Po miesiącu od wyborów, dziesiątkach analiz, przeprowadzonych badań i burz mózgów w Platformie Obywatelskiej postawiono diagnozę - ludzi PO zabrakło w Polsce lokalnej. To teza w dużej mierze słuszna (choć dalece niewystarczająca), ale od diagnozy ważniejsze jest przyjęte leczenie. Grzegorz Schetyna w odpowiedzi zdjął zatem marynarkę, dziarsko podwinął rękawy koszuli i ruszył w kraj.
Ze zdjęć i materiałów wideo publikowanych w mediach społecznościowych Platformy nie wynika, by spotkania te cieszyły się dużym zainteresowaniem, frekwencja jest mizerna, a sam Schetyna wygląda jak z marketingowych wzorców Igora Ostachowicza, który zresztą zaczął pojawiać się w otoczeniu szefa PO. Nie ma go na przesadnie wielu zdjęciach, ale jego obecność nie jest przypadkowa. Doradca uważany za jednego z twórców piarowych sukcesów Donalda Tuska zaczął doradzać Schetynie.
Ale zdjęcie marynarki i podwinięcie rękawów nie wystarczy, by odzyskać Polskę lokalną i jej wyborców. Powodów jest wiele. Podstawowym jest brak czasu. Zwrócił na to ostatnio w swoim komentarzu Michał Karnowski - podszepty wiodących mediów skupiły uwagę Platformy na grach gabinetowych, warszawskich wiecach i opowiadaniu w Brukseli o końcu demokracji w Polsce. Stracono, spartolono w podstawowym wymiarze cztery lata - Schetyna wykonał co prawda wielką pracę na zapleczu, wyczyścił sobie partyjne przedpole, ograł zawodników rodzaju Petru czy Kijowskiego, ale Polskę lokalną odpuścił.
Do wyborów zostały trzy miesiące z mniejszym lub większym hakiem i trudno zakładać, że kilka, kilkanaście wypraw do mniejszych miejscowości zmieni to nastawienie. Trudno będzie o to tym bardziej, że mamy w Polsce sezon ogórkowy w polityce. Czują to również media: na pierwszych stronach gazet i w czołówkach serwisów informacyjnych mamy opowieści o upale, historie związane z poruszającymi morderstwami, a najbardziej polityczną informacją jest sprawa zmian klimatycznych, ale i tutaj nie ma to przecież (jeszcze) przełożenia na kampanię i wybory. Nawet spory wokół wypowiedzi Rzecznika Praw Obywatelskich (a także Rzecznika Praw Dziecka) są raczej zastępczymi tematami, gdzie oceny idą często w poprzek partyjnych codziennych podziałów. Jeśli odjąć wakacje (w trakcie których i tak wkracza do gry choćby rozszerzenie programu 500+ czy kongres programowy PiS), Schetynie zostanie miesiąc, może półtora realnej kampanii. Za mało, by myśleć o resecie.
O tym, kogo interesuje polityka w trakcie wakacji pytaliśmy również na antenie telewizji wPolsce.pl.
A przecież reset to jedyny scenariusz, w którym Schetyna odzyskuje możliwość przejęcia władzy. Jak pokazują ostatnie sondaże, lider Platformy jest liderem rankingu nieufności wśród polityków, nie jest lubiany nawet w samych szeregach opozycyjnych, gdzie traktowany jest jako zło konieczne (patrz: ostatnie listy na łamach „Wyborczej”) i nie budzi niezbędnego minimum, jeśli chodzi o entuzjazm, nadzieje czy optymizm.
Ale pal sześć sondaże i opinie w „Wyborczej” - Schetyna mógłby te niekorzystne trendy by-passować bezpośrednim kontaktem z wyborcami. Problem polega na tym, że lider Platformy wciąż jest tam traktowany jako były minister, jako wieloletnia twarz rządów PO-PSL. I dlatego, mimo deklaracji, obietnic i zapewnień, że niczego nie zabiorą i dadzą więcej i skuteczniej, Schetyna jest odbierany przez większość wyborców (zwłaszcza w Polsce lokalnej) jako najlepszy dowód na tezę, że Platforma chce powrotu do tego, co było. Może gdyby przez te opozycyjne cztery lata politycy PO sumiennie jeździli po kraju, to najpierw wyłapaliby joby, ale z czasem po posypaniu głów popiołem mogliby być przyjmowani jako politycy z elementarną wiarygodnością. Na dziś jej nie mają, tym bardziej, że ludzie nie są tak naiwni, jak się wydaje i potrafią porównać stan życia, portfela, kieszeni i ogólnego poczucia z tym, co czuli jesienią roku 2015.
Sezonu ogórkowego i zaniedbanych czterech lat (a szerzej: dwunastu, biorąc pod uwagę taką, a nie inną politykę wobec Polski lokalnej) nie da się odrobić w ciągu dwóch miesięcy wakacyjnych za pomocą podciągnięcia rękawów koszuli. Może kiedyś efekt takich piarowych żonglerek byłby bardziej odczuwalny, ale dziś tak po prostu nie jest. To inna Polska, inny spór i inna rozgrywka niż przed laty. A Schetyna i jego ludzie wciąż nie nauczyli się nowych zasad gry.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/452430-ostachowicz-podwija-rekawy-koszuli-schetyny-nic-to-nie-da