Równo miesiąc minął od wyborów do Parlamentu Europejskiego. Z tej perspektywy trzy wnioski wybrzmiewają szczególnie mocno.
Pierwszy: w 100 procentach potwierdziły się tezy, że wynik starcia 26 maja narzuci dynamikę kolejnych miesięcy. Ale chyba nawet najbardziej przekonani do tego założenia analitycy, w tym niżej podpisany, nie spodziewali się, że aż w takim stopniu. Z tej perspektywy widać jak celnym ruchem było rzucenie przez Nowogrodzką do tej walki najważniejszych zasobów, czyli najlepszych „lokomotyw” wyborczych (wiadomo), sztabowców (Poręba), uruchomienie ofensywy programowej (Piątka Kaczyńskiego), aktywność liderów na pierwszej linii.
Drugi: obóz rządzący zdołał najgroźniejszego ryzyka po wielkim triumfie: pychy. Tu cugle zostały skutecznie ściągnięte. Trzeba jeszcze zmierzyć się z groźbą lenistwa.
Trzeci: opozycja nie tylko zmarnowała czas od porażki wyborczej, ale stacza się w zastraszającym tempie. Płaczliwe komentarze Lisa, alarmistyczne listy do „Wyborczej”, zapowiedzi pikiet pod siedzibami partii opozycyjnych organizowanych przez tzw. „Obywateli RP” - to tylko kilka z wielu sygnałów o tym świadczących.
Warto spojrzeć także trochę wstecz. Podstawową przyczyną porażki Koalicji Europejskiej nie był bowiem - co suflowała natychmiast po 26 maja „Wyborcza” - brak sprawności organizacyjnej. Ani brak plakatów. Ani brak charyzmy lidera. To są wygodne wymówki, by nic nie zmieniać. Kampania KE nie była w warstwie aktywności aż tak zła, jak się to rysuje. Plakatami zalana był cały kraj (sam widziałem!). A lider, czyli Schetyna ma swoje deficyty, ale też nie wczoraj je odkryto i nie dlatego poległ.
KE przegrała z innymi czynnikami - porównaniem jakości rządów obecnych z poprzednimi oraz brakiem intelektualnego przepracowania tego, co stało się w roku 2015.
Zamiast uznać wybór Polaków za demokratyczną, uprawnioną zmianę, przyjęto narzucony przez środowiska Michnika (to oni zorganizowali KOD) kurs na starcie o „konstytucję” i „demokrację”. W efekcie zmarnowali cztery lata. Gdy to padło, gdy runęła propagandowa konstrukcja „Polexitu”, wszyscy zostali z pustymi rękoma.
To grupa Michnika uznała, że od pierwszego dnia w polskim kotle ma wrzeć, że trzeba lać benzynę i krzesać ogień, nakręcać emocje, eskalować epitety. W efekcie gdy przyszło do wyborów, wszystkie mocne słowa były już zużyte, a ludzie zmęczeni nie sprawdzającymi się ostrzeżeniami. Każdy to widział, ale nie oni - ze szklanego pałacu Agory w ogóle niewiele widać.
To także „Wyborcza” postawiła sobie za cel zjednoczenie całej opozycji, budując hasło „antyPiSu”. Zaślepieni nadzieją na walną rozprawę ze znienawidzonym Kaczyńskim zlekceważyli oczywiste ryzyka czyli ściągnięcie na pokład mnóstwa dziwnych ludzi i ekstremistów, utratę sterowności przez tak zbudowany okręt, nadwyrężenie wiarygodności PSL, odejście od choćby fasady centryzmu PO. Nie dostrzegli, że klasyczna konstrukcja trzech bloków (liberalny, ludowy, lewicowy) byłaby bardziej przekonującą ofertą opozycji.
Co najdziwniejsze, dalej w tę uliczkę jedności brną. Nie myślą, a reagują. Nie analizują, a krzyczą. Znów pchają swój obóz ku katastrofie, w myśl zasady „jeszcze więcej tego samego”. Skoro Koalicja Europejska przegrała, to żądają… jeszcze większej Koalicji Europejskiej.
Absurd.
Są jednak na tyle silni, że każdy po stronie opozycji musi się z nimi liczyć, każdemu - także Schetynie - blokują pole manewru politycznego.
Trzeba powiedzieć jasno: grupa Michnika odpowiada za klęskę obozu III RP w stopniu dużo większym niż Schetyna.
Jak już napisałem na tych łamach::
Im większe nadzieje Schetyna zbuduje przed jesienią, tym szybciej straci pozycję po prawdopodobnej przegranej. Im liczniejsze środowiska przyłączy, tym większy rachunek zapłaci teraz (miejscami na listach) i potem (pierwsi rzucą się do ataku).
Jeżeli jednak Schetyna stanie twardo na ziemi i świadomie już teraz zbuduje partię na czas opozycji, wyrówna szeregi, wypchnie potencjalnych buntowników, to ma duże szanse utrzymać swój obóz w kolejnych latach. W takim wariancie o żadnej koalicji nie powinno być mowy, a Platforma powinna startować pod własnym szyldem, jako partia Schetyny. To teraz tym łatwiejsze, że pozycja Donalda Tuska jako potencjalnego odnowiciela drastycznie osłabła.
Ciekawy wybór. Nie martwię się oczywiście przyszłością pana Schetyny, ale dostrzegam iż decyduje się dzisiaj kształt przyszłej opozycji. A to ważna dla Polski sprawa. Jak mocno moglibyśmy ruszyć do przodu, gdyby zamiast organizować pucze i niszczyć na zewnątrz dobre imię Polski, zaczęła konkurować na dobre rozwiązania?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/452385-czego-schetyna-nie-przemyslal-i-wciaz-nie-przemysliwuje