Schetyna przegrał nie tylko przy urnie, ale też wprowadzając do europarlamentu komunistyczny beton. To wstyd na całą Europę.
Na Węgrzech exit poll daje Fidesz 56 proc. w wyborach europejskich. A najważniejsi rywale, socjaliści, mieliby tylko 10-proc. poparcie. Węgry to jednak nie Polska, choć ponad 40-proc. poparcie dla PiS w najtrudniejszych dla niego wyborach musi robić wrażenie. Na mnie wrażenie robi wynik premier Beaty Szydło – grubo ponad 400 tys. głosów według exit poll, co byłoby najlepszym wynikiem w kraju, dużo lepszym niż najlepsze rezultaty w Warszawie. To tylko potwierdza, że Beata Szydło ma wciąż ogromny potencjał poparcia. I chyba dowodzi, że w ostatniej fazie kampanii to ona ciągnęła PiS w górę. Przeniesienie się do europarlamentu nie oznacza, że była premier już w kraju swoje zrobiła. Na pewno jest pierwszą i najważniejsza rezerwą strategiczną PiS.
Wyniki exit poll napawają mnie smutkiem z jednego powodu. W Parlamencie Europejskim znajdą się najprawdopodobniej Włodzimierz Cimoszewicz, Leszek Miller i Danuta Huebner oraz Marek Belka, czyli komunistyczne dinozaury. Nie ma chyba drugiego takiego państwa w UE, gdzie mandaty zdobyliby niepośledni działacze czystej, czyli brudnej komuny, w tym członek politbiura i sekretarz KC. To się w głowie nie mieści, żeby 30 lat po rzekomym upadku komuny, ktoś taki reprezentował Polskę w jedynej demokratycznej instytucji UE. To po prostu wstyd i żenada, bo Polska jawi się jako ostatni bastion starej komuny w Europie. I nie bez znaczenia jest to, że III RP komunę czule przytuliła, zamiast się z nią bezwzględnie rozprawić. Teraz mamy tego opłakane i opóźnione skutki.
Przeniesienie komunistycznych dinozaurów do Brukseli i Strasburga jest jedynym podczas wyborów europejskich „osiągnięciem” Grzegorza Schetyny. Osiągnięciem skandalicznym. Schetyna był jednak kiedyś zdecydowanym antykomunistą, działaczem antykomunistycznej opozycji. I teraz to on dał komunistycznemu betonowi drugie życie. Można nie lubić takich ludzi PO, jak Andrzej Halicki, ale to też jednak dawny antykomunista. I on przegrywa z twardym komunistą. Grzegorz Schetyna powinien się smażyć w piekle za to ożywienie komunistycznych mumii.
Przewodniczący PO ma chyba więcej zmartwień niż to, że ożywił komunistyczne mumie. Przede wszystkim przegrał (tak przynajmniej wynika z exit poll z niedzielnego późnego wieczoru), a musiał wygrać, bo jak sam stwierdził kilka tygodni temu w wywiadzie dla „Kultury Liberalnej”, nie będzie miał drugiej szansy. Schetyna oczywiście robi dobrą minę do złej gry i zapowiada, jak to z sukcesem poprowadzi koalicję do zwycięstwa w jesiennych wyborach do Sejmu i Senatu. To jednak wątpliwe, czy dotrwa do tych wyborów jako lider PO i całej koalicji. Jeśli rzeczywiste wyniki potwierdzą porażkę, Schetyna będzie pierwszym i najważniejszym politykiem do rozliczenia i wyeliminowania. I on ma tego świadomość. Odchodziłby nie tylko jako przegrany, ale i kurator twardej komuny, co powodów do dumy i chwały nie daje.
Jeśli potwierdzą się wyniki exit poll, PiS wygrałoby bardzo trudny mecz. To nie powinno jednak wbijać w triumfalizm. Bowiem w kampanii, i nie tylko w niej popełniono sporo błędów, które jesienią nie mogą się powtórzyć. Napisałem o tym w tekście „Łatwiej już było”, który ukaże się 27 maja w tygodniku „Sieci”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/448321-schetyna-bedzie-pierwszym-do-rozliczenia