Trzy dni, 16 sesji plenarnych, ponad 60 paneli, w których wzięło udział ok. 450 mówców. „Chcemy zaskakiwać, narzucić ton i warunki gry w tym wyścigu wyborczym” – zapowiedział szef kampanii, Joachim Brudziński. I tak było. Opozycja mogła tylko gryźć palce oraz się uczyć, jeśli ta umiejętność jest jej w ogóle dana.
To już były standardy dorocznych konferencji torysów – nawet miejsce spotkania wybrano z podobnego klucza, tam robotnicze miasta Manchester czy Birmingham, tu – Katowice. Ten sam sygnał, konserwatyści blisko ciężko pracujących obywateli. Klimat, energia rozsadzająca salę – jakże inny od pogrzebowej ciszy, zalegającej konferencję PSL czy agresywnego pajacowania na spędach PO. Merytoryczna debata polityków i ekspertów na temat czteroletnich dokonań rządu, analizy i wnioski, aby ostatecznie sformułować program. Najpierw objazdy po terenie, aby posłuchać ludzi, potem konwencja, by uzyskane informacje przedyskutować z ekspertami, a na koniec program, z którym PiS pójdzie jesienią do wyborów. Mówiło się o tym, które z projektów wprowadzonych podczas tej kadencji się sprawdziły - 500 +, wyprawka +, trzynasta emerytura, drugie życie dla wielkich zakładów przemysłowych, projekty cywilizacyjne jak przekop Mierzei Wiślanej, mobilność, innowacyjność. PiS – dokładnie jak jeszcze niedawno partie europejskie - zaprezentowało pełny pakiet programowy, tzn. wizję Polski /nowoczesna, zasobna, doganiająca zachodnie bogate gospodarki/, wartości, na których opierać się będzie program /zdecydowanie konserwatywne/, strategia rządzenia /demokracja i wyrównywanie szans obywateli i regionów/, nawet wskazanie na ludzi, którzy się tym zajmą. Pamiętam, jak 6-7 lat temu pisałam o konieczności sięgnięcia poza struktury partyjne, właśnie po ekspertów – których np. każdy europejski rząd ma około setki, nie mówiąc o zespole przy premierze – i wreszcie się doczekałam.
Jarosław Kaczyński powiedział: „Ten nowy program, to kontynuacja, ale i elementy nowe, zapewniające rozwój”. Tak więc PiS, po zutylizowaniu pieniędzy, odebranych mafiom VAT-owskim, teraz zamierza sięgnąć do wszystkich innych możliwych zasobów. I teraz pewna drobna moja własna satysfakcja. Wszyscy głowni występujący – Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, Beata Szydło i Piotr Gliński – wiele czasu poświęcili pakietowi wartości, niezbędnemu do zbudowania pełnego partyjnego programu. Premier Kaczyński wspominał o „wiarygodności” polityków, partii czyli rzetelnym spełnianiu wyborczych obietnic. Ale chodzi także o prawdę jako podstawę oceny faktów – nie ma bredzenia o tym, że „każdy ma swoją prawdę”, bo ma jedynie swoją opinię. Chodzi tu o wartości nadrzędne jak priorytet interesu państwa, służebność władzy wobec elektoratu, o uczciwe zachowywanie się polityków w parlamencie i poza, bo partie konserwatywne tak mają. Oczywiście, dziś w Wielkiej Brytanii niewiele zostało z tych zasad, przestrzeganych jeszcze 20 lat temu – patrz: choćby extra marital affairs czyli panienki na boku kandydata na premiera, Borisa Johnsona wczoraj, i jawne życie na kocią łapę z Carrie Symonds dziś. Jeśli idzie o uczciwość i rzetelność polityków, teraz to Polska narzuca demokratyczne standardy – patrz: casus Hoffmana, Girzyńskiego czy Stanisława Pięty, którzy to z powodów korupcyjnych, to znów obyczajowych musieli pożegnać się z PiS.
A więc cały pakiet: wizja kraju, „czapa wartości”, program, rozpisany na resorty, to już standardy starych demokracji, które tam jeszcze do niedawna funkcjonowały, a których strażnikiem stała się dziś Polska. Pamiętam kiedy jeszcze 6 -7 lat temu mówiłam o tym w Sejmie, podchodzili do mnie posłowie ze zwątpieniem w oczach i mówili: „pani Elżbieto, demokracja, to u nas jak kwiatek do kożucha”. A jednak nie. Dziś jej zasady są już wdrażane, i po dziesiątkach napisanych artykułów i wygłoszonych prelekcji, w Sejmie, UW, SDP, Klubach Ronin i Gazety Polskiej i parafiach w Polsce i Wielkiej Brytanii, mam tu swoją osobistą satysfakcję. A przyglądając się jak Prawo i Sprawiedliwość realizuje demokratyczne zasady sprawiedliwości społecznej i wyrównuje szanse, a ostatnio walczy ze środowiskami LGBT o prawa dla większości, nosiciele koszulki z napisem „demokracja”, co rychlej powinni zastąpić ją inną, z logo „I am flying to Neverland”.
Jak bańka mydlana pękło także inne hasło totalnej opozycji o „rozdawnictwie pieniędzy” PiS. Od 25 lat, kiedy najpierw socjalista Tony Blair sięgnął po hasła konserwatystów, a potem w 2010 roku torys David Cameron po elementy programowe labourzystów, margines socjalny partii konserwatywnych, także w Niemczech, Francji czy Skandynawii, bardzo się poszerzył. Przecież to dlatego imigranci z Afryki czy Bliskiego Wschodu lądują nie gdzie indziej, lecz w tych właśnie krajach! Socjal, socjal! To morze ignorancji, jakie rozlało się ostatnio w Polsce –„PiS, to partia lewicowa, a nie prawicowa”, „skradła program lewicy”, „rozdawnictwo pieniędzy” - świadczy tylko o braku oczytania PO wraz z przystawkami. To zjawisko znane jest od 25 lat, choć na tę wiedzę odporni są nie tylko „opozycjoniści” mieszkający w Polsce, ale i – jak Jan Vincent Rostowski – w Wielkiej Brytanii. Na koniec chciałabym wspomnieć o trzech podstawowych hasłach PiS, które teraz, w Katowicach, zostały lepiej i mocniej wyartykułowane. Służebny charakter władzy, świadomość, że bez wartości polityka zmienia się, jak wspominał św. Jan Paweł II, „w jawny lub zakamuflowany totalitaryzm”, oraz transfery socjalne, wyrównujące szanse nieuprzywilejowanych – czyli znów krok w stronę etyki chrześcijańskiej. I w tym sensie Prawo i Sprawiedliwość nie tylko sięga do zapomnianych w Polsce, i nie z naszej winy, rozwiązań demokratycznych, ale i niejako cywilizuje politykę.
A co w tym czasie robi totalna opozycja? Najpierw – zwykle kilka dni przed lub po konwencji PiS – organizuje swoją, której skutkiem bywają zwykle kłótnie o to, kto z kim, o miejsca na listach etc. Ale nad czym tu debatować, jeśli ani PO, ani Nowoczesna, ani PSL i Kukiz 15, ani w istocie SLD nie mają programu, i wahania dotyczą tylko opłacalności wyborczej koalicji? Wiosna z pewnością ma, ale to partia – łątka jednodniówka, i jeśli nie zjednoczy się z SLD i Nowoczesną, z którymi łączą ją hasła obyczajowe, wkrótce ślad po niej zaginie. Ostatnio politycy opozycji, również tropem PiS, ruszyli w teren. I tu już strach się bać! Bo po pierwsze, cóż mają do powiedzenia Polakom, jeśli już dawno ustalili, że „wiedzą lepiej”, że „naród jest głupi i nie dorósł do demokracji”, dokładnie jak kiedyś UW i UD? Znakomitym dowodem takiego myślenia było spotkanie Bartosza Arłukowicza w Węgrowie, gdzie zaczepił niewinnego przechodnia i nie witając go, nie podając ręki zadał mu aroganckie, prowokacyjne, pytanie. I należy się spodziewać, że takich „kadrów prawdy” będzie więcej.
Co dalej? Moim zdaniem totalna opozycja nie skonstruuje żadnego programu. Bo Koalicja Europejska ma tych programów zbyt wiele, w dodatku kompletnie się wykluczających, więc pozostaną wybory szybkie i na oślep. A w przekazie medialnym – generowanie konfliktów, w celu zintegrowania elektoratu. Czyli to samo, tylko mocniej i więcej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/454177-pis-w-katowicach-opozycja-w-terenie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.