Dziennik Adama Michnika od lat dąży do monopolu medialnego. Sytuacja w której (na szczęście!) dziś Polacy mogą cieszyć się pełną paletą poglądów (choć tych liberalno-lewicowych jest 90 procent) powoduje na Czerskiej bóle głowy. Stąd ponawiane cyklicznie fale ataków na dwa najważniejsze obecnie ośrodki prezentujące propolski punkt widzenia: portal wPolityce.pl i tygodnik „Sieci” oraz Telewizję Polską.
Gdyby nie one, III RP korzystając ze swoich monopoli medialnych, znowu mogłaby prać Polakom mózgi, znowu nie wybrzmiałyby ważne informacje i ostrzeżenia. Codzienna lektura „Wyborczej” to jak zanurzenie w świecie alternatywnym - tam ciągle minister Rostowski jest autorytetem od finansów, pan Balcerowicz od rozwoju przemysłu, natomiast Cimoszewicz nadal naucza jak być dobrym demokratą. Śmieszne, ale i smutne: czytelnicy tego dziennika nadal nie wiedzą ile pieniędzy rządy Szydło i Morawieckiego odzyskały z rąk złodziei, nie mają świadomości jaka była skala zaniedbań podstawowych dla państwa i narodu spraw w latach koalicji PO-PSL.
Co więcej, głupie, szkodliwe pomysły przedstawiane tam są jako mądre i ciekawe. Choćby 21 tez postulujących rozmontowanie państwa polskiego, podpisanych przez samorządowych bonzów z okolic Platformy w Gdańsku.
Napisałem o tym wczoraj:
Byłem bardzo precyzyjny:
Co by zostało z Polski, gdyby to wszystko wdrożono? Szyld (z czasem pewnie zamieniony na orły sąsiednie), bezbronne, bezwolne państwo, niezdolne do działania w sytuacji kryzysowej, bez siły oparcia się wyrywaniu kolejnych stref wpływów. I obywatele pozbawieni już wyborczej mocy, już niesuwerenni - bo państwo w tej części Europy raz podzielone, rozbite, rozczłonkowane nie da się już nigdy skleić w sposób pokojowy. Znów by nam przyszło modlić się o wojnę narodów.
Wygląda na to, że nie powinno to być ostatnie przed wyborami święto opozycji. Kolejne mogą zorganizować 23 sierpnia, w rocznicę podpisania Paktu Ribbentrop-Mołotow. Może gdzieś bliżej Moskwy, a jak się nie da, to w Berlinie. Rocznica też będzie okrągła - osiemdziesiąta.
Sytuacja jest niezwykle poważna. Ktoś próbuje wprowadzić do naszej debaty publicznej skrajnie szkodliwe, targowickie plany kolejnego rozbioru państwa polskiego. Każdy, kto rozumie co znaczy nasze geopolityczne położenie, jak wielkie siły napierają na nas z obu stron (od wieków), jak silne ośrodki państwowe o imperialnych ambicjach znajdują się na Wschodzie i na Zachodzie, a mimo to proponuje „decentralizację”, rozmontowanie i tak nie najsilniejszej Rzeczypospolitej, popełnia wobec narodu grzech ciężki.
Gdyby miało to wejść w życie, żylibyśmy w księstewkach rządzonych przez sitwy, z własnymi policjami, mediami, urzędami, podatkami, szkolnictwem, mającymi do dyspozycji cały publiczny majątek. Słowem - taki obecny Gdańsk, zwany Małą Sycylią, ale do sześcianu.
Dla życia narodowego byłaby to katastrofa. I tak niewielka dziś siła państwa polskiego zostałaby zredukowana o 90 procent. Można przewidzieć też dalszy ciąg zdarzeń - ciążenie lokalnych establishmentów z Ziem Odzyskanych ku Niemcom, bo patriotyzmu wszechpolskiego tam nie ma za dużo. W efekcie nastąpiłby rozbiór państwa polskiego.
Jak państwo widzą, porównanie do Panktu Ribbentrop-Mołotow dotyczy nie spotkania samorządowców (bo co to mnie obchodzi), ale tego, co tam uchwalili. A to „coś” oceniam jako skrajnie niebezpieczne.
A co z tego zrobił używany w GW (w mojej ocenie) do zadań wymagających szczególnej odporności na kwestie etyczne Bartosz Wieliński?
Napisał tak:
Michał Karnowski, wspierający PiS publicysta, spotkania samorządowców z opozycji porównuje do podpisania paktu Ribbentrop-Mołotow.
Otóż nie spotkania i nie spotkanie - a tezy, które są na nich uchwalane i podpisywane.
Jedno słowo, a różnica zasadnicza. Ale i wydźwięk całego tekstu był jasny.
Podkreśliłem nawet na początku:
Dochodzące z Gdańska relacje o tym jaka wizja przyszłości państwa polskiego wyłazi z opozycyjnych głów, budzą przerażenie. Chciałbym wierzyć, że to tylko pełna frustracji reakcja na kolejną wyborczą porażkę, ale ten plan jest zbyt precyzyjny, zbyt cynicznie przemyślany, by przyjąć taką wersję.
Nic się nie zmienia: W „Wyborczej” manipulują po staremu, nawet cytatami. Ale niech nie liczą, że zmuszą nas do milczenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/449869-w-wyborczej-manipuluja-po-staremu-oto-dowod