Przykucie się 10-letniego Józwy Szczeżui do bramy koszar w Bolesławcu, w których stacjonują żołnierze amerykańscy, nie wywołało początkowo specjalnego zainteresowania. Nie wyglądało tak imponująco jak próba zawieszenia transparentu: „Uchodźcy willkommen” na budynku przejścia granicznego Grzechotki-Mamonowo, które kosztowało 12-letniego Tymoteusza Wścieklicę (a dokładnie jego siedzenie) kilka razów pasem wymierzonych mu przez kaprala Jana Cebulę, tłumaczącego się potem, że nikt nie poinformował go, iż ma do czynienia z protestem politycznym, a on sądził, że to „zwykły wybryk rozwydrzonego szczeniaka”. Dymisja, aresztowanie i postawienie w stan oskarżenia wzmiankowanego podoficera nie uspokoiło opinii publicznej w kraju i zagranicą, a masowe manifestacje wzywające do obalenia stosującego terror, autorytarnego rządu trwają.
Być może jeszcze bardziej spektakularne było wystąpienie 11-letniej Emanueli Mrówki na palmie, na rondzie de Gaulle’a w Warszawie, skąd nawoływała ona do lekcji seksualnych już od początku edukacyjnego procesu oraz pełni praw dla osób LGBT+. Ewakuacja Mrówki transmitowana przez większość głównych telewizji świata uznana została za naruszenie praw człowieka i doprowadziła do kompromitacji proreżimowych dziennikarzy, którzy próbowali odwieść od niej uwagę publiczną, zgłaszając wątpliwości co do sposobu, w jaki aktywistka oraz jej profesjonalny sprzęt nagłaśniający dostali się na palmę.
Akty te przesłoniły nieco prekursorski, klimatyczno-wakacyjny strajk Ingi Zasowskiej, która jednak heroicznie ogłosiła, że będzie kontynuować go co piątek, choć w nieco ograniczonej wersji.
Wystąpienia Wścieklicy i Mrówki miały jednak charakter jednorazowy i chociaż ich organizatorzy cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem mediów, udzielają wywiadów, tłumaczą młodym, jak walczyć o wspólne jutro oraz analizują potrzebę wielokulturowego społeczeństwa, tolerancji i otwartości, i chociaż młoda aktywistka LGBT+ otrzymała program w TVN Style, gdzie lansować będzie transpłciową modę, zainteresowanie nimi, siłą rzeczy słabnie. Inaczej niż w wypadku Szczeżui.
Owszem, pierwsze godziny transmisji protestu przykutego młodocianego aktywisty nie spotkały się ze szczególnym zainteresowaniem telewizyjnych ani internetowych odbiorców. Amerykanie nie wykazali należytej powagi wobec jego gestu, śmiali się i częstowali go gumą do żucia. Doprowadziło to do wzruszającej sceny, kiedy Szczeżuja po konsultacjach z towarzyszącymi mu rodzicami, ich przyjaciółmi, doradcami i prawnikami, nieco niewyraźnie ogłosił: „Nie przyjmuję prezentów od okupantów!”. Cytowaną powszechnie deklarację proreżimowi dziennikarze usiłowali zdezawuować, wskazując, że aktywista przyjął po cichu nieco owej gumy, co podobno dostrzec można było po kształcie jego policzków oraz ruchu szczęk.
Spór na ten temat przerwał dramatyczny zwrot. Ekipa Szczeżui zażądała postawienia mu przenośnej toalety, gdyż protest ma trwać do skutku, czyli opuszczenia Polski przez ostatniego amerykańskiego żołnierza, a dowództwo koszar odmówiło, stwierdzając, że to nie jego sprawa. I zaczęło się.
Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpił z żądaniem wychodka dla Szczeżui, dowodząc, że prawo do zaspokajania odruchów fizjologicznych jest elementarne dla człowieka, a więc i obywatela, a rząd, który bierze odpowiedzialność za armię, jest winny jego łamania. I chociaż wojskowi szybko podstawili Szczeżui toi toia, sprawy nie udało się zatrzymać. Komisja Europejska zwróciła się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o pociągnięcie Polski do odpowiedzialności. Na tłumaczenia reprezentantów naszego kraju, że sławojka już jest, TSUE powołało się na precedens rozpatrywania przeciw Polsce sprawy dotyczącej przenoszenia sędziów na emeryturę. Pomimo zmiany prawa władze PiS skazane zostały za przepisy, których nie było. „Proszę nie wyobrażać sobie, że wykręcicie się postawieniem kibla” – oświadczył rzecznik TSUE.
Teraz Szczeżuja domaga się zbudowania szkoły, w uczęszczaniu do której kajdanki nie będą mu przeszkadzały, a także zajęć z WF, do czego, jak wszyscy się zgadzają, ma przecież pełne prawa.
Stał się na tyle sławną postacią, że na rozmowę z nim osoby zaakceptowane muszą czekać trzy miesiące. Wyjątek zrobił dla papieża Franciszka, który ucałował jego przykutą rękę, a także dla sekretarza ONZ. Pawilon zbudowany wokół niego, w którym przygotowywana jest międzynarodowa pokojowa konferencja, zablokował już bramę koszar. Wojsko wykorzystuje zapasowe wejście, co wzbudza kolejne protesty.
Felieton ukazał się w 26. numerze tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/454057-wychodek-dla-szczezui