Koszalińscy działacze Platformy Obywatelskiej jednogłośnie rekomendowali byłego sekretarza generalnego tej partii, posła Stanisława Gawłowskiego jako kandydata w jesiennych wyborach do Sejmu. Miał ich przekonać sam Gawłowski, który twierdzi, że działania prokuratury to nic więcej niż nagonka o charakterze publicznego linczu.
W ubiegłym tygodniu Prokuratura Krajowa przesłała do sądu akt oskarżenia w sprawie tzw. afery melioracyjnej. Głównym oskarżonym jest poseł Stanisław Gawłowski, któremu postawiono siedem zarzutów, w tym trzy o charakterze korupcyjnym. Śledczy zarzucają politykowi, że przyjął on 733 tys. złotych łapówki w tzw. aferze melioracyjnej. W sprawie oskarżona została również żona posła, Renata. Prokuratura zarzuciła jej pranie brudnych pieniędzy, które miało polegać na działaniach zmierzających do utrudnienia stwierdzenia pochodzenia przyjętej wcześniej jako łapówki nieruchomości w Chorwacji.
Mimo zarzutów. koszalińscy działacze Platformy Obywatelskiej jednogłośnie zarekomendowali Gawłowskiego jako kandydata do Sejmu w jesiennych wyborach parlamentarnych.
Koła zgłosiły tę kandydaturę, ludzie byli jednomyślni, że Stanisław Gawłowski powinien startować. My jako zarząd partii propozycję kół zatwierdziliśmy jednogłośnie
—mówi „Wyborczej” Tomasz Sobieraj, który stoi na czele zarządu koszalińskiej PO.
Nie da się ukryć, że prokuratura jest upolityczniona. Dobrze, że poszedł już akt oskarżenia do sądu. Poseł Gawłowski będzie mógł się obronić i oczyścić z zarzutów. Wierzę w niezawisłość sądu
—dodał.
Rekomendacja nie oznacza jednak, że jest to ostateczna decyzja. O tym, czy Gawłowski wystartuje w wyborach, zdecyduje Zarząd Krajowy Partii.
Ta decyzja będzie świadczyła o standardach jakie ma panują w Platformie
—przyznał w rozmowie z Radiem Szczecin politolog profesor Maciej Drzonek.
W ostatnich wyborach parlamentarnych Stanisław Gawłowski startował jako numer 2 na liście wyborczej. Nikt bowiem, kto był bohaterem Afery Taśmowej nie otrzymał jedynki. Stanisław Gawłowski został nagramy w restauracji Sowa i Przyjaciele.
W krajach zachodnioeuropejskich jest pewien standard. Mianowicie taki, że jeżeli osoba publiczna ma postawione jakieś stosunkowo ciężkie zarzuty, to usuwa się w cień i pozwala na wyjaśnienie całej sprawy. To jeden standard, a drugi, który obserwuję w Polsce od lat polega na tym, że koleżanki i koledzy osoby oskarżanej mówią tak: dopóki nie zostanie skazany prawomocnym wyrokiem, to jest niewinny. No mnie są jednak bliższe te standardy zachodnioeuropejskie
—podkreślił prof. Maciej Drzonek.
ann/radioszczecin.pl/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/454898-oskarzony-posel-po-na-listach-wyborczych