Można sobie żartować, że teraz kazali politykom opozycji podwinąć rękawy, zdjąć krawaty i ruszyć na plaże, ale to wyborcy zdecydują, czy to jest przekonujące, wiarygodne, a nie my. Nigdy nie należy lekceważyć przeciwnika
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Joachim Brudziński, szef sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości, poseł do Parlamentu Europejskiego, były minister spraw wewnętrznych i administracji.
wPolityce.pl: Jaki jest pomysł obozu Jarosława Kaczyńskiego na tę kampanię wyborczą? Mówił pan podczas śniadania prasowego z dziennikarzami o pokorze, o świadomości iż zawsze można przegrać. I to ważne. Ale kampania to walka, trzeba się o głosy bić. Będziecie się bić?
JOACHIM BRUDZIŃSKI, szef sztabu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości, poseł do Parlamentu Europejskiego, były minister spraw wewnętrznych i administracji: Nie zakłada pan, że można pokornie się bić i pokornie zwyciężać? To staramy się robić i nadal będziemy. Ale bez owijania w bawełnę: najgorsze, co mogłoby się nam przytrafić z punktu widzenia mobilizacji naszych struktur i naszych wyborców, to przekonanie iż po wygranych dwóch kampaniach, przy dobrych sondażach, to spoczęcie na laurach. Nie możemy się na to pozwolić, musimy postawić na pełną mobilizację.
Historia polskiej polityki mówi jasno: ktoś, kto wpada w euforyczne stany, zawsze przegrywa.
Tym razem tak nie będzie?
Powtórzę: nie ulegniemy pokusie uznania, że Prawo i Sprawiedliwość nie ma z kim przegrać. I żadne sondaże nas do tego nie namówią. Tego typu arogancja bardzo boleśnie zakończyła się dla naszych oponentów. My zawsze uważamy, że mamy z kim przegrać. Największym zagrożeniem możemy być sami dla siebie, jeślibyśmy popadli w arogancję, butę, lenistwo. To było po maju największe ryzyko: uznanie, że zwycięstwo mamy w kieszeni. Otóż nie mamy.
Ale różnimy się od konkurentów czymś jeszcze. Otóż nie jest też naszym celem anihilacja opozycji. Nigdy sobie nie pozwolimy na tego typu, de facto antydemokratyczne, dewastujące dla życia politycznego stwierdzenia, jakie padały po stronie naszych oponentów, którzy mówili, że ich głównym celem jest odmówienie prawa do istnienia stronie przeciwnej.
Takie sformułowania wciąż padają. Że oni pisowców pozamykają do więzień, że wykończą, dopadną.
Obawiamy się tego jak zeszłorocznego śniegu, ale bardzo pokornie podchodzimy do tych, którzy naprawdę mogą nas władzy pozbawić czyli Polek i Polaków. Wyborcy potrafią wybaczyć błędy, one każdemu się zdarzają, ale nie wybaczą buty i oderwania od rzeczywistości. Praca, bardzo ciężka praca, pokora i zwycięstwo. Po to, by to co dało nam zwycięstwo, a nie dały go nam sztuczki propagandowe ale wysiłek i wiarygodność, nadal były naszym znakiem rozpoznawczym. Chcemy pozostać wiarygodną i konsekwentną formacją.
Nowy szef sztabu koalicji opozycyjnej, pan Krzysztof Brejza, zapowiada, że wyprują sobie żyły i wygrają. Obawiacie się tej mobilizacji?
Nie rywalizacja z opozycją i nie pokonanie opozycji może nam dać zwycięstwo, ale przekonanie Polaków, że warto powierzyć nam odpowiedzialność za Polskę na kolejne cztery lata. A co do wspomnianych słów naszego oponenta: ja tego nie lekceważę. Bo można sobie żartować, że teraz kazali im podwinąć rękawy, zdjąć krawaty i ruszyć na plaże, ale to wyborcy zdecydują, czy to jest przekonujące, wiarygodne, a nie my. Nigdy nie należy lekceważyć przeciwnika.
A to, że pan Robert Biedroń rozważa dołączenie do bloku pana Grzegorza Schetyny, jest groźne?
Patrzę na to w dwóch kategoriach. Po pierwsze, obecna ordynacja promuje duże bloki, silne i szerokie formacje. Po drugie jednak, wyborcy nie lubią jak się robi z nich wariata. Przecież jeszcze nie wybrzmiały słowa pana Schetyny o konserwatywnej kotwicy czy te po majowych wyborach padające z tamtej strony, że jednak ten kurs lewicowy trzeba złagodzić - a teraz taki ruch.
Zakładacie zatem, że będzie jeden blok opozycji a nie kilka formacji?
Niezależnie jak będzie, będziemy przygotowani.
Pytanie zmierza do tego, że myślenie po tamtej stronie jest takie iż jak wszyscy się zjednoczą przeciw Prawu i Sprawiedliwości, to będzie to więcej niż ma Prawo i Sprawiedliwość
Czyż nie tak samo zakładali w wyborach do Parlamentu Europejskiego? Niekoniecznie przełożyło się to na wynik wyborczy. Im szersza koalicja tym bardziej sprzeczna wewnętrznie. Ale my się tym tak bardzo nie zajmujemy, wolimy pracować nad pozyskaniem nowych głosów, przekonaniem kolejnych wyborców. Temu będzie służyła także konwencja programowa w Katowicach. Wystąpi na niej w sumie 400 mówców, uczestników 16 dużych paneli tematycznych. Chcemy pokazać nasz potencjał intelektualny i programowy.
Kampania wyborcza to gra na wielu fortepianach. Obok programowego liczy się też mobilizacja, która jesienią powinna być 100-procentowa w naszych szeregach i wśród naszych wyborców. Musimy pamiętać, że zwycięstwo dała nam Polska poza metropoliami, ale nie zamierzamy odpuszczać walki o wyborców w wielkich miastach. Chcemy ich przekonać, że dla nich także mamy ciekawą ofertę, że oni też zyskują na naszych rządach. Na nikogo się nie obrażamy, z pokorą prosimy o wsparcie. Osobiście tak pracowałem konsekwentnie na Pomorzu Zachodnim, gdzie teoretycznie nie powinienem szukać wsparcia, i z wyborów na wybory zwiększamy poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości.
Zaskoczyło pana, że Paweł Kukiz rozważa start z PSL?
Szukają sposobu, by przetrwać, szukają tratwy ratunkowej. To w polityce zrozumiałe. Ale znowu - ja mniej myślę o tym kto z kim, ale o tym jak wyborców Pawła Kukiza czy PSL przekonać, by zagłosowali na nas.
Planuje pan duże zmiany w sztabie w porównaniu z majem?
Nie zmienia się ekipy, która wygrywa. Nawet na chwilę nie zaciągnęliśmy hamulca i nie mamy zamiaru konsumować sukcesu, jakim były wyboru do Parlamentu Europejskiego. Wszyscy parlamentarzyści, a „dwustutysięczniki”, czyli ci kandydaci, którzy uzyskali takie lub wyższe wyniki, szczególnie. Korekty będą niewielkie, głównie wynikające z tego, że to są inne wybory niż te majowe. Wyciągamy wnioski, zmieniamy się.
rozm. MK
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/453242-nasz-wywiad-brudzinski-o-slowach-brejzy-nie-lekcewaze-ich