Pisarz Jacek Dehnel udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”, w którym m.in. narzeka na atmosferę w Polsce, gdzie „widać pęd ku oczyszczeniu” z tych „prawdziwych niewystarczająco”. Kim są „prawdziwi niewystarczająco”? To osoby homoseksualne, które według Dehnela, które stały się „jednoczącym” Polaków wrogiem, którym wcześniej mieli być muzułmanie czy imigranci. Pisarz kpi również z polskich tradycji mówiąc o „celebracji cmentarnego patriotyzmu”.
Rozmówca Michała Nogasia mówi m.in. o obsesjach, którymi mają jego zdaniem karmić się Polacy.
Przede wszystkim o stale rosnącej obsesji ksenofobicznej. Musimy zewrzeć szeregi i być jeszcze prawdziwszymi Polakami. Ci najbardziej prawdziwi z prawdziwych powinni bardzo szybko pozbyć się tych prawdziwych niewystarczająco. Historia rewolucji, nazizmu czy bolszewizmu jasno pokazuje ten obłęd rafinacji: najpierw trzeba się pozbyć 10 proc. społeczeństwa, ale oto wśród 90 proc. wciąż znajdują się ci nie do końca czyści, i tak to idzie dalej
—mówi.
W Polsce świetnie dziś widać ten pęd ku oczyszczaniu. Powinniśmy się uwolnić od różnych mniejszości: etnicznych, religijnych, a przede wszystkim od społeczności LGBT, bo ta zastąpiła imigrantów i muzułmanów. (…) W poszukiwaniu jednoczącego wroga władza czerpie z dobrze rozpoznanych pokładów mizoginii, rasizmu, homofobiii. Tego, co w społeczeństwie istnieje od lat i wystarczy jedynie wyciągnąć na powierzchnię i nieco podkarmić. Jak zombi
—dodaje.
Nas obraża się w Polsce publicznie od lat [osoby homoseksualne - przyp. red.]. Co zresztą nie jest wyłącznie dziełem PiS, przecież Marszów Równości zakazali trzej prezydenci miast: dwaj z PO, jeden z SLD, taka jest ta wielce europejska koalicja
—podkreśla.
Dehnel przyznaje, że miał nadzieję na zmianę po śmierci Pawła Adamowicza, którego śmierć jego zdaniem była zabójstwem politycznym.
Łudziłem się, że momentem otrzeźwienia mogło się stać zabicie Pawła Adamowicz: morderstwa polityczne zwykle robią wrażenie, zwłaszcza że u nas nie zdarzyły się od lat 30. XX wieku, więc była szansa na oczyszczający wstrząs. Ale nawet to nie wystarczyło
—mówi.
Pisarz krytycznie ocenia również polski romantyzm, który odradza się w różnych formach: „martyrologia, mesjanizm, obsesja trupa, upiora”.
Sprowadziliśmy sobie do ojczyzny zwłoki wieszczów i mężów stanu: Mickiewicza, Słowackiego, wielu innych, celebrując ten cmentarny patriotyzm. Wynoszenie czaszek, rozdzieranie trumien na relikwie, odcinanie pukli włosów. Trup, którego sobie przywieziemy i zakopiemy bliżej nas, będzie promieniował, natchnie nas do walki o przetrwanie. To wszystko oczywiście wyrasta z realnej traumy narodowej: rozpadu państwa, a potem rozjechania przed dwa totalitaryzmy. Przydałaby się nam jakaś zbiorowa terapia
—stwierdza.
Dehnel przekonuje, że Polacy noszą pod skórą ukrytą homofobię, ksenofobię czy rasizm. Skąd ta ciągła próba ukazania Polaków jako zacietrzewiony naród nie potrafiący otworzyć się na nowoczesność? Może to wynik tego, że Polacy po prostu cenią sobie wartości, tradycję, którą Dehnel krytykuje. Łatwiej jest jednak narzekać na rodaków, niż spróbować ich zrozumieć.
kk/”Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/450106-w-jakiej-rzeczywistosci-on-zyje-absurdy-dehnela-w-gw