Otrzymuję propozycje i zapytania dotyczące mojej aktywności. One dotyczą pomocy w jesiennej kampanii określonym osobom, ale nie tylko. (…) Przeprowadziłem kilka rozmów z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. One koncentrowały się przede wszystkim na ocenie porażki do Parlamentu Europejskiego
—przyznaje w rozmowie z Onet.pl Bogdan Zdrojewski, były europoseł Platformy Obywatelskiej.
CZYTAJ TAKŻE: Zbigniew Kuźmiuk: Miażdżąca krytyka Schetyny i jego otoczenia przez Zdrojewskiego. To wszystko dobrze nie wróży PO w wyborach
Zdrojewski podkreśla, że nie zamierza ubiegać się o mandat posła.
Wszyscy mają w pamięci moje konsekwentne stanowisko w tej sprawie. Po prostu nie widzę dla siebie roli w tej izbie i mówię o tym od pięciu lat
—zaznacza.
Obecnie przede wszystkim skupiam się na ocenach bezsensownej porażki do PE, nie najlepszej kondycji PO, pogubionym centrowym, umiarkowanym elektoracie, a także przyszłych konsekwencjach tego co, stało się podczas majowych wyborów
—dodaje.
W rozmowie pojawia się również pytanie o osoby odpowiedzialne za majową porażkę Koalicji Europejskiej.
Najpoważniejszym kandydatem jest oczywiście Grzegorz Schetyna. Nie obarczałbym jednak jego wyłączną odpowiedzialnością
—stwierdza.
Posiadanie przez PiS na własność mediów publicznych, chętnych do pomocy prezesów rozmaitych spółek, a także rządowych środków na kolejne podarunki nie mogło dla opozycji być obojętne. Niemniej jednak istotnym źródłem porażki była także źle skonstruowana koalicja, jak i również liczne błędy personalne. Już u progu powstania KE przestrzegałem, że jedynym jej beneficjentem będzie SLD
—dodaje.
Nie było żadnej strategii na wybory europejskie. Nie było też widać sztabu wyborczego, czy też aktywności koordynującej działania, czy też konkretne przekazy. Struktury regionalne wybrały sobie konkretnych kandydatów do wsparcia, kompletnie nie dbając o sumaryczny wynik koalicji
—mówi Zdrojewski.
Były europoseł podkreśla, że do wygrania jesiennych wyborów konieczne jest wyciągnięcie odpowiednich wniosków z porażki w wyborach do PE. Bez nich wygrana nie będzie możliwa.
Nie wystarczą też korekty, lekki lifting, potrzebna jest zmiana całej filozofii podejścia do wyborów. Bardzo szybko powinni być znani liderzy list do Sejmu i Senatu. Im szybciej będą oni mogli rozpocząć kampanię, tym ten wynik będzie lepszy. Po drugie trzeba postawić sprawę jasno: żadnych spadochroniarzy na listach
—wskazuje.
Za moment będziemy wiedzieć, czy Schetyna ma pomysł na pierwszy swój sukces. Czy wyciągnięto wnioski z przegranych wyborów czy też nie. O ile porażka w wyborach samorządowych była nieznaczna, w wyborach do PE już dużo bardziej dotkliwa, to jednak ta jesienna kampania będzie ostateczną weryfikacją możliwości PO w obecnym kształcie i z obecnym kierownictwem
—podkreśla.
kk/Onet.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/452907-to-moze-byc-koniec-po-jaka-znamy