Sprytny i łebski jest pisowski reżim, że tak wiele może uczynić zła, a jest jak Yeti albo literacki Nobel dla Adama Zagajewskiego.
Poeta i eseista, wieczny kandydat do literackiego Nobla, Adam Zagajewski, byle czym się nie zajmuje, co ujawnił w „Gazecie Wyborczej”. Jako Europejczyk, a nawet światowiec czasem spojrzy na coś na lotnisku, na przykład na „reżimową” telewizję, ale kwestie pospolite i marne nie zaprzątają jego umysłu usadowionego wysoko na Parnasie. Czasem zainteresuje go polityka, żeby wiedzieć, czym się brzydzić. Co innego „w latach ciepłej wody w kranie”, gdy czuł, „że żyje w bezpiecznym kraju, i co jakiś czas zerkał, czy nasz statek nie zbacza z dobrego kursu”. Ale nie zbaczał, więc był spokój. Obecnie wprawdzie żyje w świecie wysokiej kultury, wybitnych lektur, wielkich symfonii i tematów, które zajmują może kilka tysięcy osób na świecie (wiadomo – prawdziwa elita jest zawsze wąska), ale polityka jest tak parszywa, że musi wiedzieć, jak się nie zarazić. „Państwowo” jest „masakra”, ale „prywatnie” Adam Zagajewski „nie narzeka”.
„Dzisiaj możemy wszystko powiedzieć, wydawnictwa są prywatne i na razie nikt nie dostaje zakazu druku” – powiada Zagajewski, ale to wszystko podstęp. Zamordystyczna i ohydna estetycznie oraz moralnie władza mówi: „proszę bardzo, możecie sobie wygadywać na nas, co chcecie, bo my i tak nie przyjdziemy [żeby tego wysłuchać], nic nas to nie obchodzi, a nasz niewykształcony elektorat na waszych imprezach nie bywa. Więc w czym miałoby to przeszkadzać?”. Podstęp polega na tym, że najwybitniejsi arbitrzy elegancji, jak Adam Zagajewski, mogą wszystko powiedzieć, ale nikt ważny z kręgów władzy i okolic ich nie słucha. Taka wredna taktyka. Ale poza tym Jarosław Kaczyński, Andrzej Duda, Mateusz Morawiecki czy Beata Szydło to oczywiście „nie są osoby z towarzystwa”. Dlatego „dla tych ludzi rozmowa, debata, wymiana argumentów nie mają żadnego znaczenia. Jak już wielokrotnie zauważono, oni mają bolszewickie podejście do sprawy. Ci, którzy łamią konstytucję, łamią także konwersację”. Adam Zagajewski chyba tylko przez roztargnienie nie powiedział, kogo ci nowi „bolszewicy” zamknęli w łagrach, psychuszkach czy po prostu rozstrzelali, bo zdaje się, że na tym polegało „łamanie konwersacji”, które zaczęło się jakieś sto lat temu.
Adam Zagajewski nie ma głowy do zajmowania się jakimś pisowskim plebsem, więc „nie zna ani jednego pisowca”. Ale „tak to już jest w Krakowie”, a to dlatego, że „wysłaliśmy naszych pisowców do Warszawy”. Poeta i eseista nie ma zamiaru pisowców poznawać, bo mając kartę stałego rezydenta Parnasu „z trudem odróżnia Sasina od Sellina, Karskiego od Kurskiego, Pawłowicz od Piotrowicza. I te wszystkie Beaty”. Ale po co ich odróżniać? Wystarczy wiedzieć, że „gdyby – teoretycznie – któryś z najwyższych baronów rządzącej partii popełnił morderstwo, nie byłoby sposobu, by się tym zająć. Bo wymiar sprawiedliwości jest dzisiaj tak ustawiony, by wykluczyć jakąkolwiek odpowiedzialność rządzących i zapewnić im bezkarność”. To dlatego pisowcy „niszczą niezależność władzy sądowniczej, łamią konstytucję i chcą sparaliżować cały system państwowego legalizmu”. Dopiero niedawno Adam Zagajewski „zdał sobie sprawę z tego, jak mało wie o tym, jak doniosłe jest prawo, prawo konstytucyjne i nie tylko, w życiu zbiorowości”.
Poeta i eseista zdał sobie sprawę z doniosłości prawa widząc, jak skutkuje jego łamanie. A skutkuje tym, że „Polska była szanowana na świecie i przestała”. Zagajewski, mimo istnienia w Polsce opresyjnego reżimu, „podróżuje dużo po świecie i naprawdę widzi, do jak niesamowitego obniżenia rangi naszego kraju doszło”. Zapewne na lotniskach, uniwersytetach czy wręcz na ulicy za granicą podchodzą do niego ludzie i mówią, że Polska „znowu jest pariasem, państwem peryferyjnym, którego nikt nie słucha i nikt nie traktuje poważnie”. I jest to tym boleśniejsze, że „doprowadzili do tego ci fanatyczni patrioci”. Na szczęście, np. w takich Stanach Zjednoczonych, „nasz premier nie jest osobą ani interesującą, ani wiarygodną”. Bo on też chyba jest „fanatycznym patriotą”. I kimś, kto ucieka od wolności. Tej wolności, która „jest wielkim, odwiecznym tematem”, ale niestety „u nas istnieje teraz głównie w spółkach skarbu państwa, dla wybranych”. A prawdziwym intelektualistom pozostało tylko zamartwianie się, „do czego oni właściwie dążą i dokąd dojdą”. Tego nie wiadomo, ale „tworzy się sytuacja bardzo niebezpieczna, zagrażająca wolności nas wszystkich”. Tym bardziej że „istnieje reżimowa telewizja, której nie oglądam, ale przez którą zbiera mi się na wymioty, gdy widzę ją przez moment np. na lotnisku, sam fakt istnienia takiego niekończącego się źródła kłamstwa i nienawiści jest czymś obrzydliwym”. I nie jest pocieszeniem, że ukojenia można zaznać w TVN czy w towarzystwie „Gazety Wyborczej”, której „nie jest wszystko jedno”.
Mimo że władza jest obrzydliwa i zamordystyczna, a „w Polsce jest mnóstwo ludzi niedouczonych, także wśród piszących, dla których np. symfonia jest symbolem czegoś tak trudnego i przerażająco nudnego, że nie umieją na to reagować inaczej niż szyderstwem”, to „żyjemy w kraju chorej, ale jednak demokracji”. Ale to chyba tylko podstęp, gdyż „swoboda wypowiedzi powoduje, że krytyka i zaangażowanie stają się mniej istotne, może wręcz nieważkie”. Władza jest tak sprytna, że pozwala nagadać na siebie, co komu ślina na język przyniesie i psa z kulawą nogą to nie obchodzi. Nawet gdy wypowiada się jakiś wybitny intelektualista czy wielki poeta, wszystko to groch o ścianę. I to jest naprawdę straszne, bo skuteczniejsze od metod komunistów, bowiem „komunizm – nawet ten słabnący i zanikający – to była potworna machina, która próbowała zdusić dosłownie wszystko”. No i ta komunistyczna machina interesowała się każdym słowem wybitnych intelektualistów i wielkich poetów. A dzisiaj to „nie jest już walka z takim wielkim potworem, tylko to tak jakby walczyć z motylami… (…) Przeciwnik jest prawie nieuchwytny”.
Zaiste sprytny i łebski jest ten pisowski reżim, że tak wiele może uczynić zła, a właściwie jest jak Yeti albo literacki Nobel dla Adama Zagajewskiego. Tym bardziej musi to wywoływać cierpienie wielkich umysłów, takich jak nasz światowy poeta i eseista. No bo jak „walczyć z motylami”? Ale trzeba, gdyż „fanatyczni patrioci” doprowadzą do jeszcze większej „masakry”, mimo że „prywatnie” Adam Zagajewski „nie narzeka”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/449239-zagajewski-obnaza-bolszewickie-podejscie-do-sprawy