Wielki i nieco zaskakujący swym rozmiarem sukces Prawa i Sprawiedliwości i osobiście Jarosława Kaczyńskiego. Czy tak musiało być? Co wydarzyło się dwa wygodnie przed wyborami? Jak wygląda scena polityczna po wyborach? Jakie perspektywy rysują się przed opozycję? Na te pytania odpowiadał Michał Karnowski w Przeglądzie Tygodnia w Klubie Ronina.
Jeżeli się wszyscy umówili, że to jest pierwsze głosowanie w tym dwuboju, w tych jednych majowo-jesiennych wyborach i że ono nada dynamikę następnym wydarzeniom, to musimy to podsumować i jasno powiedzieć, że jest to wielki triumf Prawa i Sprawiedliwości. Ogromny, to jest wydarzenie historyczne, które być może jest ważnym krokiem do realnego skończenia z III Rzeczpospolitą.
Ponad 50% głosów, przy wysokiej frekwencji, padło na szeroko rozumianą prawicę (łącznie z Kukizem i Konfederacją), tymczasem ta strona sceny politycznej nie dysponuje proporcjonalnymi zasobami medialnymi, czy wpływów.
Ile procent ta ponad połowa Polaków, która głosowała, ma w mediach, zasobach, wpływów na uniwersytetach, we wszystkim tym co buduje tkankę społeczną? Może 5%, może 10%? Myślę, że to jest wyzwanie dla nas wszystkich, że musimy skończyć z sytuacją, w której nasza demokracja jest tak koślawa!
Wybory nie musiały się tak zakończyć. Opozycja prowadziła przemyślaną kampanię dezawuowania nie tylko Prawa i Sprawiedliwości, ale też Kościoła, co pośrednio miało uderzyć w obóz rządzący podkreślający przywiązanie do wartości chrześcijańskich.
W mojej ocenie jeszcze dwa tygodnie przed wyborami trendy były niekorzystne i operacja „wielkiego reżysera” rozwijała się całkiem dobrze. A była to operacja dość prosta: po pierwsze wmówić Polakom, że „kler” = PiS. Skoro nie możemy zabić PiS-u, bo Jarosław Kaczyński nawet nagrany potajemnie okazuje się być człowiekiem krystalicznie uczciwym, to ktoś pomyślał - w tym równaniu wybierzmy drugi element i uderzmy w Kościół, wówczas rozbijemy tę wspólnotę. (…) Chodziło o to, żeby uderzyć we wspólnotę duchową, zniszczyć tę więź Polaków z Kościołem, rozedrgać wszystko, odebrać pewność siebie wyborcom prawicy i na tej fali odnieść druzgocące zwycięstwo, które z kolei przełoży się na jesień. To się nie udało, mimo że operacja była zaplanowana nieźle
W tej operacji swoją rolę odegrały: film „Kler”, profanacje, Jażdżewski, film Sekielskiego.
Według Michała Karnowskiego coś się stało dwa tygodnie przed wyborami, co odwróciło niekorzystny dla rządzących trend. PiS podjął rękawicę wojny cywilizacyjnej. Szczególną rolę odegrał Jarosław Kaczyński.
Dwa tygodnie przed wyborami PiS, który był długo bierny i trochę uwierzył w te analizy, że jeżeli zejdziemy z pola wojny o kształt naszej cywilizacji, jeżeli uspokoimy sytuację, to unikniemy porażki, zbijemy w kraju temperaturę i wygramy, opierając się o merytoryczne osiągnięcia naszych rządów, które są naprawdę niezłe. (…) Myślę, że gdyby nie genialne wyczucie prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który to zobaczył, to mogłyby być problemy, bo trendy, moim zdaniem, jeszcze dwa tygodnie przed wyborami wskazywały na to, że w momencie wyborów krzywe się przetną i Koalicja Europejska będzie nad. Ale wtedy wszedł Jarosław Kaczyński, wspólnie z innymi osobami zajęto się tematem pedofilii, najuczciwiej jak można.
Kontrofensywa Prawa i Sprawiedliwości obejmowała trzy główne punkty „wojny cywilizacyjnej”: walka z pedofilią (i pokazanie kto spotykał się z Cohn-Benditem i bronił Polańskiego), obrona dzieci przed homopropagandą i reakcja na amerykańską ustawę 447.
Wtedy padło to ważne zdanie, że bez względu czy ktoś ma Nobla, czy ktoś jest wielkim artystą, czy ma jakiekolwiek poparcie środowiska, to będzie bezwzględna walka. Zapowiedź powołania komisji państwowej i zaostrzenie kodeksu karnego. To był pierwszy punkt, który łamał falę. (…) Potem była twarda wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego - wara od naszych dzieci, było jasne powiedzenie, że będzie obrona Kościoła, przy czym o tyle to dobrze wyglądało, że to było danie odporu tej fali. W oczach opinii publicznej agresywny był kto inny. (…) Trzeci [punkt] to było dostrzeżenie tych niepokojów, które Polacy czują w związku z amerykańską ustawą 447 i roszczeniami dotyczącymi mienia bezspadkowego, co jest odwróceniem prawdy historycznej.
To zdaniem Karnowskiego przyniosło odwrócenie trendów na ostatniej prostej.
Ta seria twardych odpowiedzi, postawienia Prawa i Sprawiedliwości na nowo do pionu w sensie ideowym, przypomnienie tego ducha z roku 2015, według mnie to przełamało falę i zapobiegło zwycięstwu Koalicji Europejskiej.
Koalicja Europejska przestraszyła Polaków.
Główna przyczyna takiego a nie innego wyniku wyborów - otóż Koalicja Europejska przestraszyła Polaków, dotknęła jakieś nuty w polskiej duszy, która jest niezwykle wrażliwa na zagrożenie prawdziwym totalitaryzmem. Polacy zobaczyli, że chodzi o koniec wolności religijnej.My mamy w genach 300 lat niewoli! (…) Polacy to zobaczyli w działaniach Koalicji Europejskiej i się przerazili. To było coś, co w połączeniu z kontrą Jarosława Kaczyńskiego wyrwało polskie małe miejscowości, polską wieś, z domów, plus ostrzeżenie, że programy prorodzinne i prospołeczne nie są dane raz na zawsze. To, moim zdaniem, stworzyło sytuację przełomową. Jakbym miał szukać momentu przełomowego w czasie kampanii to było gdzieś tak dwa tygodnie przed wyborami i mocne wejście Jarosława Kaczyńskiego.
Kluczowa była osobista rola Jarosława Kaczyńskiego.
Padł jeszcze jeden mit - przez lata mówiono, że Jarosław Kaczyński sam żadnych wyborów nie wygra, musi się zasłaniać, myślę, że te wybory pokazały, że Jarosław Kaczyński ma taką nieprawdopodobną moc także osobiście bycia frontmanem. (…) Porażka Koalicji Europejskiej ma fundamentalne znaczenie, ona bardzo uprawdopodabnia zwycięstwo obozu Jarosława Kaczyńskiego, jeśli nie popełni zasadniczych błędów i jeśli ludzie się nie zdemobilizują, na zwycięstwo jesienne, na kolejną kadencję rządową.
Karnowski zwrócił uwagę na fakt, że do wyborów pozostaje mało czasu i Koalicja Europejska nie ma zbyt dużego pola manewru pozwalającego na zmianę kursu.
Dynamika nadana wydarzeniom jest trudna do odwrócenia. Przed nami jakieś tygodnie tarć wewnętrznych Koalicji Europejskiej, potem to się wyklaruje w jakimś kierunku i będziemy mieli sytuację jesiennego sporu, jesiennej walki.
Zdaniem Karnowskiego Koalicja Europejska będzie trwała, bo „każde wierzganie pogorszy sytuację”, może skorygują cel - nie będzie nim zwycięstwo, a jak najlepszy wynik i jak największy klub parlamentarny.
Te wybory mają dla Platformy niezwykle gorzki smak, polityczną krwią Platformy, czyli miejscami na listach wyborczych, zapłacono za jedność, to była ta waluta. Grzegorz Schetyna oddawał miejsca, które inaczej dostałby sam, czy jego ludzie.
Rozważając następną kadencję rządów Prawa i Sprawiedliwości, Karnowski postawił cele, jakie powinno spełnić: dokończenie reformy sądownictwa, reforma szkolnictwa - czym ma być szkoła i jaką rolę powinien w niej odgrywać nauczyciel, a trzecim wyzwaniem - bardziej konsekwentne bicie się o wartości, które nas łączą jako Polaków.
Chciałbym, żeby w serialach, które są finansowane chociażby przez telewizję publiczną pewne wątki prorodzinne, chrześcijańskie były podkreślane. Chciałbym, żebyśmy się umówili, że nie finansujemy z pieniędzy podatnika rzeczy, które obrażają jakąkolwiek grupę religijną czy społeczną.
Oceniając sytuację pozostałych ugrupowań politycznych:
PSL – „oni zapłacili w polityce cenę najstraszliwszą, zapłacili cenę wiarygodności i to jest rzecz nie do odrobienia.”
O słabym wyniku Biedronia - początkowe sondaże były zdaniem Karnowskiego prawdziwe, ale poprzez ekstremizm haseł dał się zredukować.
Dobrze, że Konfederacja przez chwilę czuła się nad kreską, małym zwycięzcą - trzy mandaty, Bruksela, jesteśmy czwartą siłą polityczną. I wtedy Tomasz Sommer, człowiek z tego środowiska, redaktor naczelny „Najwyższego Czasu”, napisał krótkiego twitta w internecie – „Teraz dopiero zacznie się prawdziwa wojna z PiS-em. Teraz dopiero uderzymy
— powiedział Karnowski.
To nie jest tylko taktyka wyborcza, być może jest tak, że prawdziwym celem Konfederacji nie jest wyrwanie Polski z rąk lewicowych, z rąk Unii Europejskiej, ale może zniszczenie Prawa i Sprawiedliwości. Oczywiście oni powiedzą, że to taktyczne. Ale mnie to nie przekonuje, ja uważam, że to jest coś więcej, uważam, że to jest próba rozerwania obozu który jest skuteczny i który jest wartością samą w sobie. (…) Nie podoba mi się ta pycha, którą tam zobaczyłem. Mam takie poczucie, że ci mili, młodzi chłopcy narodowcy nagle objawili jakąś taką swoją twarz bardzo brutalnych graczy, którzy tu marzą o jakimś przewrocie jednym, drugim.
Może Konfederacja połączyłaby się z Koalicją Europejską a nie PiS-em? - pytał Karnowski.
Jeśli chodzi o Kukiz15 to, zdaniem Karnowskiego, Paweł Kukiz odpuścił te wybory.
Jak mu się będzie chciało to Kukiz przekroczy próg wyborczy do Sejmu i Senatu, a jak mu się nie będzie chciało to nie przekroczy. I jest to moim zdaniem w przypadku tej formacji jedyny czynnik, który o tym decyduje.
Odpowiadając na jedno z pytań z sali Michał Karnowski powiedział:
Co jakiś czas robię sobie eksperyment, że oglądam przez kilka godzin z rzędu TVN24. Zaczynam podświadomie czuć niechęć do Prawa i Sprawiedliwości. To naprawdę działa na nerwy, tam jest bez przerwy przekonanie, że to są źli, podli ludzie, którzy chcą zrobić nam krzywdę. Jak ktoś jest człowiekiem wrażliwym, a ja chcę być człowiekiem wrażliwym, to ja się zaczynam razem z nimi niepokoić, i po chwili się niepokoję przeciwko temu PiS-owi, no co on nawyrabiał znowu? Potem trzeba jakąś odtrutkę sobie zastosować. To nie jest śmieszne. Wszyscy mówią, że prymitywna propaganda pisowska tu czy tam, ale to jest czasem uczciwsze powiedzenie - jestem zwolennikiem tej formacji, mam tą trybunę i przekonuję was rodacy do tych treści w które wierzę. To jest uczciwsze niż udawanie obiektywizmu i sztuczkami, czasem nawet, powiedziałbym, ubeckimi, wrzucanie nam do umysłu śmieci.
Czy premier Mateusz Morawiecki jest miękkim podbrzuszem PiS-u? O frakcjach w PiS-ie. Czy należy odpuścić miasta? Więcej w filmie poniżej:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/449261-powyborczy-przeglad-tygodnia-michala-karnowskiego