Po ojcostwo niedzielnego sukcesu Prawa i Sprawiedliwości zgłosi się zapewne przynajmniej kilkunastu zainteresowanych. To proces naturalny w każdej partii, tym bardziej nie dziwi, że czołowi politycy PiS - jak Joachim Brudziński czy Tomasz Poręba - wskazują jednoznacznie, że autorem całego przedsięwzięcia kampanijnego był Jarosław Kaczyński.
Napisałem wczoraj, że wczorajsze rezultaty, przy takiej, a nie innej strukturze europejskich wyborów, oznaczają, że dla Prawa i Sprawiedliwości nie istnieje na dziś żaden szklany sufit, że pasuje tutaj raczej brytyjskie powiedzonko sky is the limit. Ale w przypadku wspomnianego wcześniej Jarosława Kaczyńskiego to coś więcej niż tylko walka o taki czy inny zasięg wyborczych głosów oddanych na kierowaną przez niego partię.
Coś bardzo mocno zmieniło się w ciągu ostatnich czterech lat, co zresztą przegapili w większości komentatorzy i politycy chyba wszystkich stron. Jeszcze w roku 2015, by sięgnąć po władzę, PiS musiało oszczędzać bezpośredni wpływ Jarosława Kaczyńskiego na kampanijne losy. Brzydko to brzmi, ale „chowano” prezesa - można się obrażać na rzeczywistość, ale tak po prostu było. To dlatego na pierwszej linii frontu byli Andrzej Duda i Beata Szydło, to dlatego prezes PiS jawił się jako zakulisowy strateg, a nie polityk występujący na pierwszej linii frontu. Rację ma Michał Karnowski, pisząc, że ten mit upadł.
To ciekawe zjawisko; proces, który trwał ostatnie lata i który nabiera kolejnych okrążeń. Prezes Prawa i Sprawiedliwości z każdym kolejnym miesiącem tej kadencji (poza kilkoma wyjątkami od reguły) intensywnie i skutecznie pracował nad innym przesłaniem. Jarosław Kaczyński przestaje się kojarzyć wyłącznie jako polityk walczący - i to ostro - o kolejne stanowiska, władzę i wpływy, ale także jako człowiek, od którego zależy stan kieszeni wielu rodzin, obywateli, grup w społeczeństwie. Oczywiście kwestią sporną jest pytanie o sensowność konkretnych ruchów i decyzji (jak to w demokracji bywa), ale myślę, że zgodzimy się wszyscy - Kaczyński nie ma już dziś „gęby”, którą przyklejano mu przez lata. Widać było ten proces w rankingach zaufania, ale po pierwsze - nie było to przesadnie, jaskrawo widoczne (choć kolejne punkty prezes PiS zyskiwał i zyskuje), a po drugie - ostatnie wybory to kolejne potwierdzenie, że demokracja sondażowa, tak jak mówił Marcin Mastalerek na łamach „Sieci” i pisał Kamil Kwiatek na naszym portalu, powinna upaść.
Nie jest to przywództwo, które pozwala wygrywać wybory niemal w pojedynkę - swoje wypracowali w tej kampanii i premier Mateusz Morawiecki (jako sprawny premier, będący - gdy trzeba - blisko poszkodowanych i szybko działający ws. odszkodowań), i Beata Szydło z niebywałym wynikiem wyborczym. Warto odnotować wielką pracę takich polityków jak Patryk Jaki, Jadwiga Wiśniewska czy Tomasz Poręba, ciosających z mozołem poparcie dla PiS podczas setek spotkań z wyborcami, tysiącami uściśniętych dłoni, setkami tysięcy zrobionych selfie, zdjęć.
Wracając do Jarosława Kaczyńskiego - nie tylko zaznaczył on w niedzielę skuteczne przywództwo w szeroko rozumianym obozie centroprawicy, ale potwierdził coś więcej: poparcie dla swojego projektu, w tym swojego autorytetu, wśród tak dużej części wyborców, że jeszcze kilka lat temu wydawało się to scenariuszem science fiction. A przecież były to wybory europejskie - jeśli utrzyma się dynamika korzystna dla PiS, a politycy i działacze nie osiądą na laurach, to być może faktycznie Kaczyński będzie miał szansę na swoją wersję Budapesztu w Warszawie, na realne powtórzenie scenariusza Orbana (jeśli chodzi o skalę i trwałość zwycięstwa) nad Wisłą.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
-
Kto reżyseruje akcje opozycji? W najnowszym numerze „Sieci”: Brudne gry III RP. Głęboka indoktrynacja wykorzenia z nas wartości.To trzeba przeczytać!
Kup nasze pismo w kiosku lub skorzystaj z bardzo wygodnej formy e - wydania dostępnej na: http://www.wsieci.pl/prenumerata.html.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/448399-jaroslaw-kaczynski-zerwal-gebe-przyprawiana-mu-przez-lata