Dla dobra jasnogrodu i świata trzeba jakoś ciemnogród ukryć, żeby nie robił Polsce obciachu, a ciemniakom się powie, że to w obronie różnorodności.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kompletny odlot! Sadurski nie może pogodzić się z wynikiem wyborów, więc chce zrobić z Polski… państwo federalne
Wiadomo nie od dziś, że pisanie o takich „gigantach” intelektu i analitykach mogących konkurować z leninowską kucharką, jak prawnik prof. Wojciech Sadurski, nie ma większego sensu. Czasem jednak można to robić, gdyż owi „giganci” odsłaniają sposób myślenia elit III RP, ujawniają, w jakim stanie znajduje się etos uczonego oraz pokazują wartość podpowiedzi i korekt serwowanych popieranym przez nich politykom. A poza wszystkim bawią – głównie w wyniku konfrontacji ich zadęcia i nabzdyczenia z frustracją i bezsilnością, gdy to zadęcie i nabzdyczenie nie wpływa na rzeczywistość. Spektakl, jaki serwuje Wojciech Sadurski jest jeszcze zabawny z tego powodu, iż jest on święcie przekonany, że tryska inteligentną ironią, a jego słowne wynalazki są twórcze. Istnieje kilka osób podzielających to przekonanie, ale to raczej intelektualni ekscentrycy.
Frustracja Wojciecha Sadurskiego narasta wraz z kolejnymi przegrywanymi przez obecną opozycję wyborami, a wraz z nią maleje jego analityczna sprawność, a nawet językowa kwiecistość, skoro nawet epitety są mocno „przymulone”, zaś kpiny „paździerzowate”. Po wyborach do Parlamentu Europejskiego Wojciech Sadurski nie jest w ogóle zabawny (jak mocno by nie opuszczać poprzeczki zabawności), jest natomiast tak mocno rozgoryczony i rozżalony, że nie tylko wysyła w Polskę i świat żałobne komunikaty, ale ma też zaradcze rozwiązania ustrojowe. Na Twitterze napisał (i szybko usunął), że wyniki wyborów dostarczyły mu „kolejnego argumentu za Polską federalną”. W takiej Polsce część zachodnia jest „pro-liberalna, europejska, świecka”, zaś część wschodnia – „wiadomo”. W związku z tym potrzebne są „kompetencje wspólne: polityka zagraniczna i obronna, waluta, armia, podstawowe wolności obywatelskie (ale w skansenie wschodnim – mniej wolności od religii)”.
Nie wiem, dlaczego wpis na Twitterze został skasowany, skoro dzień wcześniej Sadurski otwarcie pisał w gorącym powyborczym komentarzu, że „wybory potwierdziły i skonsolidowały podział Polski na zachodnią i wschodnią, według linii ustrojowych, światopoglądowych i cywilizacyjnych. Mapa powyborcza Polski pokazuje dwie połowy, prawie bez wyjątków. Powinno to dać siłę pomysłom decentralizacyjnym (np. firmowanym m.in. przez prof. A[ntoniego] Dudka), a w przyszłości może nawet federacyjnym (różnica między decentralizacją a federalizacją polega na tym, że w tej drugiej decentralizacja jest utrwalona konstytucyjnie). Dlaczego Poznaniak ma cierpieć pomysły na szkołę popularne w Nowym Targu, zaś Hajnówkowianin męczyć się w modelu rodziny, przeważającym we Wrocławiu? [sam nie wiem, dlaczego mieszkańcy Poznania i Hajnówki są pisani z dużej litery]. Zaś na zarzuty o federacji jako drodze do ‘rozbioru’ czy dezintegracji, odpowiadajmy: jest wręcz przeciwnie. To rozsądna decentralizacja lub federalizacja pomaga przetrwać ‘jedności w różnorodności’”.
Dla dobra jasnogrodu i świata trzeba jakoś ciemnogród ukryć, żeby nie robił Polsce obciachu, a ciemniakom się powie, że to w obronie różnorodności i żeby nie czuli się obco w wielkim świecie, bo po co pogłębiać ich kompleksy. Podobną wizję zaprezentował Sadurski w anglojęzycznym tweet’cie: „Podczas gdy na poziomie krajowym populistyczne PiS wygrało z liberalnymi demokratami z przewagą niemal 8 proc., w Warszawie opozycja uzyskała 50 proc., zaś PiS mniej niż 28 proc. Odwiedzajcie Warszawę! (A prawdopodobieństwo natrafienia tam na demokratę jest dwukrotnie wyższe od możliwości natknięcia się na zamordystę)”. Czyli w Warszawie cudzoziemcy mają szansę, że nie zauważą zamordystycznego ciemnogrodu, zaś poza stolicą narażają się na wielkie ryzyko zainfekowania.
Gdyby Sadurski zachował się jak naukowiec (wiem, że to marzenie ściętej głowy), wziąłby naukowe szkło powiększające, czyli przeszedł od obrazu makro (wyborcze wyniki w wielkich okręgach wyborczych) do skali mikro (wyniki w powiatach i gminach), zauważyłby, że Polska jest ciemnogrodzka i zamordystyczna także na terenach zachodnich, czyli w strefie jasności. Ostry podział na Zachód i Wschód, a więc także federalizacja, traciłby sens, chyba że bardzo liczne enklawy ciemności (w powiatach i gminach) poddano by reedukacji, np. w europejskiej wersji gułagów. Albo można by zainfekowanych mieszkańców Zachodu przesiedlić na Wschód. Inaczej nie da się na Zachodzie nie trafić na ciemnotę i zamordystów. Tylko może powstać pewien dyskomfort, skoro w historii już przesiedlano i zbyt dobrze to się nie kojarzy.
Federacji jeszcze nie ma, ale jest problem z nowo wybranymi eurodeputowanymi PiS (geograficznie tymi z jasnego Zachodu i tymi z ciemnego Wschodu, ale mentalnie ze Wschodu). A to dlatego, że „wyborcy PiS głosowali (…) na partię, o której wiadomo, że będąc w ‘rodzinie politycznej’ eurofobów, pro-putinowców i zwykłych wariatów, nie będzie miała żadnego przebicia na główne negocjacje i kompromisy, dotyczące m.in. funduszy europejskich”. Gdyby Sadurski zachowywał się jak naukowiec, a nie jak dresiarz, wiedziałby, że PiS ani wcześniej nie był w takiej „rodzinie politycznej”, ani nie będzie w przyszłości. Frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów nigdy nie zrzeszała „eurofobów, pro-putinowców i zwykłych wariatów”, a jej władzom doradzałbym pozwanie Sadurskiego za te bezpodstawne oskarżenia. Choćby dlatego, żeby mu się nie wydawało, iż ma jakiś specjalny status i może pluć na każdego, bo ma „prof.” przed nazwiskiem. Może to go choć trochę ocuci.
Jakieś procesy umysłowego trzeźwienia są w wypadku Wojciecha Sadurskiego wątpliwe, skoro ideałem jest dla niego poseł Krzysztof Brejza. Gdy polityk PO nie zdobył mandatu do europarlamentu, Wojciech Sadurski tak go pocieszał: „Wiem, że Pan się nie rozczaruje do polityki i nadal będzie wykonywał fantastyczną robotę, z której Pan jest znany i za którą – podziwiany”. Wojciech Sadurski też „wykonuje fantastyczną robotę, z której jest znany i za którą – podziwiany”. A że w tej robocie chodzi o kompromitowanie statusu i etosu naukowca oraz profesora, to mniejsza, bo takiej refleksji trudno po Wojciechu Sadurskim oczekiwać. Quod erat demonstrandum.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/448581-wojciech-sadurski-chce-zrobic-z-polski-federacje