Tuż po majowych wyborach Grzegorz Schetyna tak odpowiedział na pytanie, czy ma pomysł na zwycięstwo swojej formacji nad Prawem i Sprawiedliwością:
Uważam, że ten pomysł jest. Tylko trzeba go dobrze znaleźć i wiedzieć, z kim go szukać.
Po wczorajszym wystąpieniu Donalda Tuska wiemy jedno: również były premier nie znalazł tego pomysłu. Także on nie wie, jak pokonać partię Kaczyńskiego.
Cóż bowiem powiedział swoim zwolennikom szef Rady Europejskiej, kolejny raz zresztą wykraczając poza swój unijny mandat?
Ano powiedział, że Koalicja Europejska jest fajnym pomysłem („Nie wierzcie tym, którzy mówią, że blisko 40 procent to jest nic, do wyrzucenia”), że być może trzeba ją poszerzyć („zabrakło tylko dlatego, że nie było dość połączone i nie dość szerokie, a nie odwrotnie”), że trzeba ciężko pracować, walczyć w internecie („Nie musimy czekać na łaskę Jacka Kurskiego”), uśmiechać się („smutasy nigdy niczego nie wygrają”), nie nadawać na siebie („zostawcie potencjalnych sojuszników na łatwiejsze czasy”) i w ogóle nie pękać („Jeśli na nowo będziemy potrafili wydobyć ze swojej piersi z pełnym przekonaniem ten okrzyk wiary: +Nie ma wolności bez solidarności+, to zwyciężymy”, „nie jesteście żadnym anty-PiSem”).
Sugerował także, że atak na Kościół i wiarę był błędem, dyskretnie pomijając swój udział - poprzez Jażdżewskiego - w tej feralnej dla opozycji ofensywie przeciwko wierzącym („Jeśli zapomnicie o tych podziałach, zabór pruski, rosyjski, wschód, zachód, więcej wierzących, więcej niewierzących… To nie ma znaczenia”).
Takie to są rady byłego premiera. W skrócie: róbcie to, co teraz, tylko mocniej i bardziej. W zasadzie owo wystąpienie było rodzajem terapii, która miała podnieść na duchu przegranych. Rodzaj treningu biznesowego. Rzecz może i ważna, ale też taka, która w polityce w istocie niewiele zmienia. Braku pomysłu nie zakryją żadne retoryczne sztuczki ani bon moty.
Najważniejszą rzecz Tusk powiedział na koniec:
W wyborach do Senatu możemy im zrobić powtórkę z rozrywki. Możemy wygrać.
I tak skończyło się to podnoszenie na duchu. Bo cóż to za optymizm, który sprowadza się do próby wygrania w Senacie, instytucji bardzo ważnej, ale jednak nie kluczowej? Takiej, która, owszem, może narobić rządzącym poważnych kłopotów, ale nie jest w stanie nawet trwale zablokować projektów politycznych? To nie jest żaden optymizm, to jest w istocie akceptacja faktu, że opozycji będzie bardzo, bardzo trudno wygrać jesienne wybory.
Tusk też to wie. Ale mimo to wysyła wojsko w bój. Nie liczy na zwycięstwo. Marzy jedynie, by nie było gorzej.
Warto zauważyć, że kolejny raz Tusk nie przyciągnął wielkich tłumów. W Gdańsku nie było ich więcej niż w czasie przedwyborczego marszu opozycji w Warszawie.
-
Prezydent Andrzej Duda dla tygodnika „Sieci” - pierwszy WYWIAD po wyborach europejskich: Nie boję się Tuska. To trzeba przeczytać!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/449698-po-4-czerwca-wiemy-jedno-tusk-tez-nie-wie-jak-pokonac-pis