Na początku lipca zjednoczona opozycja ma ogłosić swój program wyborczy, który pozwoli jej wygrać PiS-em, a jak z nim wygrać „pomysł jest, tylko trzeba go dobrze znaleźć i wiedzieć, z kim go szukać”- twierdzi Grzegorz Schetyna.
Tego pomysłu Platforma Obywatelska i inne opozycyjne ugrupowania szukają już od prawie czterech lat i ostatnim, jaki znaleźli, był pomysł wygrania wyborów do Parlamentu Europejskiego. W marcu, nieco ponad dwa miesiące przed głosowaniem w wyborach europejskich, przewodniczący PO mówił w wywiadzie dla „Kultury Liberalnej” :
Kluczowe przed wyborami do parlamentu jest wygranie wyborów europejskich. Nie wiem, jaka będzie formuła koalicyjna w październiku. Ale wiem dzisiaj, że jesteśmy w stanie dostać między 25 a 30 mandatów, wygrać z PiS-em” (…) Moim marzeniem i celem jest wygranie w wyborach do Parlamentu Europejskiego o choćby punkt procentowy, o jeden mandat. Żeby pokazać opinii publicznej, że zaczyna się dekompozycja PiS-u, żeby Kaczyński nie mógł wyjść i powiedzieć, że wygrał kolejne wybory z rzędu.
Jak się rozminęły marzenia Schetyny z rzeczywistością, nie muszę przypominać… Straszenie polexitem, obiecywanie odzyskania pozycji Polski w Unii i na arenie międzynarodowej, zapewnienia dalszej walki o praworządność i przestrzeganie Konstytucji nie za bardzo przemówiły do wyborców, w dużej części pamiętających lata rządów PO-PSL, w czasie których nasz kraj był traktowany przez urzędników i instytucje wspólnoty jak klient z filmów Barei. Zręczny manewr PiS skierowania przedwyborczej dyskusji na tematy krajowe (piątka Kaczyńskiego, protest przeciwko seksualizacji dzieci, sprzeciw wobec atakowania symboli chrześcijańskich, ważnych dla wspólnoty wiernych) zaskoczyły Koalicję Europejską i uczyniły ją praktycznie bezradną w końcówce kampanii. Bogdan Zdrojewski przyczyny wyborczej porażki w wyborach do PO upatruje jednak przede wszystkim w braku „liftingu intelektualnego”, o którego konieczności mówił już półtora roku temu, a Michał Boni napisał po przegranej:
Myślący sztab wyborczy w Platformie Obywatelskiej jest rzadkością, a w Koalicji Europejskiej w ogóle go nie było. Co więcej, nawet na badaniach oszczędzano.
Pojawienie się Wiosny Biedronia, a także udział w KE organizacji feministycznych, na czele z Inicjatywą Polską Barbary Nowackiej wymusiło pewnego rodzaju zaangażowanie się niektórych polityków PO w skrajnie liberalne światopoglądowo akcje, choć świadomość ryzyka tego typu zwrotu w ugrupowaniu, które jednak wspierane było w dużej mierze przez raczej konserwatywnych w tym względzie wyborców sprawiło, że starano się mówić o tym jak najmniej, a Barbara Nowacka wręcz została w kampanii ukryta. Jednak już sam udział w takiej koalicji, która puszczała oko do aktywistów LGBT+ i kibicowała atakowi na Kościół sprawił, że ponowne zjednoczenie opozycji przed wyborami do parlamentu krajowego może być trudne, bo PSL, choć wprowadził z jej list trzech posłów do PE, cenę za to zapłacił dość dużą. Na tyle dużą, że raczej drugi raz nie zaryzykuje.
Trochę trwało strząsanie z butów pyłu porażki i próby odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się stało. Przed Świętem Wolności i Solidarności w Gdańsku, mającym uczcić 30 rocznicę częściowo wolnych wyborów do parlamentu, którego kulminacyjnym punktem miało być wystąpienie 4 czerwca Donalda Tuska uznano, że trzeba znowu odwołać się do elektoratu wielkich miast i samorządowców, licząc na to, że może choć Senat, przy ich pomocy, uda się „odbić”. Wcześniejszy wyciek 21 postulatów, które uroczyście miano podpisać w Gdańsku, odwołując się do historycznych analogii z tymi ze Stoczni Gdańskiej, pozwolił jednak na szybką reakcję Prawa i Sprawiedliwości i wprowadzenia w przestrzeń publiczną swojej interpretacji – zamach na unitarne państwo i przez to jego osłabienie, rozbicie dzielnicowe, podział Polski na biedną i bogatą. Jeżeli doda się do tego słabe wystąpienie Donalda Tuska, nie zawierające żadnej myśli programowej, żadnej wizji państwa po „odbiciu” go z rąk PiS-u, można tylko stwierdzić, że pomysłu znowu nie udało się „dobrze znaleźć”.
Ale pozostaje druga część stwierdzenia Schetyny – oprócz tego, że trzeba pomysł „dobrze znaleźć” trzeba „wiedzieć, z kim go szukać”. Przywódca PO chce, by była to jak najszersza koalicja tych, kto rym na sercu leży dobro demokracji i praworządność. Umizgi do PSL raczej nic nie dadzą, jeśli w takiej koalicji znajdą się ugrupowania z tęczowymi sztandarami i antyklerykalnymi hasłami. Wypowiedziana w chwili szczerości opinia prominentnego działacza Platformy, Rafała Grupińskiego, iż w sprawie postulatów środowisk LGBT+ dzisiejsza opozycja będzie działać „ale po dwudziestym którymś października… Po prostu musimy też prowincję przyciągnąć do głosowania (…) stąd też dzisiaj nie eksponujemy tego za bardzo (…) Może to Rafał robić w Warszawie, ale my nie możemy tego mówić w Pleszewie czy w Świebodzinie, tak? Bo nas przepędzą” nie jest jakimś wyskokiem czy refleksją wynikającą z faktu, że na przegranej do PE mogło zaważyć zbytnie zaangażowanie się opozycji w popieranie neoliberalnych postulatów światopoglądowych feministek i aktywistów LGBT. Jest to pewna strategia, którą zdradził Grzegorz Schetyna w wywiadzie-rzece, przeprowadzonym przez Cezarego Michalskiego „Historia pokolenia”. Książka ukazała się tuz przegranych wyborach do PE, ale oczywiście napisana została wcześniej. Taką wizję działania po odebraniu władzy zjednoczonej prawicy kreśli przywódca PO:
Jeśli zbudujemy dobrze działające państwo, jeśli »500 plus strach« Kaczyńskiego zastąpimy dobrze działającymi programami społecznymi, edukacyjnymi, Polacy dadzą nam przyzwolenie na modernizację w innych obszarach. Wtedy i tylko wtedy będzie można prowadzić debatę o związkach partnerskich, o euro.
Ale nawet jeśli za cenę dobrych miejsc na listach tęczowe ugrupowania zgodzą się na pominięcie ich postulatów w programie zjednoczonej na parlamentarne wybory opozycji albo na ich łagodniejszą formę, przedstawioną ostatnio przez Sławomira Neumana :
Uważam, że związki partnerskie są absolutnie tematem do rozmowy. Pytanie o zakres, co mają obejmować, jakie mają mieć prawa. Nie mogę się wypowiadać za całą koalicję ani za Platformę, bo jeszcze tego nie wpisaliśmy w programie. Jeśli pan mnie pyta, to uważam, że związki partnerskie są absolutnie na „tak”, związane z informacją medyczną w szpitalu, ze sprawami podatkowymi, spadkowymi. Jeśli chodzi o adopcję dzieci przez pary homoseksualne – nie
— to jednak Polacy nie wyrzucą ze swej pamięci słów Pawła Rabieja, koalicjanta PO z Nowoczesnej, że „najpierw przyzwyczajmy ludzi, że związki partnerskie to nie jest samo zło, że nie niszczą tkanki społecznej i polskiej rodziny. Potem łatwiej będzie o kolejne kroki, o równość małżeńską z adopcją”. To, że w programie nie będzie tych postulatów, nie oznacza, że w kampanii ludzie nie będą o nie pytali. A także dziennikarze. I tu może być problem.
W książce Grzegorz Schetyna planuje przygotowanie dobrze działających programów społecznych i edukacyjnych. W jednym z ostatnich wywiadów znowu zaczyna straszyć PiS-em, co wyraźnie wskazuje, że kolejna okazja na „lifting intelektualny” została zaprzepaszczona. Jeśli PiS wygra jesienne wybory, to „sytuacja będzie podobna jak w Rosji, czy na Białorusi, w Turcji czy na Węgrzech, to będzie likwidacja niezależnych instytucji i samorząd jest pierwszy w kolejce… niezależne media, niezawisłe sądy (…) Dzisiaj walczymy i samorząd walczy o wszystko… walczymy o elementarną, podstawową demokrację, o kraj praworządny, taki w którym samorządy są niezawisłe, gospodarzy miast wybieramy sami a nie mianuje ich premier czy wojewoda” i obiecuje „będziemy w kampanii to opisywać, pokazywać, jak ogromne zagrożenie przed nami, jak ogromnym zagrożeniem są rządy takiej centralistycznej ekipy, jaka jest PiS”. (fragmenty wywiadu dla Onetu Rano z 11 czerwca)
W ostatnim numerze tygodnika „Sieci” Andrew J. Campbell, prezesem Grupy Spectrum, zrzeszającej emerytowanych generałów amerykańskiej armii, prowadzących szkolenia dla menadżerów, udzielił takiej rady rządzącym:
(…) ludzie bardziej niż strategie kupują opowieść. Ludzie chcą słyszeć opowieść i przez to rozumieć strategię. Nie wolno przestawać mówić o swojej opowieści. Cały czas trzeba powtarzać, po co robimy to, co robimy. To się nigdy nie kończy, bo ludzie zapominają. A generał George Close dodał: „Może być strategia i wizja, ale bez ciągłego wybijania rytmu, jak na bębnie, po prostu się nie da. Bo to, co teraz dzieje się w Polsce, to nie rewolucja, ale ewolucja. Żeby po drodze nie zgubić zapału ludzi, trzeba ciągle uderzać w ten bęben i nabijać rytm.
I tak jedni mówią swoją opowieść, a inni szukają rozpaczliwie świętego Graala, czyli strategii, która pozwoli snuć im zupełnie inną od rządzących opowieść. Na razie zamiast tego mamy powrót do przeszłości i straszenie czymś, czego Polacy już się nie boją.
Świętego Graala znalazł Indiana Jones. Ale film to nie życie, a Grzegorz Schetyna, nawet jeśli założy kapelusz, nie stanie się Harissonem Fordem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/451959-graal-opozycji-poszukiwacze-zaginionego-programu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.