Tylko zwycięstwo w eurowyborach daje Koalicji Europejskiej jakąś perspektywę na przyszłość. I polityczną, i strukturalną. Tylko ono sprawia, że ta konstrukcja ma sens.
Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy niedzielne wybory europejskie rzeczywiście są tak ważne jak przekonują politycy Zjednoczonej Prawicy, teraz, po tych kilku gorących tygodniach, powinien mieć jasność. Bo przecież gdyby to było głosowanie niezbyt istotne, Koalicja Europejska nie rzuciłaby wszystkiego, co miała w rękawie.
A przecież rzuciła. Termin strajku nauczycieli nie został wybrany przypadkowo, a jego radykalizm nie pozostawiał wątpliwości co do intencji organizatorów. Nie jest też przypadkiem rozkręcenie sprawy pedofilii w Kościele, podlanej antykościelną histerią, profanacjami świętej ikony, tyradami Jażdżewskiego. Wreszcie, mamy serię ataków na prezesa Kaczyńskiego i premiera Morawieckiego, z wykorzystaniem całej dostępnej amunicji, także tej zdobytej w co najmniej dwuznaczny sposób. Do tej listy trzeba też dopisać ściągnięcie Tuska, który wygłosił jawnie partyjne, bardzo agresywne przemówienie do tych kilku tysięcy zwolenników PO, którym chciało się przyjść na „wielki” marsz.
Opozycja rzuciła na stół wszystko, co miała, podzielając opinię PiS. Tylko zwycięstwo w eurowyborach daje Koalicji Europejskiej jakąś perspektywę na przyszłość. I polityczną, i strukturalną. Tylko ono sprawia, że ta konstrukcja ma sens. Jeśli zwycięstwa nie będzie, Koalicja albo się rozpadnie, albo kilka podmiotów podziękuje i pójdzie swoją drogą.
Większość sondaży wskazuje, że wygra jednak obóz rządzący, choć być może ledwo, ledwo. Ale mimo wszystko byłoby to ważne zwycięstwo, pokazujące, że fundamenty społecznego poparcia dla rządzących wciąż są bardzo mocne, i nie wynikają z bieżącej, wizerunkowej koniunktury, ale z realnie prowadzonej polityki w sferze społecznej i gospodarczej. Zwycięstwo w bardzo trudnych warunkach, w najtrudniejszych wyborach, i przy małej mobilizacji własnych zwolenników.
Niezależnie jednak od wyniku, już dziś można postawić tezę najważniejszą. Otóż jesienią PiS ma szansę nie tylko wygrać, ale również obronić swoją władzę. Jeśli majowe bombardowanie nie doprowadziło do załamania się poparcia, jeśli tyle ciężkich bomb burzących nie wysadziło tej konstrukcji w powietrze, jeśli Koalicja Europejska wydaje się mieć momentum za sobą, to znaczy, że kolejna kadencja dla obozu rządzącego nie jest mrzonką. Wystarczy do skutecznej, a chwilami rewolucyjnej polityki społecznej dołożyć kampanię na poziomie tej z 2015-go roku. Bo w tym starciu nawet coś dobrego nie wystarczy. Trzeba czegoś więcej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/448041-wniosek-z-maja-jest-taki-ze-jesienia-pis-moze-wygrac-rzad