W nowym numerze „Sieci” wstrząsający reportaż: Dlaczego opozycja kultywuje tradycję Wolnego Miasta Gdańska? Dlaczego tak mało tam troski o polskość? Marek Pyza, Andrzej R. Potocki i Marcin Wikło w artykule „Wojna Gdańska z Polską” piszą o przedziwnym stosunku Gdańska i jego władz do polskości, wolności i obecnego rządu. Tygodnik „Sieci” dostępny także w wydaniu z wyjątkową książką: „Wszystko o Janie Pawle II”.
Przez lata Westerplatte marniało zaniedbywane przez gdańskich historyków, muzealników i władze miasta. W 2003 r. rozpoczęto tam budowę terminalu promów. Bez nadzoru archeologicznego rozkopano teren. Po 13 miesiącach wart 23 mln zł terminal zamknięto, zamieniając go w parking dla importowanych samochodów. Wtedy członkowie Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte złożyli na ręce Pawła Adamowicza projekt zagospodarowania przestrzennego zabytku. Pozostał bez odzewu. Co prawda dwa lata później magistrat zorganizował konferencję prasową, na której prezydent przepraszał Polaków za stan Westerplatte, ale potem nie zrobiono już nic. Co więcej, kiedy po wyborach w 2015 r. zmieniło się kierownictwo Muzeum II Wojny Światowej (podlega mu Westerplatte), miasto w osobie prezydenta jako właściciela terenów na półwyspie wypowiedziało umowę współpracy, blokując wszelkie inicjatywy. Aleksandra Dulkiewicz w tej kwestii kontynuuje politykę poprzednika i z dyrekcją muzeum jest jej nie po drodze. Pod pretekstem nieprzestrzegania przepisów BHP nakazała wstrzymanie prac archeologicznych. Jednymi z nowszych elementów są betonowo-szklane tablice informacyjne. Postawił je Urząd Miasta, kosztowały 1,5 mln zł. Jest ich 55, ale tylko pięć mówi o bohaterskiej obronie półwyspu. Reszta poświęcona została niemieckiemu kurortowi i spa, które niegdyś znajdowały się nieopodal Wojskowej Składnicy Tranzytowej. Kiedy umierał ostatni z weteranów, kawaler Orderu Virtuti Militari, mjr Stanisław Skowron, magistrat nie wysłał na pogrzebowe uroczystości nikogo. Przychodzi na myśl smutna konstatacja, że duma z bohaterstwa polskiego żołnierza chyba kłóci się z polityką historyczną włodarzy miasta świadomie i coraz chętniej nawiązującą do tradycji Freie Stadt Danzig. Przez takie zachowania pytania o niemieckość Gdańska wydają się naprawdę zasadne i paść muszą
— wskazują autorzy reportażu z Gdańska na łamach nowego wydania „Sieci”.
Temat Gdańska i kontrowersji związanych z Westerplatte porusza także Edyta Hołdyńska w rozmowie z Jarosławem Sellinem („Westerplatte. Specustawa jest niezbędna”).
Jestem zadowolony, że ta rozmowa się odbyła. Prosiłem o nią od dłuższego czasu. Chciałem rozmawiać spokojnie, żeby nie było wokół tego niepotrzebnego konfliktu, niepotrzebnego napięcia. Myślę, że to powinno nas łączyć. Żeby powstało narodowe, atrakcyjne, ciekawe, merytoryczne, plenerowe Muzeum Westerplatte. Zabiegamy o to od kilkunastu lat. Dziś chcemy je zbudować nie w konflikcie, tylko we współpracy z miastem. Wskazał również na niezbędność wprowadzenia specustawy dotyczącej oddania terenu Westerplatte pod władanie państwa: Postulatu pani prezydent, żeby wycofać się ze specustawy, nie przyjąłem. Aby zrealizować tę inwestycję, czyli postawić muzeum, ustawa jest niezbędna. Mamy tam problem z rozproszeniem właścicielskim […]. Tam jest kilka podmiotów, które mają współwłasność. I bez specustawy trudno będzie to muzeum wybudować. Podtrzymujemy wolę uregulowania tej kwestii przez specustawę
– skomentował wiceminister kultury spotkanie z prezydent Gdańska Aleksandrą Dulkiewicz.
Jarosław Sellin odniósł się również do stwierdzenia władz miasta, że nie chcą „oddać PiS-owi Gdańska”, a „Westerplatte należy do gdańszczanek i gdańszczan”:
Na spotkaniu z panią prezydent przytaczałem badania, które prowadziliśmy wśród Polaków. Pytani o to, z jakimi miejscami geograficznymi kojarzy im się II wojna światowa, na pierwszym miejscu wskazują Auschwitz-Birkenau, na drugim Westerplatte, na trzecim Warszawę […]. To oznacza, że [Westerplatte] jest to silny symbol, a jego zagospodarowanie to sprawa narodowa, państwowa. Nie przyjmuję retoryki, że Westerplatte to jest miejsce wyłącznie gdańszczan.
Dorota Łosiewicz w artykule „Czego totalna opozycja nie wie o wyborcy PiS” komentuje postawę opozycji po przegranych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Szok i zażenowanie budzą komentarze kierowane pod adresem wyborców PiS, które nasiliły się zwłaszcza po wyborach. Wobec „pisowskich głupków” z niebywałą agresją wyrażane są obelgi, lekceważenie i pogarda. Zdaniem warszawskich elit na PiS głosują ludzie ciemni i niewykształceni.
Faktycznie z badania Ipsosu wynika, że wśród badanych osób, które zakończyły edukację na szkole podstawowej lub gimnazjum, aż 70 proc. zagłosowało na PiS. Spośród wyborców mogących się pochwalić wykształceniem zawodowym 65 proc. wybrało partię Jarosława Kaczyńskiego. Wraz ze wzrostem wykształcenia spada poparcie dla PiS. W grupie legitymującej się wykształceniem średnim lub pomaturalnym na PiS głosowało już ok. 43 proc. Polaków, a spośród osób z wykształceniem wyższym 27 proc. Czy jednak mniej wykształcony znaczy głupszy? I dlaczego mieszkaniec wsi miałby mieć mniej do powiedzenia niż mieszkaniec większych miast? Kto uważnie śledziłby sondy, będące nieodłączną częścią programu „W tyle wizji” (TVP Info), który mam przyjemność współprowadzić, zrozumiałby, jak trzeźwy, zdrowy i logiczny osąd sytuacji mają osoby, którymi tak pogardzają liberalne elity. Właściwie pracą domową piarowców partii opozycyjnych powinno być uważne wsłuchiwanie się w to, co mają do powiedzenia tzw. zwykli Polacy. A do powiedzenia mają bardzo wiele i zwykle mówią bardzo rozsądnie, choć nie powołują się na dialektykę Hegla ani rozważania Kartezjusza. Reporterzy „W tyle wizji” często rozmawiają z mieszkańcami wsi, rolnikami oraz klientami i sprzedawcami polskich targowisk. Obejrzenie jednej z takich sond mogłoby totalnej opozycji powiedzieć o Polakach więcej niż sto spotkań z podstawionymi przez lokalne struktury wyborcami własnych partii. Wyraźnie widać, że kalumnie, które rzucają przedstawiciele i akolici „totalsów”, działają na tzw. zwykłych Polaków jak płachta na byka
— podkreśla publicystka tygodnika „Sieci”.
W nowym numerze „Sieci” Michał Karnowski rozmawia z rzecznikiem węgierskiego rządu, Zoltánem Kovácsem („Nie ma zgody na europejskie superpaństwo”) o kształcie Unii Europejskiej. Węgierski sekretarz stanu ds. komunikacji i stosunków międzynarodowych liczy, że po wyborach europejskich, zmieni się działalność głównych organów Unii. Jego zdaniem zarówno Komisja Europejska, jak i Parlament Europejski zaczęły postępować w sposób, który nie jest zapisany ani w traktatach unijnych, ani w innych dokumentach regulujących działania Unii. Kovács jest przeciwnikiem tworzenia superpaństwa europejskiego i domaga się znaczących zmian w kierownictwie Unii.
W kampanii mówiliśmy jasno, że naszym zdaniem unijny establishment powinien być zmieniony. Przede wszystkim z powodu jego postawy wobec kwestii masowej imigracji do Europy, postawy nieakceptowanej przez większość narodów, postawy nieskonsultowanej ze społeczeństwami.
Węgierski polityk cieszy się z wyniku swojej partii w wyborach i gratuluje PiS-owi zwycięstwa w Polsce. Nie ukrywam, że to był niespodziewany wynik, pozytywne zaskoczenie w kontekście poprzedzających głosowanie sondaży. Michał Karnowski zauważa jednocześnie, że odnotowano szczególnie wysoką frekwencję. Zdaniem rzecznika węgierskiego rządu można tu mówić o przełomowej zmianie w nastawieniu wyborców.
Sądzę, że możemy mówić o powrocie suwerennego podejścia, o wzmocnieniu prawicowych I konserwatywnych sił politycznych w całej Europie. Zoltan nie godzi się, by nazywać jego partię populistami. Dziedzictwo historyczne naszego region nakazuje ostrożność przy próbach osłabiania państwowości i – co ciekawe – jest to silniejsze niż naturalne bieżące różnice choćby między państwami Grupy Wyszehradzkiej.
W artykule „Polityka w warkoczykach” Jakub Augustyn Maciejewski komentuje ekologiczny protest Ingi Zasowskiej.
Informacja o akcji szybko obiegła lewicowo-liberalne media, które pokazywały zdjęcia Ingi siedzącej przy ul. Wiejskiej i trzymającej kartonową tabliczkę z napisem: »Wakacyjny Strajk Klimatyczny«. Portale naTemat.pl czy newsweek.pl, o »Gazecie Wyborczej« nie wspominając, ogłosiły dziewczynę bohaterką. Dziennikarz stwierdza również, że sprawdzony schemat strajku nieletnich w trosce o losy Matki Ziemi jest starszy nawet niż dzisiejsze młodociane aktywistki. Najsłynniejszą żyjącą działaczką ekologiczną jest urodzona w 2003 r. Szwedka Greta Thunberg, która w sierpniu 2018 r. udała się pod siedzibę parlamentu swojego kraju, by zaprotestować przeciwko zmianom klimatycznym.
Maciejewski wskazuje na potencjalne związki zdarzenia z polityką:
Protest Ingi zaczął się dzień po rozpoczęciu szczytu klimatycznego Unii Europejskiej w Brukseli, podczas którego premier Mateusz Morawiecki opowiedział się przeciwko zaostrzeniu ograniczeń w sprawie emisji CO2 dla Polski […]. Premier Morawiecki na jednej z konferencji prasowych ustosunkował się do sprawy, mówiąc że on i protestująca są po tej samej stronie, ale wtedy opozycyjne media przedstawiły to jako konfrontację bezbronnej dziewczynki z potężnym (dorosłym) politykiem niszczącym Ziemię. I to już jest skrajna manipulacja, w której przeciwnicy obecnego rządu chowają się za 13-latką, by podtrzymać antypisowską kampanię. Dziennikarz tłumaczy również przyczyny: Istota takiej retoryki zakłada, że sympatie odbiorców musi wzbudzać nastolatka bojąca się zagłady, niechęć skierujemy zaś wobec polityków, którzy są groźni, starsi, są mężczyznami i nieraz podejmują złożoną grę o interesy dla swojego kraju. Narracja tego typu doskonale wpisuje się w postpolityczne nastroje społeczeństw Zachodu. […] z dzieci najłatwiej zrobić narzędzie manipulacji, samemu wcześniej manipulując młodymi umysłami. Jeśli bardzo młody człowiek wyraża swój autentyczny strach, trudno u dorosłych nie obudzić współczucia.
W najnowszym numerze tygodnika „Sieci” przeczytać można także komentarze bieżących wydarzeń pióra Andrzeja Zybertowicza, Jerzego Jachowicza, Wiktora Świetlika, Aleksandra Nalaskowskiego, Witolda Gadowskiego, Wojciecha Reszczyńskiego, Krzysztofa Feusette, Bronisława Wildsteina, Andrzeja Rafała Potockiego czy Marty Kaczyńskiej-Zielińskiej.
Tygodnik „Sieci” dostępny w sprzedaży od 1 lipca br. w dwóch wariantach: w regularnej cenie 6,90 zł lub w cenie 9,90 zł, z piękną książką o świętym Janie Pawle II. Partnerem wydania z książką jest LOTOS. Więcej w najnowszym numerze „Sieci”, w sprzedaży od 1 lipca br., także w formie e-wydania na http://www.wsieciprawdy.pl/e-wydanie.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/453001-w-nowym-numerze-sieci-czy-gdansk-chce-do-niemiec