Pisałem niedawno na tych łamach, że jeżeli Grzegorz Schetyna chce jesienią pozostać liderem Platformy, to powinien odpuścić sobie marzenia o wygranej i już dziś budować zwartą partię na czas opozycji, zewrzeć szeregi, zmienić statut, a nawet pozbyć się potencjalnych buntowników. Inaczej „szeroka koalicja”, którą jak mrówka pracowicie i ciągle od nowa buduje, szybko wymknie mu się spod kontroli po prawdopodobnej porażce, a młode (nie najmądrzejsze jednak) wilki rzucą mu się do gardła.
CZYTAJ O TYM: Powiem wam, co powinien dziś zrobić Schetyna. W każdej innej opcji zostanie po jesiennych wyborach przegoniony
Dziś dokładam do tej analizy kolejny element: widoczną już niezdolność opozycji do wyciągnięcia jakichkolwiek spójnych wniosków z porażki. Wprawdzie łamy prasy opozycyjnej zasypane są tekstami na ten temat, ale treści w nich mało. Kilka elementów warto jednak wyłowić:
1. W sierpniu opozycja chce przedstawić „program naprawy państwa”.
2. Ma być on wynikiem rozpoznania dokonanego podczas nakazanego ruszenia działaczy w teren.
3. Opozycja najpewniej zdejmie ze sztandarów „konstytucję”, „demokrację” i walkę z Kościołem, a spróbuje zaczarować wyborców wizją usprawnienia edukacji, służby zdrowia i walką ze smogiem - te hasła promuje między innymi Bartosz Arłukowicz.
Jest tylko jeden kłopot - to tylko życzenia mediów życzliwych obozowi III RP. Tak to sobie wyobrażają publicyści. Pięknie wyobrażają. Ale rzeczywistość skrzeczy.
Przedstawianie w sierpniu programu wyborczego będącego ofertą tak różną od dotychczasowej to ryzykowna sprawa. Bliskość wyborów i wakacyjny czas mogą pogłębić kluczową słabość opozycji jaką jest brak powagi.
Masowy szturm na wioski i miasteczka w okresie letnim to jeszcze większe ryzyko. Wielu już się przekonało, że zbyt nachalne polityczne akcje w okresie wakacji albo uderzają w próżnię albo są uznawane za naruszenie sfery prywatności.
Co gorsza, jak rozumiem, działacze PO, N. i SLD chcieliby tam ludzi przepytywać, co powinni zapisać w programie, co czyni tę perspektywę koszmarem dla obu stron.
Wątpliwe też, by sami aktywiści opozycji tak chętnie zrezygnowali z wakacji i by pokochali wyjazdy w tę Polskę mniej warszawkowo-krakówkową.
Co najważniejsze - wszystkie te recepty świadczą o kompletnym niezrozumieniu tego, co naprawdę wydarzyło się 26 maja. W tych wyborach - po raz pierwszy od 1989 roku - nie mieliśmy do czynienia tylko z triumfem dobrego programu, ciekawych zapowiedzi, silnego lidera, ale przede wszystkim z gigantyczną premią za wiarygodność.
Dorobek rządów obozu Jarosława Kaczyńskiego jest dziś tak duży i tak doceniany przez Polaków, że wydaje się niemożliwe podważenie go szybką wakacyjną akcją. Tego opozycja najbardziej nie rozumie i dlatego szuka wyjaśnień w sprawach pobocznych, a ratunku w cyrkowych sztuczkach. Pan Bartosz Arłukowicz doradzający kolegom, że „czasem trzeba tańczyć i śpiewać” żeby pozyskać wyborców, jest tu jakimś symbolem tego pogubienia.
Zwróćmy też uwagę, że niemal 20 dni, które upłynęło od wyborów, zostały przez opozycję koncertowo zmarnowane. Ani jeden pozytywny impuls do Polaków nie został wysłany, ani jedna sensowna zmiana nie została w konstrukcji przegranego układu wdrożona. Odwrotnie - pogłębiają się debaty o tym kto ma się z kim zjednoczyć i przeciw komu.
Szyk wyraźnie się łamie, energii ubywa, chaos narasta.
Nie było tam najwidoczniej i nadal nie ma ani planu B, ani planu C.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/450861-opozycja-zmarnowala-juz-niemal-20-powyborczych-dni