Narracja prezydenta stolicy jest nastawiona na łechtanie próżności warszawiaka nowocześniaka, jakim chciałyby być głównie „słoiki”.
Gdyby ktoś obstawiał u bukmachera udział prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego w Paradzie Równości 8 czerwca 2019 r. oraz odmowę udziału w Marszu dla Życia i Rodziny następnego dnia, nic by nie zarobił. Trzaskowski należy bowiem do tej grupy polityków i ludzi w ogóle, którzy są przewidywalni niczym wschody i zachody Słońca. Prezydent Warszawy to modelowy produkt z katalogu. Jest taki sam, chyba że się zepsuje, ale wtedy zawsze można zamówić kolejny egzemplarz i niczym się nie będzie różnił od poprzedniego. Katalogowego Rafała Trzaskowskiego można było zobaczyć na Paradzie Równości, tak jak wzięte z katalogu są jego pierwsze reakcje po paradzie. W tym sensie stolica i największe miasto Polski ma za prezydenta najbardziej sformatowaną postać w polskiej polityce. Najbardziej dlatego, że chodzi o osobę dotkniętą syndromem czy też kompleksem prymusa. I to prymusa nad prymusami.
CZYTAJ WIĘCEJ: Zniewaga katolików i profanacja Mszy Św. to nic takiego? Trzaskowski uradowany po Paradzie Równości: „Było kolorowo, dziękuję”
Rafał Trzaskowski jest idealnie sformatowanym „Europejczykiem” i „inteligentem”, jakim chciałoby być wielu warszawiaków, szczególnie tych nazywanych „słoikami”. Idealnie sformatowanym, czyli nie onieśmielającym ani pod względem intelektualnym ani majątkowym. Może trochę onieśmielającym miejscem w społecznej hierarchii, choć i to nie bardzo rzuca się w oczy. Musiał włożyć sporo wysiłku w to, żeby warszawiacy uwierzyli w jego idealne dopasowanie do pożądanego, szczególnie przez „słoiki”, mitu „Polaka nowocześniaka”. Nie ma w nim za grosz „dzikiego” buntu, a jeśli w młodości się buntował, to był to bunt w pełni „oswojony” i sformatowany. Nawet jako prezydent prawie dwumilionowej Warszawy pozostał grzecznym chłopcem bez właściwości.
Już jego kampanie w 2009 r. (do Parlamentu Europejskiego) i w 2015 r. (do Sejmu) pokazały, że Rafał Trzaskowski to nowoczesny klasowy prymus, który nie znosi, gdy ktoś lub coś przyćmiewa jego „gwiazdę”. Prymusa wszyscy mają lubić, bo jest fajny, z dobrego domu, ustosunkowany, otoczony wianuszkiem równie fajnych i ustosunkowanych kolegów i stosownie zblazowany. Narracja Rafała Trzaskowskiego jest nastawiona na łechtanie próżności warszawiaka, wyjątkowego chłopaka (i dziewczyny równie wyjątkowej), jakimi chciałyby zostać przede wszystkim „słoiki”.
Prymus, jakim jest i chce być Trzaskowski, na każdym kroku demonstruje, że wszystko przychodzi mu lekko, łatwo i przyjemnie, bo ma to w genach. Nie musi o nic walczyć, cierpieć, starać się, wylewać potu, lecz ma wszystko na wyciągnięcie ręki, przy okazji dobrze się bawiąc. To jest jak arystokratyczne urodzenie w popularnych powieściach i filmowych melodramatach: ma się pozycję, powodzenie, bogactwo, znajomości i wpływy bez wysiłku, mimochodem. Gdyby Trzaskowski nie został politykiem i politologiem, zapewne byłby rockmanem, aktorem czy piosenkarzem. Zresztą jest każdym z nich po trochu także jako polityk. Prymus jest miły, pobłażliwy, wyluzowany i wesoły do czasu, aż ktoś mu nie zagraża. A konkretnie nie zagraża jego popularności i towarzyskiej pozycji wiążącej się z pewnym stopniem uwielbienia (także samouwielbienia). Wtedy zblazowany, fajny luzak zamienia w skarżypytę, chcącego w zarodku zdusić zagrożenia dla swojej pozycji i legendy.
Kilka miesięcy temu to, co reprezentuje Rafał Trzaskowski nazwałem trzaskowszczyzną. Opisywałem trzaskowszczyznę jako doświadczenie pokoleniowe (czterdziestolatków), środowiskowe ze względu na status (inteligencja, twórcy), wielkomiejskie, obyczajowe (to nie są eksperymentatorzy, choć nastawieni liberalnie) i kulturowe (tzw. syndrom europejczyka). Najwięcej osób dotkniętych syndromem trzaskowszczyzny znalazło zajęcie w korporacjach, pracują jako twórcy, są obecni w wolnych zawodach, a najmniej jest ich w polityce. Przede wszystkim dlatego, że uważają się od przeciętnych polityków za inteligentniejszych, lepiej wykształconych, kulturowo bogatszych, mających lepsze pochodzenie, przygotowanych do bycia elitą. No i w polityce, jak dla nich, za mało się zarabia.
CZYTAJ WIĘCEJ: Stał na czele Parady Równości, nie przyjdzie na Marsz dla Życia i Rodziny! „Pójdę, jeżeli uznam, że polska rodzina jest zagrożona”
Rafał Trzaskowski jest synem Andrzeja Trzaskowskiego i Teresy z domu Arens, a z pierwszego małżeństwa Ferster (mąż Marian był inżynierem; miała z nim syna Piotra, późniejszego dyrektora Piwnicy pod Baranami). Trzaskowscy to rodzina szlachecka z Galicji. Pradziadek Rafała, Bronisław Trzaskowski (herbu Trzaska), pedagog i językoznawca (przez kilka lat jezuita), był przez większość dorosłego życia związany z Tarnowem (był tam dyrektorem C.K. Wyższego Gimnazjum), a potem Krakowem (tam był dyrektorem I Gimnazjum Żeńskiego). Dziadek Rafała, Stanisław Wojciech Trzaskowski, doktor praw Uniwersytetu Jagiellońskiego, był sędzią Sądu Apelacyjnego. Ojciec Rafała, Andrzej Trzaskowski, był znanym muzykiem (pianistą) i kompozytorem, absolwentem muzykologii i teorii muzyki współczesnej na UJ, przez wiele lat prowadzącym Orkiestrę Polskiego Radia i Telewizji Studio S-1.
Matka Rafała, Teresa Arens, pochodziła z warszawskiej rodziny: jej rodzice mieszkali na ulicy Rakowieckiej, a przy ulicy Rymarskiej mieli sklep z antykami. Starsza siostra Teresy Arens, Anna Izabela, oraz starszy brat Andrzej byli żołnierzami AK, powstańcami warszawskimi (Andrzej zginął w pierwszym dniu powstania). Andrzej Trzaskowski poznał Teresę Ferster (z d. Arens) w Piwnicy pod Baranami, gdzie razem z żoną Krzysztofa Komedy, Zofią, prowadziła bar. Teresa (kostiumolog) przeniosła się do Krakowa za pierwszym mężem Marianem Fersterem. Rafał urodził się już po przeprowadzce rodziców do Warszawy. Mieszkali przy ulicy Freta na Nowym Mieście, a ich mieszkanie było artystyczno-intelektualnym salonem, gdzie bywała ówczesna śmietanka towarzyska (warszawska i krakowska).
Rafał Trzaskowski uczył się w warszawskim liceum im. Mikołaja Reja, gdzie był przewodniczącym samorządu uczniowskiego. W tym czasie przez kilka miesięcy przebywał w Australii, gdzie chodził do liceum. Gdy miał 17 lat, w warszawskiej kawiarni Niespodzianka pomagał ówczesnej opozycji jako tłumacz z angielskiego (także jako kolporter). Podczas tej pracy poznał Amerykanów, którzy zaprosili go do USA, załatwili stypendium i naukę w dobrym liceum. Po powrocie do kraju zaczął studiować anglistykę na UW, a potem jeszcze stosunki międzynarodowe. Był stypendystą Oxfordu (jak sam przyznał – za pieniądze Geroge’a Sorosa) oraz Instytutu Unii Europejskiej w Paryżu, skończył Kolegium Europejskie w Natolinie (gdzie słuchał m.in. wykładów prof. Bronisława Geremka (po francusku), a potem się doktoryzował. Niejako przy okazji nauczył się kilku obcych języków.
Biografia Rafała Trzaskowskiego jest ważna, gdyż pokazuje wzorcowy model trzaskowszczyzny - środowiska wyjątkowo asertywnego i przekonanego o swym powołaniu do wielkości. Nieprzypadkowo Rafał Trzaskowski przyjaźni się, a wręcz obnosi z tą przyjaźnią, z taki ludźmi sukcesu jak aktorzy i dyrektorzy prywatnych teatrów Michał Żebrowski oraz Tomasz Karolak, jak muzyk Grzegorz Turnau, jak literaturoznawca, pisarz i tłumacz, kiedyś sekretarz poetki Wisławy Szymborskiej – dr hab. UJ Michał Rusinek, jak aktor Piotr Adamczyk, jak dziennikarz Marcin Meller, jak urzędnik państwowy, a potem wicegubernator banku Mikołaj Dowgielewicz, jak menedżerka kultury Małgorzata Wende-Wardyńska.
Przedstawiciele trzaskowszczyzny to kolekcjonerzy: sprawności, tytułów, dyplomów, certyfikatów, stanowisk, znajomości i koligacji. Nastawienie na sukces przedstawicieli trzaskowszczyzny oraz ich dążenie do zastąpienia tych, którzy zajęli ważne stanowiska w pierwszych dwóch dekadach istnienia III RP, sprawia, że są wyjątkowo poprawni politycznie, sformatowani na centrum, choć z liberalnym wychyleniem. Z tego powodu w ogromnej większości są też konformistami, bardzo rzadko decydującymi się na ryzykowne wybory. W polityce są równie sformatowani jak w korporacjach, gdzie „wychylanie się” uniemożliwia awans. Rafał Trzaskowski jest wręcz wzorcowym przykładem idealnie sformatowanego konformisty, który chciałby „Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek”, który obawia się większego ryzyka we wszystkich ważnych kwestiach, a przede wszystkim w sprawie wartości dominujących w salonie czy establishmencie.
Trzaskowszczyzna to syndrom pokolenia czterdziestolatków: z wielkich miast, z dobrych domów, dobrze wykształconych, bywałych, mających wpływowych znajomych i kolegów oraz równie wpływowych mentorów. Przez około dekadę, a czasem dłużej byli oni odsuwani od pierwszego szeregu polskiej polityki i wpływu na życie społeczne przez starszą, znacznie radykalniejszą, bardziej rewolucyjną michnikowszczyznę. Jednak michnikowszczyzna straciła znaczenie, więc szanse ma trzaskowszczyzna - jako michnikowszczyzna postrewolucyjna.
Trzaskowszczyzna to nierewolucyjna wersja pokolenia marcowych i pomarcowych komandosów, wykorzystujących pozycję swoich rodziców i ich grupowe powiązania oraz świadczone sobie przysługi. Trzaskowszczyzna jest próbą przełamania hierarchii społecznych ustanowionych przez michnikowszczyznę, choć korzysta ze wsparcia bardzo osłabionej michnikowszczyzny wszędzie tak, gdzie ta się jeszcze liczy. Trzaskowszczyzna jest efektem filozofii ciepłej wody w kranie Donalda Tuska. Tworzą ją ludzie wygodni, przyzwyczajeni do wysokiego poziomu życia, trochę dandysi, którzy nie doświadczyli walki o byt w strukturach partii, korporacji, instytucji czy organizacji.
Trzaskowszczyzna jest elitarystyczna, zamknięta i odwołuje się do statusu, dlatego ma trudności z trafieniem do przeciętnych ludzi. Jest elitą tzw. warszawki i bardzo imponuje „słoikom”, które chciałyby być jej częścią. Podczas Parady Równości 8 czerwca 2019 r. widać było tęsknotę „warszawki” i „słoików” do światowości, przynajmniej takiej, jaką osiągnął Rafał Trzaskowski. Ta tęsknota przejawiała się w imitacyjności wobec największych na świecie pride parades. Owa imitacyjność miała wystarczać za aplikowanie do lepszego towarzystwa. A że przy okazji wyzierały spod niej wszystkie kompleksy zarówno „warszawki”, jak i „słoików”, to już zupełnie inna sprawa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/450217-trzaskowski-nie-mogl-nie-paradowac-rownosciowo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.