Czy Tomasz Lis już przewiduje klęskę opozycji? Wiele na to wskazuje. W najnowszym wydaniu „Newsweeka” wieszczy więc, że po wygranych przez PiS jesiennych wyborach, dojdzie do całkowitego resetu w polskiej polityce. Nie szczędzi też ostrych słów liderom partii opozycyjnych i sam potwierdza, że Koalicja Europejska nie wie jak rozmawiać z Polakami.
Jeżeli ktoś nie lubi tekstów, które nie służą poprawie nastrojów i podtrzymaniu ducha, dla własnego dobrego samopoczucia powinien zakończyć lekturę tego tekstu dokładnie w tym momencie. (…) Jeżeli opozycja przegra wybory parlamentarne, okaże się, że pewna formuła uprawniania polityki już się wyczerpała. (…) za 120 dni ten czas słonecznych dni pierwszej połowy czerwca może wyglądać jak początek definitywnego zmierzchu pewnej epoki.
– czytamy we wstępniaku Tomasza Lisa.
Redaktor naczelny „Newsweeka” sugeruje też, że gdańska feta z Donaldem Tuskiem na czele, obnażyła brak wiary byłego premiera w wyborczy sukces Koalicji Europejskiej.
Nie mogłem się jednak uwolnić od obawy. że być może uczestniczę w stypie przed pogrzebem. A wrażenie to tylko się wzmocniło w czasie wystąpienia Donalda Tuska. Przewodniczący RE przez 45 minut de facto tłumaczył, że sytuacja nie jest beznadziejna, co w praktyce stanowiło potwierdzenie, że jest dramatycznie trudna. Mówiąc o potrzebie wygranej w wyborach do Senatu, nieświadomie ujawnił brak wielkiej wiary w to, że te do sejmu są do wygrania.
– zauważył Lis.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Lis obarcza winą Jażdżewskiego za porażkę KE? „Jeszcze parę lekceważących wypowiedzi o wiernych”. „Dalej Leszek, jedziesz” Publicysta bezlitośnie ocenił też sztuczny entuzjazm i zapowiedzi, że politycy Grzegorza Schetyny ruszą w „teren” i będą przekonywać do swego „planu” „zwykłych” ludzi.
W ostatnich dniach w Gdańsku i w Warszawie stale słyszę gromkie zapewnienia, że pójdziemy w lud, będziemy przekonywać elektorat, żeby głosował, bo to ważne, a wybory będą ważne niezwykle. Ale właściwie nikt nie mówi, co tak naprawdę chce tym ludziom powiedzieć. Przed wyruszeniem z taczkami dobrze byłoby je jednak czymś napełnić.
– pisze Lis w Newsweeku.
Przed opozycją stoją kwestie zupełnie fundamentalne, tymczasem,można odnieść wrażenie, że proponowane są rozwiązania z cyklu - ile musimy zmienić, żeby to, co najważniejsze, pozostało bez zmian.
– dodaje.
Tomasz Lis mocno uderzył też w Roberta Biedronia i jego „wiosnę”.
W cztery miesiące ośmieszyć siebie i zmarnować nadzieję całkiem wielu ludzi - takiego tempa autodestrukcji w polskiej polityce jeszcze nikt nie osiągnął. Chyba, ze był to od początku projekt rodzinny, którego głównym celem była przeprowadzka ze Słupska do Brukseli. No to się udało. Jak powiedziałby lider Wiosny: „Wow, mamy to”.
– czytamy w felietonie Lisa.
Czy (nie da się ukryć) trafne stwierdzenia Tomasza Lisa, to znak, że medialne guru opozycji rozumie co się stało w majowych wyborach? Nie sądzę. Tomasz Lis nadal nienawidzi PiS i ta nienawiść go zaślepia. Jest też prawdopodobnie przerażony wizją kolejnej klęski wyborczej swojego obozu. Klęski, która może zupełnie zmienić polską scenę polityczną. Świat wokół naczelnego „Newsweeka” zmienia się w bardzo szybkim tempie. Nawet on zaczyna to rozumieć.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:SONDAŻ „Newsweeka”: KE wyprzedza PiS. Tygodnik Lisa już wie: „Obrona Kościoła nie wyszła Prawu i Sprawiedliwości na dobre”
Jest jeszcze jedna kwestia, o której Tomasz Lis zapomina. To on jest jednym z architektów klęski wyborczej Koalicji Europejskiej. To tacy ludzie jak Lis wpychali PO w światopoglądowy cyrk ze środowiskami LGBT. To „Newsweek” całymi latami straszył „złym” Kaczyńskim, by na koniec kampanii opublikować sondaż, który nie miał nic wspólnego z rzeczywistością, ale dając wielką przewagę KE, uśpił jakąś część elektoratu opozycji. Dziś Tomasz Lis zgrywa mędrca, który obrażony jest wynikami swoich wychowanków. Tylko czy wychowankowie jeszcze go słuchają?
Źródło: „Newsweek”
WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/450401-nawet-lis-nie-wierzy-w-sukces-opozycji