Sporo jest zabawnych elementów powyborczych rozliczeń. Na przykład masowe nawrócenia na szacunek wobec wyborców i religii chrześcijańskiej celebrytów wokół Koalicji Europejskiej. Albo fakt, że „Wyborcza” jest już tak zdesperowana, że cytuje w roli autorytetu, bez żadnego złośliwego komentarza, Jacka Karnowskiego (i słusznie!). Ale najpiękniejszym, nie do pobicia, wątkiem humorystycznym jest rozliczanie kampanii Koalicji Europejskiej przez Tomasza Lisa.
Na przykład tuż po wyborach ogłosił:
Generalnie proponuję zacząć od szacunku dla wyborców, ich wiary i przywiązania do tradycji. Jak ktoś chce tu robić rewolucję, to kończy jako lider ugrupowania na 6% albo autor wystąpienia, które było największym prezentem dla PiS - u w tej kampanii.
Kosiniak - Kamysz ma rację, wojna ideologiczna w każdej formie jest prezentem dla PIS - u. Tym można wygrać referendum na Placu Zbawiciela, zresztą nawet to jest wątpliwe. Chyba że ktoś walczy o 6 procent i uważa, że to sukces(albo mniej niż 3% jak niektórzy).
I mówi to człowiek, który w obozie III RP był i jest frontmenem tego kursu. Słynna kiedyś okładka „Sieci” (mundur itp) nie wzięła się znikąd. To on chciał w Polsce wojny religijnej, a dzisiaj cynicznie obwołuje to błędem. Oczywiście u innych. A przeciez biskupów pokazywanych jak potwory na okładkach pisma lisowego, nie da się odzapomnieć. Promocji wściekłego antyklerykalizmu również. Czego teraz Lis chce od Koalicji Europejskiej, trudno zrozumieć. Ten kurs to jego dzieło.
Kolejny wpis był polemiką z panem Jażdzewskim:
I znowu: przecież dla każdego, kto żyje tutaj dłużej niż miesiąc, jest oczywiste, że Jażdżewski to pokorny uczeń Lisa, a nie żaden buntownik. Zrobił to, do czego Lis namawiał. O co pretensje?
I może jeszcze porada mistrza podrywu:
Tzw. nasza strona zachowuje się jak facet obrażony, że kobieta(elektorat) woli innego, którego my uważamy za brzydszego i głupszego. Zostawiając na boku kwestię słuszności naszego przekonania, obrażanie się nie zwiększy naszych szans, lecz je unicestwi. Trzeba powalczyć i wygrać.
Mówi to facet, który ciągle publikuje materiały o wieśniactwie wyborców prawicy. On teraz namawia na zaloty do wyborców z prowincji?!
Zresztą, powodzenia, niech próbuje. Nie moja sprawa. Tylko zauważam, że ta obrotowość pana Lisa, jego natychmiastowe ustawienie się w roli recenzenta operacji, którą sam prowadził, utrudnia nam dostrzeżenie jak wielkie są jego zasługi w klęsce Koalicji Europejskiej. To on narzucił jej główne linie kampanijne, to on ją w jakiejś mierze ukształtował. Bił po pysku (medialnie) zwykłych Polaków, podjudzał do ataku na Kościół, promował wszelkie dziwactwa, budował mit wracającego Tuska. Wszystko zawsze mocno, jakby na jakimś dopaleniu, bez przemyślenia, głębszej analizy konsekwencji społecznych i politycznych proponowanych działań. Zawsze prawie agresywnie, nawet wulgarnie.
Słowem - bardzo po amatorsku.
Tym razem nie popełnił błędu tak wyrazistego jak w kampanii prezydenckiej 2015 roku, kiedy numer z podaniem fałszywego wpisu prezydenckiej córki dał sporo punktów kandydatowi Prawa i Sprawiedliwości, ale mimo to jego zasługi są równie wielkie.
I jak widać, ma ambicje, by nadal tam rozdawać karty, rysować strategie, oceniać kampanie.
Trzymajmy kciuki. Dopóki Tomasz Lis jest tam tak ważną postacią, szanse prawicy na kolejną kadencję są naprawdę duże.
Przykro mi drodzy czytelnicy, ale nie da się tego uniknąć: jakiś pomniczek, ławeczkę chociaż, będzie polska prawica musiała kiedyś Lisowi postawić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/448811-jakis-pomniczek-bedzie-trzeba-kiedys-lisowi-postawic