Przegrane przez Koalicję Europejską wybory do europarlamentu do tej pory bolą wiele osób. Widać, że środowisko jest bardzo podzielone, czego dowodem jest list byłej ambasador RP w Rosji i pracownicy Fundacji Batorego Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, skierowany do Grzegorza Schetyny.
Pełczyńska-Nałęcz zaczyna swój list od serii pytań do Schetyny: o to, dlaczego PO wywiesiła białą flagę, opuściła bezradnie ręce, dlaczego uznali, że nie maja szans na zwycięstwo jesienią oraz o to, jakim cudem sam Schetyna mógł „zatracić wolę walki”.
Jak sama przekonywała, zadała powyższe pytania nie po to, by oskarżać, ale dlatego, że nie potrafi pogodzić się z tym, jak „łatwo i bezwolnie odpuszczamy walkę o największe wspólne dobro – wolną, praworządną i demokratyczną Ojczyznę”.
Żadna władza, która zamachnęła się na wolność obywateli, nie odstąpi od tego celu sama, z własnej woli. Jeśli nie złapiemy za ramię tych, którzy odważyli się złamać zasady demokracji, oni pójdą dalej. Kolejne kroki są nieuchronne. Zostały one już w historii wielokrotnie przećwiczone: prześladowanie i niszczenie inaczej myślących, sianie strachu i nienawiści, wreszcie budowanie poczucia bezsilności wobec państwa. Państwa, które zamiast służyć obywatelom, staje się bestią mogącą dopaść każdego
— napisała w liście była ambasador RP w Rosji.
Stwierdziła, że to właśnie Schetyna szybko zderzy się z tą rzeczywistością, bo „pod ogień” pójdą dziennikarze, aktywiści, mniej widoczni byli urzędnicy, którzy „będą odzierani z godności, dobrego imienia, a może i wolności”.
A Pan i Pana koledzy będziecie patrzeć na to bezsilnie. Inni zaś będą patrzeć na Waszą bezsilność i uciekać z tonącego okrętu
— oświadczyła Pełczyńska-Nałęcz dodając, że to jest rzeczywistość „jeszcze niedawno demokratycznych krajów takich jak Węgry czy Turcja”.
Jej zdaniem „trzeba dokonać niemożliwego”, bo przesuwanie pionków na szachownicy nie wystarczy, bo trzeba „wywrócić stolik”. Zasugerowała, że trzeba wskazać świeżego w polityce kandydata ma premiera, oddać połowę miejsc na listach osobom spoza polityki, które są młode i zaangażowane.
Czas na własną opowieść o Polsce, własne rozumienie problemów kraju, własne propozycje zmian. Pora uwierzyć, że obiecywanie pieniędzy (których Pana partia i tak nie może dziś dać) nie jest jedynym sposobem na pozyskanie wyborców
— pouczała „ekspert” Fundacji Batorego.
Schetyna dostał także burę za słowa o „wzięciu szturmem Senatu”. Podkreśliła, że Senat nic nie może, bo jego veto jest przegłosowywane zwykła większością. Oświadczyła, że to krzyk rozpaczy Schetyny i „próba mobilizacji do godniejszej klęski”.
Trzeba walczyć przede wszystkim o Sejm, to tu powołuje się rząd i tworzy się prawo. I liczy się każdy mandat. Nawet jeśli wynik byłby niekorzystny, lecz do wygranej zabrakłoby niewiele, dalsza ochrona wolności będzie łatwiejsza. Rządzący, ale także nasi partnerzy w Unii, zobaczą, że demokracja w Polsce ma swoich obrońców. To znacząco zwiększy szansę na wsparcie Europy. Jeśli jednak do zwycięstwa zabraknie dużo, zostaniemy z naszymi problemami sami. Nikt nie będzie chciał bronić naszych praw, jeśli my sami za nimi nie staniemy
— oceniła Pełczyńska-Nałęcz.
Stwierdziła, że jeśli Platforma pokaże, że chce i potrafi walczyć, wyborcy jej wybaczą i docenią, bo „większość Polek i Polaków nie chce utracić wolności”.
wkt/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/452272-ekspertka-fundacji-batorego-pisze-list-do-schetyny