Od kilku dni przebywam w USA i obserwuję z bliska amerykańską politykę. Wszystkie stacje informacyjne żyją piewszymi debatami polityków, startujących do prezydenckiego wyścigu w 2020 roku.
Pierwsze przedwyborcze debaty prezydenckie Partii Demokratycznej, organizowane przez telewizję MSNBC pokazują jedno. Z 20 kandydatów (sic!) liberałów i lewicy nie ma wciąż nikogo z charyzmą, choćby zbliżającą się do charyzmy Baracka Obamy. Strzelający banalnymi antytrumpowskimi sloganami kandydaci niewiele się od siebie różnili, choć coraz wyraźniej widać, że ukąszenie socjalizmem w mainstreamie Demokratów jest coraz mocniejsze. Do niedawna żaden mainstreamowy polityk amerykański nie odnosił sukcesu ze słowem socjalizm na ustach. Za sprawą skrajnie lewicowego Bernie Sandersa i jego politycznych dzieci w typie infantylnej i pyskatej jednocześnie kongresmenki z Bronxu Ocasio Cortez, hasła o „darmowej” służbie zdrowia czy „darmowej” edukacji mają rezonans wśród młodych wyborców.
Podczas wczorajszej debaty dawny miłośnik „dobrobytu” w Związku Sowieckim, ponad 70-letni Bernie Sanders perorował o potrzebie podwyżki podatków dla najbogatszych w imieniu „służby zdrowia jako prawa człowieka”. Gubernator Kolorado John Hickenloope, wiedząc, że prawicowe media i prezydent Donald Trump od razu zaczną wykorzystywać socjalistyczne skrzywienie Sandersa do szturmu na Demokratów, tonował jego wypowiedzi. Gubernator miał rację.
Od rana na Fox News oglądam potępienie socjalizmu Demokratów. Włączył się w nie nawet zdobywca Oscara i jedyny tak otwarty zwolennik Trumpa w Hollywood, weteran aktorstwa Jon Voight.
Debata Demokratów była podzielona na dwie części ( przez dużą liczbę kandydatów). W katastrofalnie nudnej pierwszej debacie całą magię stracił pompowany przez media ( również w Polsce) były kongresman z Teksasu Beto O’Rourke. „Nowy JFK” z prawicowego stanu miotał się, zacinał, popisywał się hiszpańskim, który nawet lewicowe media ochrzciły „spanglishem” ( mieszanką angielskiego i hiszpańskiego) i przepadł we własnej bylejakości.
Druga debata była o tyle ciekawsza, że skupiała się na podcięciu nóg faworytowi do nominacji przeciwko Trumpowi. Kandydaci uznali, że w pierwszej debacie, która miała na celu przedstawić ich szerokiej widowni, trzeba uderzyć ( choć nie robiono tego zbyt radykalnie) w Joe Bidena. 76 letni polityk ma w sondażach najwyższe poparcie i reprezentuje centrową, „starą” Partię Demokratyczną.
Wiceprezydentowi w administracji Baracka Obamy i politykowi przyznającemu się do swojego katolicyzmu ( bardzo progresywnego) wytknięto ostatnio zbytnią łagodność wobec…rasizmu. Czarnoskóra kalifornijska senator Kamala Harris podczas wczorajszej debaty wypaliła, że ponad 30 lat temu Biden współpracował z senatorami, znanymi z popierania segregacji rasowej.
Nie uważam, że jesteś rasistą i jestem z tobą, kiedy angażujesz się na rzecz znalezienia porozumienia. Jednak (…) to było naprawdę bolesne, kiedy usłyszałam, jak chwalisz dwóch senatorów, którzy zbudowali swoją reputację i karierę na segregacji rasowej.
Robiąca najlepsze wizerunkowe wrażenie podczas debaty Harris odniosła się do pojawiających się od kilkunastu dni zarzutów wobec Bidena. Pisałem o nich w Sieci. Biden stanowczo zaprzeczył, że popierał rasistów. „To po prostu nie prawda”- mówił.
“Nigdy nie mówił do mnie „chłopcze”. Zawsze mówił do mnie „synu”- powiedział kilka dni temu Joe Biden, odnoszący się do swojej współpracy z prawnikami i południowymi politykami z Partii Demokratycznej w latach 70tych XX wieku, którzy mieli być segregacjonistami. Jego ciepłe słowa o współpracy z senatorem Jamesem O Eastlandem z Mississippi oburzyły opiniotwórczą prasę, która prędko przypomniała, że senator był zwolennikiem segregacji rasowej. Miał nawet twierdzić, że z międzyrasowych małżeństw zaczną rodzić się „kundle”. W The Washington Post pojawiła się informacja, że określenie „chłopiec” padające z ust segregacjonistów miało zawsze wymiar rasistowski. “Dokonaliśmy kilku rzeczy. Nie zgadzaliśmy się w większości spraw, ale udało nam się czegoś razem dokonać”- powiedział były wiceprezydent USA o senatorze Hermanie E Talmadge, który miał być przeciwnikiem desegregacji rasowej w publicznych szkołach w Georgii.
„Jestem zawiedzony, że nie skierował natychmiastowych przeprosin za ból, jaki spowodowały jego słowa. Powinien”- napisał kilkanaście dni temu na Twitterze burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio, który również ubiega się o nominacje prezydencką Demokratów. Polityk umieścił wraz z wpisem swoje rodzinne zdjęcie z czarnoskórą żoną i dziećmi. Lewicowe BBC w komentarzu natychmiast zestawiło „gafę” Bidena z jego poglądami na aborcję ( sprzeciwia się jej finansowaniu z publicznych środków, choć nie chce jej delegalizacji), faktem, że chwalił znienawidzonego na lewicy wiceprezydenta Mike’a Pence’a. Do tego lewicowa prasa podkreśla, że Biden jest katolikiem, co w przypadku mocnego skrętu Demokratów na lewo nie jest zbyt mile widziane.
Oskarżanie Joe Bidena o przychylność wobec rasistów jest o tyle absurdalne, że polityk w styczniu tego roku podczas ceremonii ku czci Martina Luthera Kinga głośno mówił o „systemowym rasizmie w USA”, z którym biali powinni walczyć. Stał przy czarnoskórym Obamie przez 8 lat, zaś podczas debaty widać było, że oskarżenia go szczerze bolą. Biden z kilku powodów przeszkadza Demokratom. Młodym i rządnym pełnej rewolucji obyczajowej politykom i komentatorom przeszkadza jego katolicyzm, zaś socjalistów razi jego wolnorynkowy centryzm. Biden kojarzy się też z wciąż popularnym na lewicy Barackiem Obamą, co powoduje, że wciąż ma poparcie sondażach.
Donald Trump wyśmiał debatę na swoim Twitterze. Jak? Nazwał Bidena „śpiącym Bidenem”, a Sandersa „zwariowanym Sandersem”. Wrzucił też bezczelne i zabawne memy kpiące z wpadek technicznych MSNBC. Komentatorzy z Fox News właśnie jego ogłosili zwycięzcą obu debat. Mają sporo racji. Brak charyzmy demokratycznych kandydatów, rzucanie przez nich antytrumpowskich sloganów i dobra sytuacja gospodarcza USA powodują, że Demokraci nie powinni spać spokojnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/452849-joe-biden-pod-ostrzalem-trump-wciaz-nie-ma-z-kim-przegrac