Sięgają po rozwiązania opresyjne, po sankcje, po pozwy, po kary finansowe. Kto? Miłośnicy wolności słowa, obrońcy demokracji, propagatorzy polskości z gdańskiego ratusza. Dlaczego? Bo dziennikarze ośmielają się pytać o proniemieckie elementy ich polityki.
Pani Aleksandra Dulkiewicz wynajęła na koszt gdańszczan kancelarię prawną, która domaga się od wydawcy tygodnika „Sieci” publikacji dwóch kuriozalnych oświadczeń oraz zapłaty 100 tys. zł na jedno z gdańskich hospicjów.
Skandaliczna reakcja władz Gdańska na krytyczny artykuł. Chcą dużej sankcji finansowej wobec „Sieci”
Wszystko z powodu naszej okładki oraz uzasadniającego ją 8-stronicowego artykułu, w którym przed dwoma tygodniami szczegółowo opisaliśmy wiele przykładów decyzji (oraz przyzwoleń) lokalnej elity na mydlenie faktów historycznych, wybielanie antypolskich działań w Gdańsku przed wybuchem II wojny światowej, fałszowanie historii przez najwyższych miejskich urzędników.
Skoro Dulkiewicz sięga po rozwiązania procesowe, to szczegółowo odpowiadać będziemy w tym trybie. Zrobimy to chętnie, bo arsenał dowodów niezrozumiałej polityki władz Gdańska, mało mającej wspólnego z pielęgnowaniem polskości, jest bardzo bogaty.
Naturalnie wolelibyśmy, by zamiast ścigać dziennikarzy i wyciągać od nich pieniądze, pani Dulkiewicz zaprzestała np. honorowania jako patronów gdańskich tramwajów (w części pomalowanych w barwy Wolnego Miasta Gdańska) ludzi dbających o przywracanie niemieckości miasta, czy zlikwidowała rondo WMG. Wolelibyśmy, by autentycznie opiekowała się terenem Westerplatte, a nie w reakcji na plany rządu bohatersko decydowała o jego posprzątaniu.
Zamiast tego, Dulkiewicz będzie powtarzała, że nie jesteśmy dziennikarzami, będzie wciąż odmawiała rozmów z nami (mimo wielokrotnych prób – tak było też w przypadku Pawła Adamowicza) i będzie wyzywała nas od totalitarystów. Równolegle sama będzie się oburzać, gdy ktoś przypomni, że w Wolnym Mieście Gdańsk wisiały swastyki (bo w wyniku demokratycznych wyborów z 1933 r. stało się ono miastem bardziej nazistowskim od niemieckich).
To Dulkiewicz, jej przyboczni, jej fani w mediach społecznościowych, jej sprzymierzeńcy medialni powtarzają haniebne porównania do faszystowskich Niemców i stalinowców – na równi z nimi mają być ci wszyscy, którzy chcą rewitalizacji Westerplatte przez rząd.
„To język, który wybrzmiewa w dyskusji o Westerplatte i to ton, który brzmiał już nie raz” - zapowiedziała Anita Werner materiał Jakuba Sobieniowskiego we wczorajszych „Faktach”. Najostrzejsze żądło flagowego okrętu propagandowego TVN-u, napracował się w piątek, by postraszyć swoich widzów niebezpiecznym językiem na prawicy. Skleił „Frau Dulkiewicz” senatora Bonkowskiego (od roku zawieszony w PiS) z wypowiedziami posła Czarneckiego o Róży Thun, przypomniał „dziadka z Wehrmachtu”, a nawet Jarosława Kaczyńskiego, który przed laty mówił o „ukrytej opcji niemieckiej” (w tym ostatnim przypadku chodziło szefowi PiS o Ruch Autonomii Śląska, a nie o „narodowość Śląską”, jak kłamie dziewiąty rok Sobieniowski). Na deser w swojej litanii pan redaktor dorzucił okładkę „Sieci”, wycinając z niej… winietę z nazwą pisma. Dziarskiemu reporterowi nie podoba się nawet samo mówienie o tym, że w Gdańsku powstało Rondo Graniczne Wolnego Miasta Gdańska – samo takie przypomnienie wg Sobieniowskiego jest najwyraźniej przekroczeniem jakiejś granicy.
Nic więc dziwnego, że i nasz artykuł wskazujący na niebezpieczne – z punktu widzenia manipulowania historią – sympatie władz Gdańska to komando uznaje za niedopuszczalny.
Dlaczego do obrony Dulkiewicz rzucane są najpotężniejsze siły medialne? Czy dlatego, że Tusk namaścił ją na kandydatkę w przyszłorocznych wyborach? Rządząca Gdańskiem jest dziś, zdaje się, jedną z dwóch (obok Rafała Trzaskowskiego) opcji PO na wyścig prezydencki.
Oczywiście świadczy to wyłącznie o deficytach kadrowych w Platformie. Ale warto pamiętać, że nasza krytyka pani prezydent nie zaczęła się, gdy były premier zaczął ją „pompować”, lecz wcześniej. A to dlatego, że jest ona kontynuatorką bardzo szkodliwej polityki historycznej w mieście nad Motławą i betonuje tamtejszy układ urzędniczo-biznesowy.
Nie przestaniemy o tym pisać, bo taka jest rola mediów. Mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek stawiać pytania, gdy władza brzydko bawi się historią, gdy zaniedbuje najważniejsze elementy budujące polską tożsamość, gdy wydaje publiczne pieniądze w niewłaściwy sposób, uszczuplając portfele Polaków, a wypełniając kieszenie Niemców (przypadek gdańskiego GPEC).
„Nazwaliście coś, z czego wielu ludzi w Gdańsku zdaje sobie sprawę, ale nie mówi o tym głośno” - słyszeliśmy wielokrotnie po tym artykule. Dostaliśmy też sporo listów z podziękowaniami za nasz materiał i z kolejnymi przykładami skandalicznych działań lokalnych władz.
Zbieramy je wszystkie. Specjalnie dla pani prezydent, mej rówieśniczki, której składam spóźnione, acz serdeczne życzenia urodzinowe wszelkiej pomyślności i jasności umysłu w odróżnianiu tego, co dobre i budujące wspólnotę, od tego co złe i wspólnoty tożsamość rujnujące.
PS. W poniższym artykule znajdą Państwo szereg odnośników do naszych publikacji na temat Westerplatte i wojny Aleksandry Dulkiewicz z dziennikarzami:
PPS. Wydanie „Sieci” z ubiegłego tygodnia wciąż jest dostępne w wielu sklepach i kioskach, wraz z książką „Wszystko o świętym Janie Pawle II”. Zachęcam do lektury!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/454904-gdanski-zamordyzm-dulkiewicz-ze-wsparciem-oddzialu-faktow