Po majowych wykładach Donalda Tuska, zwłaszcza po tym warszawskim, uznanym nawet przez liderów opozycji (np. Kosiniaka-Kamysza) za jedną z przyczyn jej wyborczej porażki, prezydent Warszawy stał się niemal bezkonkurencyjnym kandydatem do przyszłorocznej rywalizacji o urząd głowy państwa. Inteligentny, wygadany i czarujący ( jak sam o sobie mówi: „Panie mnie wybrały, bo mam dobry wygląd”), ale także wpisujący się w popkulturowy model polityka, który powinien być pół na pół figurą z hollywoodzkiej komedii romantycznej i nieco topornym bohaterem rodzimego telewizyjnego serialu. (…) Trzaskowski tymczasem sprawia wrażenie, jakby chciał odepchnąć wpadającą mu w ręce okazję - pisze w najnowszym „Sieci” Jan Rokita.
(…) nie wizerunek charakterologiczny, ale ideologiczne zacietrzewienie jest dziś jego największą przeszkodą w hipotetycznym przyszłym starcie w wyborach prezydenckich. Z jakichś trudnych do zrozumienia powodów Trzaskowski postanowił stać się symboliczną twarzą wojny kulturowej, wchodząc w rolę jednego z najbardziej wyrazistych heroldów kampanii przeciw religii, tradycji i dobrym obyczajom
— pisze Rokita.
Nie było w Polsce dotąd obyczaju, aby polityk ubiegający się o ważny demokratyczny urząd chwalił się w trakcie kampanii swoim ateizmem; nie czynili tego również ci, którzy w sposób oczywisty byli ateistami, jak Kwaśniewski czy Miller. Trzaskowski zrobił to oczywiście w swoim zmanierowanym stylu, ogłaszając na łamach „Wyborczej”, iż: „wierzy w Boga Spinozy”
— zaznacza publicysta.
Potem przyszła uroczysta Warszawska Deklaracja LGBT Plus, z której podpisywania w lutym Trzaskowski zrobił publiczną fetę promującą anomalie seksualne. A w treści deklaracji m.in. zobowiązania do ustanowienia w każdej warszawskiej szkole miejskiego pracownika zajmującego się tą kwestią i obowiązkowego nauczania w nich „postępowego światopoglądu”, gdy idzie o obyczajowość seksualną. Jak również obietnica patronatu nad Paradą Równości. Teraz przyszło do wykonania tej ostatniej obietnicy. Trzaskowski stanął na czele marszu, który w obecnej atmosferze w kraju przekształcił się z manifestacji swobody seksualnej w demonstrację pogardy dla chrześcijaństwa i Kościoła katolickiego
— stwierdza Rokita.
Być może Trzaskowski zakłada, że właśnie nadeszła u nas wyczekiwana chwila prawdziwej rewolucji kulturowej, w wyniku której Polacy en masse staną się homoentuzjastami. Dziwność przypadku Trzaskowskiego polega bowiem na tym, że albo musiał on bezmyślnie ulec ideologicznemu zaczadzeniu, albo też założył, iż moment antychrześcijańskiej i homoentuzjastycznej rewolty nadszedł w Polsce właśnie teraz
— pisze publicysta.
Więcej na ten temat w tygodniku w „Sieci”, dostępnym w sprzedaży od 17 czerwca br., także w formie e-wydania na https://www.wsieciprawdy.pl/aktualne-wydanie-sieci.html.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół – www.siecprzyjaciol.pl i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/451862-rokita-w-sieci-przypadek-trzaskowskiego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.