Niezwykle upalne były ostatnie dni w Trójmieście, a tropikalna aura ewidentnie nie pomagała lokalnym politykom. Wielki test dla prezydent Gdańska, jakim było zorganizowanie obchodów 4 czerwca, przychylnie ocenić mogły jedynie sympatyzujące z Platformą Obywatelską media. Odrobinę w cieniu tych obchodów toczył się w Sopocie Europejski Kongres Finansowy, na którym przedstawiciele banków, przedsiębiorcy i politycy rozmawiali głównie o przyszłości sektora finansowego. Komentowali także, zakulisowo, to co działo się w Gdańsku. Warto zestawić ze sobą te dwa światy i porównać, co ludzie Platformy piszą w propagandowych broszurach z tym, o czym rozmawiają między sobą w kuluarach.
Zorganizowanie obchodów 4 czerwca było pierwszym poważnym sprawdzianem dla nowej prezydentki Aleksandry Dulkiewicz. Poradziła z nim sobie bardzo dobrze. Wypełniła testament Pawła Adamowicza, udowodniła, że Gdańsk jest miastem wolności i solidarności, a także odniosła osobisty sukces polityczny
– podsumował gdańskie uroczystości redaktor Maciej Sandecki w trójmiejskiej Gazecie Wyborczej.
Tekst Sandeckiego jest zbiorem peanów na cześć prezydent Aleksandry Dulkiewicz. Zdaniem redaktora, to ona sprawiła, że media „żyły tym, co działo się w Gdańsku”, choć oczywiście „rządzący obóz władzy i publiczne media robiły wszystko, żeby umniejszyć rangę gdańskich obchodów”. Na szczęście „to im się to nie udało” i Aleksandra, pierwsza tego imienia, zwyciężyła w bitwie o pamięć, historię i Polskę.
W zasadzie tekst redaktora GW można cytować bez żadnego komentarza. Inteligentny czytelnik jest w stanie dostrzec charakter artykułu bez problemu. Tutaj każde zdanie to prawdziwa perełka, cudnie utkana propagandowa historia, która z rzeczywistością ma tyle wspólnego, co potiomkinowskie wioski z faktycznym obrazem rosyjskiej prowincji.
Wybierzmy jednak dwa elementy, żeby pokazać jak odrealnioną wizję świata przedstawia swoim czytelnikom Gazeta Wyborcza.
Scena pierwsza. Trzeci dzień czerwca bieżącego roku, te obrazki widzieliśmy pewnie wszyscy. Oto prezydent Dulkiewicz próbuje podejść do premiera Morawieckiego, by - jak zapowiedziała - przywitać go i przekazać zaproszenie do rozmowy. Jak wygląda to zaproszenie? Prezydent Gdańska, wraz z kilkoma stojącymi za jej plecami dziennikarzami, stoi pod ECS-em i czeka aż będzie szedł tą drogą premier RP. Kiedy widzi nadchodzącego Morawieckiego, razem z kamerami biegnie w jego kierunku i próbuje zapraszać go na organizowane przez siebie uroczystości. Wyraźnie zaskoczony Morawiecki coś tam odpowiada, oglądający nie bardzo rozumie o co chodzi. Wszystko wygląda dość surrealistycznie, trochę jak zadymy urządzane przez KOD, a nie jak dialog samorządowca i szefa polskiego rządu.
Zdarzenie komentują na gorąco uczestnicy sopockiego kongresu. Nie znającym trójmiejskich realiów podpowiadam, że są to, w znakomitej większości, sympatycy Platformy Obywatelskiej, bardzo często powiązani z trójmiejskim elitami finansowymi i politycznymi. Widzą na Twitterze sceny spod ECS-u i komentują, uznając wydarzenia z Gdańska za znacznie ciekawsze od trwającego w sąsiedniej sali wykładu profesora Nouriela Roubiniego.
Wśród uczestników kongresu mamy Jana Krzysztofa Bieleckiego, Jacka Karnowskiego (prezydent Sopotu), Janusza Lewandowskiego, jest Ryszard Świlski, wicemarszałek województwa pomorskiego i mnóstwo lokalnych biznesmenów, którzy przyzwyczaili się już do tego, że Trójmiasto od lat tkwi w takim politycznym układzie, w jakim tkwi.
Widziałeś Olkę?
– mówi jeden z nich.
Widziałem, daj spokój, to co ona robi jest żenujące
– komentuje drugi.
Znam ich obu, kojarzę biznesy, które prowadzą.
– Zobaczysz, przegramy właśnie przez takie zachowania. Ludzie mają tego dość
– mówi ten pierwszy.
Mówią o tym wprost, popijając kawę. Nie krępuje ich moja obecność, rozmawiają otwarcie. Może nie wiedzą, że „pisowskie media” też bywają na takich imprezach? Najpewniej po prostu mają to gdzieś.
Jak tę samą sytuację komentuje redaktor Sandecki?
Premier Morawiecki w sposób ostentacyjny (a może podświadomy) zignorował Aleksandrę Dulkiewicz, gdy ta chciała go powitać przed ECS, ale swoim zachowaniem wywołał tylko efekt odwrotny – nie zignorował Gdańska i jego prezydentki, tylko pokazał ją z dobrej strony, a siebie z jak najgorszej”
– napisał redaktor Gazety Wyborczej.
Dwie rzeczywistości, dwa równoległe światy. Najpewniej prezydent Dulkiewicz nie wie nawet tego, że już nawet politycy z jej partii nazywają ją „dulczessą de domo Petru”. Żyje pod PR-owym kloszem stworzonym przez potakiwaczy, klakierów i dziennikarzy Gazety Wyborczej, którzy umacniają ją w przekonaniu, że wszystko, czego się dotknie zamienia w złoto. Zanim się zorientuje, że w tej sztuce gra rolę trefnisia a nie Midasa, będzie już najprawdopodobniej za późno na zmianę maski.
Obiecałem wcześniej, że opiszemy dwie sytuacje z artykułu redaktora Sandeckiego.
Zatem scena druga, tym razem piąty dzień czerwca. Konferencja w ECS poświęcona podsumowaniu czterech dni obchodów Święta Wolności i Solidarności zostaje nagle przerwana po pytaniach dziennikarzy do prezydent Gdańska. Dziennikarze chcieli wiedzieć, czy prezydent wystartuje w jesiennych wyborach do parlamentu i prosili o komentarz dotyczący niedawnej parady równości. Prezydent oburzyła się, krzyczała i uciekła, a jej ochroniarz szarpał się (!) z redaktorem TVP.
Wyobraźmy sobie, co działoby się wówczas, gdyby taka sytuacja miała miejsce w czasie konferencji prasowej Jarosława Kaczyńskiego albo premiera Mateusza Morawieckiego. Otóż w TVN przez 24 godziny mielibyśmy czerwony pasek z napisem „zamach na wolność mediów”, Amnesty International pisałoby pełne oburzenia listy, a dziennikarze Gazety Wyborczej grzmieliby na łamach zagranicznych mediów o tym, że w Polsce jest faszyzm.
Co napisał o tym zdarzeniu Sandecki?
Nic. Zero. Nawet pół zdania.
Ludzie o konserwatywnych, republikańskich i propaństwowych poglądach, albo pisząc prościej, bez koloryzowania – ludzie uczciwi – wiedzą że Gazecie Wyborczej ufać nie należy. Nie wolno. Po prostu nie. My wiemy, że „gorzej niż Wyborcza już nie ma”, jak przypomina ksiądz Kubala w „Nartach Ojca św.” Jerzego Pilcha. Zdecydowanie nie wiedzą tego ludzie lewicy, sympatycy Koalicji Obywatelskiej. Gdybym był politykiem prawicy, to modliłbym się codziennie, by jak najdłużej wierzyli Gazecie Wyborczej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/450030-trojmiejska-po-czuje-zblizajaca-sie-porazke
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.