Dlaczego kondycja nauki polskiej jest słaba? Zanim spróbuję odpowiedzieć, przytoczę anegdotę.
Dykteryjka
W latach 80. wieku ubiegłego w nauce polskiej były tzw. resortowe programy badawczo-rozwojowe, czyli coś w rodzaju dzisiejszych grantów. Robiło się w ich ramach badania mniej więcej takie same co zwykle, ale za to dodatkowo opłacone. Kilka razy byłem do udziału w takim programie zaproszony przez starszych kolegów. Gdy zbliżał się termin rozliczenia jednego z projektów, a praca była w lesie, szef zespołu, by podnieść nas na duchu, przywołał słowa swego starszego kolegi, profesora prawa, który ostrogi akademickie zdobywał jeszcze w czasach stalinizmu. W takich sytuacjach radził on: „Należy pamiętać, że socjalizm to specyficzny system, cechujący się tym, że pomiędzy planowaniem a sprawozdawczością ogniwa pośrednie nie są niezbędne”.
Dystrybucja szacunku
Wskaźniki pokazują, że polskie uczelnie słabo plasują się w rozmaitych rankingach międzynarodowych. Osiągnięcia są znacznie poniżej naszych ambicji, zasobów kraju i rzadko wychodzą naprzeciw wyzwań, przed którymi stoi Polska. Poszczególne rodzynki oraz niekiedy całe środowiska badawcze na dobrym poziomie nie zmieniają zakalcowatej struktury całego ciasta. Przyczyny są wielorakie, trwałe i głębokie – gdyby było inaczej, to problem dawno już zostałby w wolnej Polsce rozwiązany. Było na to 30 lat! Wśród całej grupy czynników (np. poziomu finansowania) tłumaczących tę kiepską kondycję nauki są też zjawiska kulturowe. Do nich należy często wskazywana feudalna hierarchia awansów naukowych.
Zobaczcie, ileż jest pułapów samego profesorowania. Gdy ktoś uzyska stopień doktora habilitowanego, zostaje, tak to nazywam, profesorem grzecznościowym: uważa się bowiem, że uprzejmie jest mówić do takiej osoby „pani profesor, panie profesorze”. Gdy posiadacz habilitacji zostaje na uczelni zatrudniony na etacie profesora nadzwyczajnego (najniższa formalna ranga profesorska), staje się tzw. profesorem podwórkowym lub uczelnianym. Takim właśnie profesorem jest np. Leszek Balcerowicz oraz niżej podpisany. Gdy ktoś przejdzie dodatkową procedurę – od rady wydziału, poprzez centralną komisję do spraw… aż do wręczenia nominacji przez prezydenta RP – staje się profesorem z tytułem, tzw. profesorem belwederskim, czyli ogólnopaństwowym i dożywotnim. Wtedy może się ubiegać o zatrudnienie na etacie tzw. profesora zwyczajnego (przynajmniej mógł do niedawna, bo wicepremier Jarosław Gowin to zmienił).
Jeśli komuś przypomina to strukturę szlachectwa – szlachcic, baron, wicehrabia, hrabia, książę, arcyksiążę, wielki książę – to dobrze kojarzy.
Hipoteza socjologiczna
Teraz zgłaszam hipotezę: w nauce polskiej pomiędzy zatrudnieniem na uczelni a uzyskiwaniem kolejnych stopni w hierarchii ogniwa pośrednie w postaci niebanalnych osiągnięć poznawczych nie są niezbędne. Tworzenie niebanalnej wiedzy może być częścią dorobku, ale niezbędne nie jest.
Hipoteza ta sugeruje, że w Rzeczypospolitej świat akademicki często stał się wewnętrzną grą dystrybucji formalnego, związanego ze stopniami i tytułami, społecznego szacunku; grą nader luźno powiązaną z osiągnięciami ściśle poznawczymi.
Uproszczając, powiem, że „dobre towarzystwo” dokonuje kooptacji do swego grona. Przede wszystkim tych, którzy dali się odpowiednio „znormalizować”. Do normalizacji dochodzi w procesie dyscyplinowania: to politycznego, to ideologicznego, to po prostu – by z wprawy nie wyjść – czysto środowiskowego. Wiąże się z tym niska tolerancja środowisk akademickich na kontrowersje badawcze. Stąd też pewnie ciągle ponawiające się przykłady opornego reagowania na plagiaty w nauce.
Wydaje się, że zamiast pomnażania wiedzy, która może służyć dobru wspólnemu (szukanie sposobów, jak najefektywniej rozwiązywać problemy społeczne; na jakie ścieżki rozwoju gospodarczego stawiać, by dobrze wykorzystać trendy globalne etc.), ścieżka kariery naukowej przyczynia się przede wszystkim do tworzenia ekskluzywnych grup społecznych. I tyle.
Czy powinienem wystąpić o grant, by tę hipotezę poddać weryfikacji?
Felieton ukazał się 26. numerze tygodnika „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/454052-zbedne-ogniwo-posrednie