Warto młodszym przypomnieć: w 2001 r. opanowana przez czerwone kadry TVP pokazała film pt. „Dramat w trzech aktach”.
Film, wyemitowany tuż przed kampanią wyborczą do Sejmu i w trakcie urzędowania Lecha Kaczyńskiego jako ministra sprawiedliwości, został powszechnie skrytykowany. Janusz Pineiro i Jerzego Klemba twierdzili w nim, jakoby w latach 90. przekazywali pieniądze z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego działaczom Porozumienia Centrum.
Wszystko bzdury.
Wedle oceny samych braci Kaczyńskich (mówili o tym m.in. w książce „Alfabet braci Kaczyńskich”) emisja filmu spowodowała znaczące tąpnięcie poparcia dla rodzącego się wówczas Prawa i Sprawiedliwości.
Ponad 10 lat później, w 2012 roku, portal wPolityce.pl poinformował:
Wyroki 2 lat i 8 miesięcy więzienia wobec Janusza Pineiro i Jerzego Klemby za wyłudzenie ok. 2 mln zł są już ostateczne. Sąd Najwyższy oddalił ich kasacje. O skazanych było głośno w 2001 r., gdy TVP pokazała film pt. „Dramat w trzech aktach”.
CZYTAJ WIĘCEJ: Bohaterowie „Dramatu w trzech aktach” ostatecznie skazani. Twórcy filmu wciąż mają się nieźle
Warto pamiętać do czego używały mediów publicznych środowiska dziś zdzierające gardło na wiecach, bo pojawił się w niej pewien pluralizm.
Tamto doświadczenie z roku 2001 słusznie zapadło w pamięć Jarosławowi Kaczyńskiemu, który woli dmuchać na zimne, przestrzegając przed podobnymi (zapowiadanymi z różnych stron) akcjami w jesiennej kampanii.
Co więcej, różne tego typu filmy promowane przed kampanią do Parlamentu Europejskiego też pewien efekt odniosły. To pesymistyczne. Optymistyczne jest to, że dość ograniczony. Sytuacja jest bowiem niejednoznaczna. Z jednej strony swoim rdzeniu potęga medialna III RP jest nienaruszona (i nadal próbuje wymusić monopol choćby atakami na nasze środowisko), nadal ma zdolność budowania nagłych skoków napięcia i orwellowskich trzydniówek wzmożeniowo-potępiających. Z drugiej jednak obóz propolski wie już, jak rozpoznać takie zagrożenie i jeśli pozostaje zmobilizowany, potrafi na nie właściwie odpowiedzieć. Ma też pewne medialne, wciąż drastycznie mniejszościowe ale jednak, narzędzia medialnej samoobrony.
Esbeckie (używam tego słowa w sensie szerszym niż struktura SB) podchody filmowe były bowiem najskuteczniejsze w warunkach monopolu medialnego i organizacyjnego III RP. W takim bagnie każdy granat wybuchał bardzo mocno. Dzisiaj granaty nadal są rzucane, ale umiemy z nich wykręcić zapalniki. W jaki sposób? Informując, ostrzegając, uwrażliwiając. Niech każdy zatem ostrzeże bliskich i znajomych, że szykują kolejne prowokacje mające na celu zmianę politycznej trajektorii. Podkreślajmy, że dopiero co potwierdzony demokratyczny mandat obozu Jarosława Kaczyńskiego nic dla nich nie znaczy, bo zasadniczo wola Polaków niewiele dla nich znaczy. Że nie mając żadnych argumentów merytorycznych w dyskusji o Polsce, próbują pójść w wulgarną polityczną fantasy, sprzedawaną jednak w celach jak najbardziej realnych.
Dziś nie jesteśmy już bezbronni wobec esbeckich akcji. Ale samo się nie zrobi.
PS. Bez związku z powyższym felietonem polecam Państwu najnowsze wydanie tygodnika „Sieci”. Bardzo ważny materiał - pilnujmy wspólnie Polski!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/451346-pamietajmy-dzis-juz-umiemy-pokonac-esbeckie-filmy