Polityk, nawet z minimalna dawką odpowiedzialności, widząc, że jego kandydatura uwiera, sprawia przykrość, czy wręcz jest nie do zaakceptowania przez kilka państw, grzecznie podziękowałby za proponowane zaszczyty i udał się na stronę. Choćby jakiejś ulubionej lektury. Polityk odpowiedzialny, na dodatek obdarzony zdolnością do podejmowania decyzji honorowych uczyniłby to jeszcze z wdziękiem, by zapisać się w kalendarzu wydarzeń jako ktoś z klasą. Jeśli dobrze kojarzę fakty przedstawiane przez reporterów z Brukseli, to raczej na takie rozwiązanie ze strony Franza Timmermansa liczyć nikt nie może. Z powodów, które dobrze znamy, bo zbyt długo ten polityk narzucał nam swe oblicze, pełne pogardy wobec demokratycznych wyborów Polaków, Węgrów, Włochów i kilku innych jeszcze narodów. Nadęty nawet ponad brukselskie standardy, wypełniony pycha po brzegi, lekceważący wszystkich, którzy ośmielają się chcieć czegoś innego niż on. Pewnie w bezczelności też trudno mu dorównać. Gdyby nie brukselskie układy, często stawiające właśnie na takich, nie miałby szans na żadne stanowisko, przysługujące osobowościom prawdziwym, ozdobionym osobistą kulturą i darem szukania kompromisów. Można chyba powiedzieć, że Franz Timmermans jest widocznym zaprzeczeniem takich zalet. A i tak wciąż uważany jest za głównego kandydata do objęcia najważniejszej posady w Unii Europejskiej. To świadczy nie tylko o nikłym poziomie demokratycznych zasad przy tych nominacjach, ale także źle wróży unijnej przyszłości. Jak widać nikt w Brukseli niczego z postawy Brytyjczyków nie zrozumiał. To coś, co zwykle kroczy przed upadkiem, właśnie pojawiło się ponownie okazale, ale niespodzianką nie jest.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/453202-gdyby-tak-timmermans-mial-choc-odrobine-honoru