Moda na betonowanie miejskich rynków jest niepokojąca i wzbudza wiele emocji. Okazuje się jednak, że ten bardzo niebezpieczny trend przenosi się nad morze, gdzie wiatr w skrzydłach poczuli deweloperzy, którzy z radością i rozmachem stawiają w nadmorskich kurortach coraz to nowe, większe i wymyślniejsze apartamentowce.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: To ma być rewitalizacja? Zamiast zieleni i cienia, rozgrzane od słońca betonowe place. Zły trend w polskich miastach
Sprawę opisuje tygodnik „Polityka”, który za przykład podaje między innymi Międzyzdroje, gdzie jak grzyby po deszczu wyskakują nowe inwestycje. Deweloperzy twierdzą, że dzięki ich działaniu w Polsce będzie drugie Saint-Tropez, ale może się to wszystko skończyć tak, jak w Egipcie, Bułgarii czy Hiszpanii - zabetonowanym wybrzeżem.
Deweloperzy swoje budynki reklamują jako inwestycję dla osób, które chcą zarobić na wynajmie mieszkań dla turystów oraz dla „amatorów drugiego domu nad morzem”.
W cieniu nowego nikną kameralne, zabytkowe pensjonaty, tworzące niegdyś klimat i charakter miejscowości. Zresztą tu i ówdzie czekano, aż się to stare wykruszy, żeby zbudować coś nowego, okazalszego. Projektanci nowych obiektów nie próbują w żaden sposób nawiązać dialogu z otoczeniem, jakby dla nich w ogóle nie istniało
— zwraca uwagę tygodnik.
Jednej z rozmówców autora zauważa, że problem z narastającą „brutalnością architektury” to jedno, bowiem pojawiają się chętni do kupna takich apartamentów, a to świadczy już o „niskiej kulturze materialnej Polaków”, którzy są żądni blichtru, potwierdzającego ich pozycję społeczną.
Zabudowywaniu polskiego wybrzeża mogłyby zapobiec samorządy lokalne, które mają w rękach narzędzia - miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego. Problemem jest jednak to, że liderzy samorządów musieliby myśleć perspektywicznie, a nie od wyborów do wyborów. Tygodnik przypomina działania poprzedniego burmistrza Międzyzdrojów, który popierał budowę wysokich budynków ze względu na wpływy do miejskiego budżetu: podatek od apartamentów i hoteli to 23 złote za metr kwadratowy, z kolei za mieszkania to 73 grosze.
Poczynaniom developerów i inwestorów przyklaskują również władze miast, w których budowane są coraz to nowe hotele i apartamentowce. Dla przykładu, w Łebie dla inwestycji Tadeusza Gołębiewskiego (hotel na 2200 miejsc, 2 sale konferencyjne na 4 tys. osób i liczne baseny) zmieniły plan i zezwoliły na budowę budynku o wysokości 7 kondygnacji - 22 metrów. Wcześniej limit wynosił maksymalnie 12 metrów. Inwestycja jednak nie powstała, bo lepsza działka znalazła się w Pobierowie, gdzie można budować nawet do 50 metrów.
Panuje dyktat dewelopera. Gmina nie mówi: my przygotujemy plan, a wy zobaczycie czy to wam pasuje. Zwykle kierunek jest odwrotny. Żeby chociaż wybrać miejsca, które chronimy, i te, w których można budować do woli. Ale nie, wszystkie gminy chcą zarobić
— mówi w rozmowie za tygodnikiem architekt dr Wojciech Bal.
Takie działania powodują, że Polska traci pejzaże i następuje dewastacja strefy nadmorskiej w każdym aspekcie.
Dewastacja ma miejsce także tam, gdzie przyroda i krajobraz są chronione. Obroniły się (na razie) tylko Parki Narodowe Słowiński i Woliński. Dziedzictwo przyrodnicze, kulturowe i krajobrazowe Nadmorskiego Parku Krajobrazowego (w tym Półwyspu Helskiego) jest w agonii. Park kwalifikuje się do likwidacji ze względu na utratę tych wartości, które były przedmiotem ochrony
— zwraca uwagę dr hab. Maciej Przewoźnik, ekolog krajobrazu, ekspert ochrony środowiska.
Zabudowa niczym z Florydy widoczna jest w praktycznie każdej nadmorskiej miejscowości. Zdaniem władz Ustki, duże hotele oznaczają rozwój. O strzelistych budynkach mad morzem marzy także Krynica Morska.
To wszystko rodzi jeszcze jeden problem - legalność inwestycji. Sprawą zainteresował się UOKiK, który wskazywał na konieczność zamieszczenia przez deweloperów informacji o ryzyku, jakie wiążę się z tą inwestycją. Sam prezes UOKiK uczula na ogłoszenia deweloperów o ogromnych zyskach bez ryzyka. Warto pamiętać, że o ile apartament w Gdańsku czy Warszawie sprzeda się dość bezproblemowo, tak lokal w małym nadmorskim miasteczku może być problemem dla właściciela, bowiem tam w grę wchodzi tylko wypoczynek. To co prawda problem inwestorów, który da się rozwiązać, jednak problem niszczenia krajobrazu już tak łatwy do rozwiązania nie jest.
wkt/”Polityka”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/454484-betonoza-polskich-miast-przenosi-sie-nad-wybrzeze