mają w sobie gen demokracji” na milę zalatuje rasizmem. Oczywiście demokracji obecnie nie ma, dlatego konwencja PO odbywała się w jaskiniach w nieznanych bliżej górach, żeby współcześni sanatorzy (#UzdrowićPolskę) nie zostali wyłapani. A skoro demokracji nie ma, trzeba ją przywrócić Aktem Odnowy Demokracji, czyli „jednym zbiorem ustaw”, który „usunie cały śmietnik bezprawia, wszystko co niekonstytucyjne, co łamie wolność, co niepraworządne”. Nad aktem pastwić się nie zamierzam, gdyż zrobiła to sympatyzująca z Grzegorzem Schetyną prof. Ewa Łętowska.
Po zapowiedzi przywrócenia demokracji Schetyna poszedł na całość. Chce np., żeby „referenda po zebraniu miliona podpisów miały charakter obligatoryjny”. Można mu wierzyć bez zastrzeżeń, skoro po przejęciu przez PO (i Schetynę – był wicepremierem i szefem MSW) władzy w 2007 r. zmielono ok. miliona podpisów w sprawie referendum o jednomandatowych okręgach wyborczych, potem jeszcze dwa miliony podpisów złożonych pod wnioskiem w sprawie referendum o podniesieniu wieku emerytalnego i kolejne ponad 2 miliony podpisów w sprawie referendum dotyczącego własności skarbu państwa nad Lasami Państwowymi. Jednak na szczególną uwagę zasługuje zapowiedź Schetyny „głosowania przez Internet”, co musiało sprawić wielką radość Władimirowi Putinowi oraz armii jego hakerów.
Niektóre obietnice Schetyny są dziwne, gdyż np. od dawna „prawa kobiet” są „oczywistością i codziennością”. Ciekawy jest za to argument w sprawie „związków partnerskich”. Lidera PO przekonała „pewna starsza pani w niewielkim mieście”, która „powiedziała w tej sprawie tak – dajmy ludziom żyć, co nam to przeszkadza”. Dajmy ludziom żyć za „wyższe pensje”, „niech państwo wreszcie zacznie szanować człowieka, który pracuje”. A to nie szanowało wtedy, gdy przez 8 lat partia Schetyny rządziła? Niemożliwe! A nawet jeśli, to już będzie szanowało i „ci, którzy zarabiają mniej niż 4,5 tys. zł brutto, dostaną dodatkowo premię za aktywność”. Zapewne chodzi o aktywność w obronie państwa prawa i konstytucji. Ale czy KO dysponuje pełnymi listami tych aktywistów? W każdym razie Schetyna stworzy „ramy, w których i pracodawca i pracownik będą zadowoleni”. „Trzymaj się ramy, to się nie pos…” – jak mówił Adaś Miauczyński w filmie „Nic śmiesznego”.
Najlepsze zostawiłem na koniec – tak jak Grzegorz Schetyna w swoim wystąpieniu 13 lipca 2019 r. Wtedy zdecydowanie puścił się ramy. I zapowiedział, że „termin oczekiwania do specjalisty nie będzie dłuższy niż 21 dni”. Czyli albo „oczko”, albo co? Rozstrzeliwanie winnych? Schetyna nie trzymał się ramy także wtedy, gdy obiecywał, że „oczekiwanie na SOR nie może trwać dłużej niż 60 minut. Po godzinie każdy pacjent musi być już po badaniach, diagnozie i decyzji lekarskiej”. Nawet nie chce mi się z takich bredni żartować, bo chodzi o poważne sprawy. I sam Grzegorz Schetyna nie powinien się wygłupiać zapewniając, że „w ciągu siedmiu lat wyleczalność raka w Polsce osiągnie poziom najbardziej rozwiniętych krajów Europy zachodniej”. Po prostu nie wypada z tego kpić.
W kategoriach kpin z ludzi i zdrowego rozsądku należy rozpatrywać zapewnienia, że: „każdemu, kto przekroczy 50 lat będzie przysługiwał pełen bilans zdrowotny, obejmujący wszystkie konieczne badania”. A opowiadanie, że „będziemy budować centra rehabilitacji i domy dziennego pobytu” nic nie znaczy, bo już rozpoczęcie budowy jednego obiektu można interpretować jako owo budowanie. Kpiną z ludzi jest „darmowa pomoc przy drobnych domowych naprawach”, „darmowa taksówka do przychodni”, „mycie okien czy zabiegi kosmetyczne”. Kpiną z uczniów jest zapewnianie, że „w szkole po lekcjach dziecko pod opieką nauczycieli odrobi zadania, rozwinie swoje pasje i nie będzie już przynosić do domu tornistra i prac domowych”.
Powszechne szczęście nie mogłoby się zrealizować bez „czystego powietrza i wody”. Zakładam, że zieleńsza trwa jest w pakiecie. W efekcie „w ciągu ośmiu lat zredukujemy zanieczyszczenie powietrza w Polsce do poziomu w pełni bezpiecznego dla zdrowia. Do 2030 roku wyeliminujemy węgiel w ogrzewaniu domów i mieszkań, do 2035 – w ogrzewaniu systemowym, a do 2040 – w energetyce”. A na dodatek będzie „absolutny zakaz sprowadzania śmieci do Polski” i „ograniczenie zużycia plastiku”. A wtedy Polska stanie się nie tylko sielska, anielska, ale i na powrót dzika – program „dzika rzeka, który uratuje i zwróci naturze najcenniejsze polskie rzeki i rzeczki” oraz „drzewa, [które] pojawią się na nieużytkach rolnych ale też w miastach i mniejszych miejscowościach”.
Grzegorz Schetyna miał szansę przynajmniej zagrać poważnego polityka. Niestety wybrał farsę i groteskę. Niestety, bo przecież opozycja, której istotą jest odlot oraz opowiadanie nieśmiesznie śmiesznych rzeczy nikomu nie służy. A skoro już postanowił popłynąć, dlaczego nie poszedł na „spontan”, tylko czytał to wszystko z promptera?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/454960-schetyna-mial-szanse-przynajmniej-zagrac-powaznego-polityka
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.