Co jeszcze wymyślą, by spostponować rewitalizację Westerplatte zaplanowaną przez rząd? Równolegle z narracją o stalinowskiej grabieży, o zamordystycznej władzy centralnej, która chce coś ukraść wspaniałemu samorządowi, trójmiejscy notable idą w kabarecik. I suponują, że PiS chce na półwyspie urządzić jakiś niegodny park rozrywki. Przypomni im się te słowa, gdy Westerplatte stanie się już miejscem godnie upamiętniającym bohaterstwo polskich żołnierzy.
Prezydent Sopotu Jacek Karnowski w piątkowym wywiadzie dla „Dziennika Bałtyckiego” tak opowiada ze swadą:
Ostatnio byłem na Helu. I żartowaliśmy sobie z Mirkiem Wądołowskim, że jak się ta władza rozpędzi, to może „odebrać” Helowi np. baterię Laskowskiego. Patrzę z przerażeniem na to, że ktoś chce odbudowywać ostrzelaną, zrujnowaną wartownię na Westerplatte. Na Westerplatte jest miejsce na obiekt muzealny, gdzie można pokazywać różne pamiątki. Ale nie róbmy z historycznej wartowni Disneylandu.
Dopytywany, czy PiS chce robić Disneyland, Karnowski nieco spuszcza z tonu:
Kiedy czytam o tych projektach, to inaczej o tym nie myślę.
A może by tak pan prezydent nie czytał „o projektach”, lecz zapoznał się z nimi? Nie ma jeszcze konkretnych projektów? Aaaa, czyli wszystko jasne. Mamy więc do czynienia ze zwykłym łobuzerstwem – używam mocnego słowa, bo rzecz dotyczy świętego miejsca polskiej pamięci, wokół którego nikt nie powinien pozwalać sobie na taką hucpę.
Ale cóż się dziwić Karnowskiemu – książę na włościach, niepodzielnie władający Sopotem od 21 lat, żyje w przekonaniu, że wolno mu więcej, a może nawet wszystko?
Żadnego Disneylandu na Westerplatte nie będzie. I Karnowski świetnie o tym wie. Boi się, podobnie jak Aleksandra Dulkiewicz, że trójmiejskim samorządowcom pozostanie spalić się ze wstydu, gdy rządowy projekt parku-muzeum na półwyspie będzie już zrealizowany, a to, co powstanie, zostanie zderzone z obrazami dekad zaniedbań, które ma na sumieniu lokalna władza.
Ta idiotyczna bitwa jest przez nich z góry przegrana. Pytanie, w jakim stylu z niej wyjdą. Na razie widać, że w żałosnym.
W tym samym wywiadzie Karnowski nazywa nas niegodziwcami (powodem zeszłotygodniowa okładka „Sieci” i artykuł o Gdańsku) i mówi, że „chciałby, żeby ci dziennikarze, którzy pisali tekst opatrzony ta okładką, mieli taką przeszłość, jaką miał Paweł Adamowicz, który brał udział w strajkach i siedział w aresztach”.
Panie prezydencie Karnowski, z całym szacunkiem dla zamierzchłej przeszłości Pawła Adamowicza, ale bardzo proszę nawet nie myśleć o porównywaniu mnie do niego. Ja każdą zarobioną w życiu złotówkę mam udokumentowaną.
PS. A na marginesie, panie prezydencie, pozdrowienia dla Mirka Wądołowskiego!
Przypomnę Państwu, że chodzi o burmistrza Helu, tego samego, który w 2012 r. został skazany na 2 lata więzienia w zawieszeniu na 5 lat oraz grzywnę. Chodziło o tzw. sprawę Beaty Sawickiej i przyjęcie przez oboje łapówek. Jak informowały wówczas media:
Wądołowski – jak wynika ze stenogramów – liczył na to, że będzie zarządzał kompleksem wypoczynkowym na Helu, który będzie wybudowany po przetargu, jaki rozpisałaby gmina. Wądołowski kilka razy pytał udającego biznesmena agenta CBA, co ma wprowadzić do warunków przetargu tak, aby nikt inny nie był nim zainteresowany.
Ostatecznie w 2014 r. Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok z apelacji i uniewinnił wcześniej skazanych Wądołowskiego i Sawicką. Choć sędziowie nie zapoznali się nawet z aktami sprawy (jak podnosiła kierowana przez Andrzeja Seremeta prokuratura, nie czytali oni akt tajnych). Wądołowski został więc oczyszczony, znów odgrywa rolę wzoru samorządowca i wciąż kumpluje się z prezydentem Sopotu. Trzymajcie się, chłopaki! Solidarnie!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/454199-podsmiechujki-karnowskiego-o-disneylandzie-na-westerplatte