Głównym powodem zwołania 2-dniowego posiedzenia Rady Europejskiej w Brukseli była próba wyłonienia kandydatów na najważniejsze 4 stanowiska szefów głównych instytucji unijnych, tym razem jednak w pakiecie uzgodnień znalazło się stanowisko prezesa Europejskiego Banku Centralnego, któremu także na jesieni tego roku kończy się 6-letnia kadencja.
W ciągu dwóch dni nie udało się tego zrobić, jak się wydaje „pogrążono” dwóch czołowych tzw. szpicenkandydatów z dwóch największych grup politycznych Europejskiej Partii Ludowej -Manfreda Webera i Socjalistów- Fransa Timmermansa, którzy mieli kandydować na szefa Komisji Europejskiej.
Sprzeciw wobec obydwu złożyli premierzy krajów Grupy Wyszehradzkiej podkreślając, że obydwaj mocno angażowali się w kampanię wyborczą w krajach Europy Środkowo-Wschodniej, popierając kandydatów z opozycyjnych wobec rządzących partii politycznych.
Ale nie tylko ten sprzeciw był powodem zablokowania tych kandydatów, ułożenie kierownictwa głównych instytucji unijnych będzie trudniejsze niż kiedykolwiek, wszak wybory europejskie znacząco zmieniły strukturę Parlamentu Europejskiego, a wybory w państwach narodowych co i rusz zmieniają strukturę parlamentów krajowych, a w konsekwencji także rządów w tych krajach.
Co więcej sytuacja w dwóch największych unijnych krajach Niemczech i Francji, choć rządzą tam rządy większościowe, jest coraz trudniejsza zarówno dla kanclerz Angeli Merkel jak i prezydenta Emmanuela Macrona.
Pozycja Merkel znacząco osłabła od momentu kiedy przestała być szefową CDU-CSU, dodatkowo po przegranych wyborach do PE przez socjaldemokrację niemiecką, zmieniła się szefowa tej partii, a nowo powołana, chce wyprowadzić partię z rządu do opozycji , bo tylko tak jak publicznie tłumaczy może odzyskać wiarygodność u wyborców.
Gdyby się tak stało, Niemcy mogą czekać przedterminowe wybory, a jak wynika z badań poparcia politycznego, CDU-CSU ciągle traci i może te wybory przegrać, a to oznaczałoby wręcz polityczne trzęsienie ziemi w tym kraju.
Z kolei prezydent Macron wprawdzie ciągle we Francji rządzi ale jego partia przegrała wybory do PE z partią Marii Le Pen, a ruch tzw. żółtych kamizelek tak poważnie osłabił rządzących w Paryżu, że są jak sparaliżowani.
W tej sytuacji na szczycie w Brukseli niemiecko -francuski tandem, nie miał już takiego posłuchu jak wcześniej bywało i trudno mu było przeforsować własnych kandydatów, choć próbowali się jeszcze podpierać hiszpańskim premierem socjalistą Pedro Sanchezem.
Na brak posłuchu dla Merkel i Macrona wpływa także sytuacja w PE, nowa większość którą próbują tworzyć politycy ma się składać z chadeków, socjalistów, liberałów , a nawet zielonych, co programowo jest wręcz niemożliwe.
Dotychczasowe kandydatury więc zostały zablokowane i prawdopodobnie już nie będą rozpatrywane, a poszczególne grupy państw muszą poszukać nowych, biorąc jednak pod uwagę zarówno pochodzenie z poszczególnych rodzin politycznych ale także „rozmieszczenie geograficzne”, a więc Północ – Południe i „stare”- „nowe” kraje członkowskie, a także kwestię płci – równowaga pomiędzy kandydaturami kobiet i mężczyzn.
W tej sytuacji Donald Tusk zwołał kolejne posiedzenie Rady Europejskiej na 30 czerwca, bo 2 lipca ma się odbyć posiedzenie Parlamentu Europejskiego w nowym składzie i trzeba będzie wybrać jego przewodniczącego, a to stanowisko jak już wspomniałem jest w pakiecie 5 stanowisk , które pozostają do obsadzenia.
Grupa Wyszehradzka być może zaproponuje na stanowisko szefa Komisji Europejskiej pochodzącego ze Słowacji dotychczasowego komisarza ds. energii Marosza Szefczovicza ale jak jak się wydaje musiałby on zagwarantować, że KE pod jego przywództwem będzie zdecydowanie dążyła do zapewnienia Europie zróżnicowania dostaw energii i przeciwstawi się dyktatowi Niemiec i Francji.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/451875-v4-udalo-sie-zablokowac-webera-i-timmermansa