Jakoś tak zapachniało starocią, gdy rzecznik niemieckiego rządu, nie owijając niczego w bawełnę, poinstruował ludność pochodzenia żydowskiego, żeby uważała jeszcze bardziej niż dotychczas. Skutkiem owej uwagi ma być zaprzestanie w wielu regionach Niemiec noszenia jarmułki, gdyż może to narazić tak ubranego na obraźliwe słowa, a nawet agresję. I jeszcze cymes – rozwój takich sytuacji stanowi pożywkę dla antysemityzmu. Niech nam więc nikt nie przyprawia gęby, która często odrasta w tym samym miejscu mapy.
* Ale zawrzało. Rozeszła się pogłoska o próbie namówienia Angeli Merkel do pozostania w polityce. Europejskiej polityce, a namawiającymi miały być najważniejsze osoby Grupy Wyszehradzkiej. Przy załatwianiu najistotniejszych interesów pomiędzy państwami trzeba mieć intuicję, wyobraźnie, ale przede wszystkim odpowiedzialność. Jeśli intuicja, najlepiej potwierdzona sekretnymi gestami, podpowiada, że przy pomocy Merkel, więc po odejściu Tuska, Europa Środkowo – Wschodnia będzie mogła czuć się bezpieczniej i sprawiedliwiej, to warto tę ideę sprawdzić. Merkel traktuje Tuska według jego kompetencji i oczekiwań. Dać dobrze jeść i pogłaskać. Ten scenariusz w innej obsadzie personalnej jest niemożliwy.
* Janina Jankowska chciała odświeżyć dawną znajomość z Adamem Michnikiem. Nie wyszło. Ten dżentelmen o wybitnych manierach znamionujących ludzi najwyższej kultury odwrócił się na pięcie i zniknął za drzwiami. Mogło być gorzej. Wystarczy przypomnieć jego odpowiedź na pytanie reportera TVP o brata. Bez sk… się nie obeszło.
* Gazeta Michnika ponoć namawia wiernych, by poszli w niedzielę do kościoła i posłuchali, co mówią księża. Bez tej wskazówki ludzie pewnie omijaliby kościół z daleka, więc o wysłuchania słów kaznodziei nie byłoby co marzyć. Kościół powinien więc pamiętać, komu zawdzięcza ewentualne zwiększenie frekwencji wiernych.
* Zupełnie nie rozumiem analiz ukazujących się ostatnio w brytyjskich sprawach. Do niedawna powszechnie powiadano, że premier May niczego już nie potrafi dla swego państwa załatwić. Gdy złożyła obietnicę szybkiego odejścia słychać, że tą decyzją jeszcze bardziej skomplikowała sytuację. Austriackie gadanie. Zresztą w Austrii też rozgardiasz.
* Na koniec znów coś z aromatów. Krajowych. Przeszedłem, w poszukiwaniu czegoś atrakcyjnego w obiadowej porze, po kilku przybytkach gastronomii. I jakoś tak bardzo wonnie. Tu wanilia, tam migdały… Aha, podali desery. Głównie budyń.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/448207-ani-slowa-o-wyborach