Są takie słowa, które należą do narodowego dziedzictwa i nie wolno ich używać inaczej jak tylko w określonym kontekście historycznym. Jeżeli ktoś tego nie rozumie, powinien zastanowić się nad sobą i nad swoim dalszym udziałem w życiu publicznym.
Przez kilka pierwszych dni wojny obronnej 1939 roku komunikaty Polskiego Radia o sytuacji na froncie kończyło stwierdzenie, że „Westerplatte broni się jeszcze”, a Naczelny Wódz pozdrowienia jego dzielną załogę.
Wiceprezydent Gdańska Piotr Kowalczuk najwyraźniej nie rozumie znaczenia tych słów, ponieważ pozwolił sobie użyć ich podczas niedawnej manifestacji Obywateli RP. Odbywała się ona pod hasłem „Gdańsk broni Westerplatte” (w domyśle: przed polskim rządem)
To, że jakaś marginalna grupka wrogów obecnej władzy wykorzystuje każdą okazję, aby spróbować ją zohydzić społeczeństwu (co odnosi wręcz odwrotny skutek) nie jest warte wzmianki. Problem powstaje, kiedy oficjalnie wspiera ją przedstawiciel polskiego samorządu i ośmiela się wykorzystać do tego słowa uświęcone krwią obrońców Rzeczypospolitej.
Kowalczuk obiecał, że przekaz: „Westerplatte broni się jeszcze” wyśle do prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz, która - jego zdaniem - potrzebuje takiego właśnie poparcia.
Jeśli okaże się, że jego skandaliczne zachowanie zostanie przez nią zaakceptowane, to trzeba się będzie poważnie zastanowić, czy działanie gdańskiego samorządu nie jest lekceważeniem narodowych imponderabilów od czego już tylko krok do naruszenia polskiej racji stanu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/453046-przed-kim-gdansk-chce-dzisiaj-bronic-westerplatte