Widzimy, że niestety kandydaci wysuwani przez naszą partię rządzącą właśnie ze względu na to, co partia rządząca robi z praworządnością w Polsce, są kontrowersyjni. Ważne grupy polityczne deklarują otwarcie, że nie będą głosowały na wrogów Europy, czyli partie skrajnie eurosceptyczne, oraz na kandydatów z krajów, które są w procedurze przeglądu praworządności. W efekcie niektórzy kandydaci z PiS nie dostali wystarczającej liczby głosów
— powiedział portalowi Interia.pl europoseł PO Radosław Sikorski.
Na pytanie czy Beata Szydło jest kompromitującym kandydatem, były szef MSZ odpowiedział:
No cóż. Wygląda na to, że wyprowadzanie flag z KPRM jednak zostało zapamiętane.
Gdy prowadząca rozmowę zauważyła, że liberałowie apelują, by nie popierać kandydatów partii rządzących z krajów, wobec których toczy się procedura z art.7, a jednocześnie kandydaci Fideszu zostali wystawieni przez EPL, Sikorski pokrętnie tłumaczył:
To jest trudna kwestia. Przy tak dużej grupie europosłów muszą być jakieś zasady. Myślę, że ta nowa formuła - utrzymujemy parytet na stanowiskach, ale muszą być kandydaci, którzy są postrzegani jako wartościowi - może być dobrym kompromisem.
Nie obyło się też bez złośliwości pod adresem rządzących.
PiS musi wytłumaczyć swojemu elektoratowi jak to jest, że kolejne kampanie wyborcze prowadzi na hasłach antyniemieckich, a gdy przychodzi co do czego, to woli Niemca od Holendra.
Na tym się nie skończyło.
Znam Von der Leyen od wielu lat. Jest dobrą Europejką, wypróbowaną przyjaciółką Polski i polskiej demokracji, zwolenniczką europejskiej obronności i wartości europejskich. Gdybyśmy to my popierali niemieckiego kandydata, to PiS wyłby z wściekłości, ale jeśli oni popierają niemieckiego kandydata, to nie mogli wybrać lepszego
— próbował drwić Sikorski.
Niestety widać, że Polska - z uwagi na łamanie przez PiS praworządności - jest w Europie marginalizowana. Wokół Polski nie organizują się żadne koalicje. Polska jest kojarzona z eurofobią i fochami, a polscy kandydaci są raczej sekowani. Taka jest cena utraty reputacji. PiS ciągle mówi, że reputacja nie jest ważna, ponieważ są jakieś inne interesy czy rzeczy, które wygrywają. Ja tych rzeczy, dzięki którym PiS miałby wygrać, nie widzę
— grzmiał były szef MSZ.
Okazuje się, że Radosław Sikorski żyje w błogim poczuciu samozadowolenia.
Jak się porówna osiągnięcia rządu PO-PSL z ostatnimi czterema laty, to mamy być z czego dumni. To była najdłuższa zgodna koalicja i bardzo bym się cieszył, gdybyśmy tę formułę zastosowali w tych wyborach
— twierdził.
W rozmowie pojawił się również temat jesiennych wyborów parlamentarnych.
Oczywiście uważam, że w Polsce jest zagrożona praworządność i pluralizm, dlatego wolałbym szeroką koalicję. Ale jeśli taka nie jest możliwa, to myślę, że elektorat zrozumie i wybaczy nam stworzenie dwóch bloków
— powiedział Sikorski.
Okazuje się, że były marszałek Sejmu dostrzegł podobieństwa między demokratyczną Polską a… Białorusią rządzoną przez Łukaszenkę.
Na Białorusi w ciągu dwóch dni po tak zwanych wyborach można podjąć wszystkie decyzje pod jednolitym kierunkiem nieomylnego przywódcy. I w PiS jest tak samo, bo jest jeden nieomylny przywódca. A w demokracji trzeba uzgadniać
— grzmiał polityk Platformy.
Po naszej stronie są ludzie, którzy mają swoje poglądy. Nie jesteśmy skrojeni na obraz i podobieństwo prezesa. Dlatego dogadanie stanowisk zabiera trochę czasu. Ale właśnie o to walczymy, by Polska była pluralistyczna, a nie na jedno narodowo-socjalistyczne kopyto
— stwierdził Sikorski.
Wypowiedzi byłego ministra w rządzie Donalda Tuska jednoznacznie wskazują, że totalna opozycja nie ma zupełnie pomysłu na wyjście z impasu. Jedyne, na co może sobie pozwolić, to mniejsze lub większe szpile wbijane w rządzących - bez przełożenia na ostateczny werdykt wyborczy. Żadnych pomysłów i propozycji - tylko hejt.
gah/fakty.interia.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/454762-obled-sikorski-walczy-z-narodowo-socjalistycznym-kopytem